niedziela, 2 października 2011

Epilog...

                                                        Podkład muzyczny :)



            Tamtego dnia , wszystko działo się jakby w zwolnionym tępię…Tamtej nocy każdy z nas kogoś stracił…Gdy upadłem na kolana wszystko przestało się liczyć. Zupełnie wszystko. W ciszy słyszałem płacz przyjaciół…w powietrzu można było wyczuć zapach krwi i popiołu…
Przyszłości nie da się zmienić…
Byłem bezsilny. Moje serce powoli rozpadało się na miliony części…Krzyk…I tak go nikt nie słyszał. W tamtym momencie chciałem być na miejscu Logana, chciałem…sam nie do końca wiedziałem czego. Pragnąłem tylko tego ,żeby to się nie wydarzyło.
Magia…
Mimo to ,że istnieje nie jest silniejsza od śmierci… Co nam po niej skoro i tak już najgorsze się wydarzyło a ja…nikt…zupełnie nikt nie mógł na to nic poradzić.
            Tamtego dnia gdy klęczeliśmy przytuleni do siebie cierpiąc zrozumiałem jedno… Pomimo tego jak bardzo będziesz się starał…pomimo tego jak bardzo będziesz pragnął osiągnąć swój cel…nic nie osiągniesz nie mając przy sobie przyjaciół.
Udało nam się…
Śmierciożercy już nikomu nie zagrażali a obok mnie była Zoey…Ale nie było ich…Tych dzięki którym dotarłem aż tutaj…
Mike…
Rodziców…
Logana i Anie…
Nigdy nie będę już mógł im podziękować za to wszystko…Nigdy…
Wieczność…
To tam teraz są. Wszyscy razem. Na zawsze…Szczęśliwi.

            Powoli podniosłem się do pozycji stojącej i podszedłem do ciał przyjaciół. Spojrzałem na bransoletkę którą miała dziewczyna.
„Już na zawsze razem…Twój Logan”
Przeczytałem w myślach wygrawerowany napis i wtedy poczułem jak po moim policzku spływa jedna pojedyńcza łza…


To co działo się potem było dla wszystkich bardzo trudne. Ci którzy przeżyli musieli pochować ciała zmarłych.
Poszli na cmentarz…Will i Matt w ciszy wykopali duży dół.
Potem nadeszła chwila pożegnania…Najciężej było Willowi…Pocałował czoło Anie i uścisnął dłoń Logana.
Następnie wspólnie z Mattem złożyli ciała w grobie. Przez ten czas Zoey i Judy bardzo płakały.
Wszyscy przytulili się w ciszy i pogrążyli w smutku…
Kilka minut później Judy oznajmiła ,że wyjeżdża , mając ogromną nadzieje ,że jeszcze kiedyś się spotkają.
Po pożegnaniu tak po prostu odeszła…Nikt jej już nigdy więcej nie widział. Czasami wysyłała listy ale nic po za tym…Chyba nigdy nie uporała się z myślą o zabiciu ukochanego…Często widziała jego śmiejące się oczy i wspaniały uśmiech który był przeznaczony tylko dla niej…
Matt wrócił do szkoły. Postanowił kontynuować naukę i po skończonym roku wybrał się na studia. Kilka lat później został szanowanym nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią. Tamtej nocy wydoroślał…Zrozumiał co w życiu jest naprawdę ważne. No i najważniejsze…Zakochał się. Obecnie ma trójkę dzieci. Monik, Anie i Milesa.
No i ja… Tamtej nocy postanowiłem zostawić przeszłość gdzieś za sobą i żyć tym co mam. Poślubiłem piękną czarnowłosą dziewczynę imieniem Zoey…Z którą mam synka, Logana. Co rok chodzimy na grób przyjaciół aby wspominać najwspanialsze chwile które z nimi spędziliśmy…W końcu mogę to śmiało powiedzieć…Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie.

Dziś :
-Zoey !- Krzyknąłem wbiegając do kuchni. Zacząłem szukać kluczy- Dasz radę zejść po schodach skarbie ?!
-Will…uspokój się.- Powiedziała śmiejąc się. Zaczęła powoli schodzić w dół.- Gorzej się przejmujesz tym porodem niż ja…- Podbiegłem do niej i pomogłem jej.
-Bardzo boli ? Możesz chodzić ?- Pytałem bezsensownie.
-Tak…przecież ja nie jestem obłożnie chora po prostu rodz…- Nie dałem jej dokończyć wziąłem ją na ręce i pobiegłem do samochodu.- Wariat…- Szepnęła uśmiechając się. Rzuciłem jej mój łobuzerski uśmiech i zamknąłem drzwiczki z jej strony.
            Trzymałem ją mocno za rękę :
-Dasz radę !- Krzyknąłem.
-Wiem…-Wyjąkała i zaczęła szybko oddychać.
-Teraz niech pani prze z całej siły !- Powiedział lekarz. Zoey z głośnym jękiem zaczęła przeć. Jej twarz zrobiła się czerwona a ja miałem wrażenie ,że zaraz wyrwie mi dłoń. Po chwili w pomieszczeniu rozniósł się płacz dziecka. Zoe opadła delikatnie na poduszkę i westchnęła. Pocałowałem jej spocone czoło i mruknąłem.
-Moja kochana…
-Gratuluję…mają państwo syna.- Powiedział lekarz podając malucha zmęczonej matce. Zoey uśmiechnęła się promiennie a po jej policzku poleciała łza…łza szczęścia.
-Jak mu damy na imię ?
-Lucas ?- Zapytałem. Jej oczy zabłysnęły.
-Lucas…masz oczy po mamie wiesz ?- Powiedziała do dziecka.- Chcesz go potrzymać ?
-A jak mu coś zrobię ?- Zapytałem niepewny. Ta spojrzała na mnie dziwnie i podała mi naszego synka. Delikatnie dotknąłem jego rączki i się uśmiechnąłem. Była taka malutka… Nagle moją uwagę przyciągnęła mała blizna na jego nadgarstku. Przyjrzałem je się dokładniej…
-To niemożliwe…-Szepnąłem.
-Coś mówiłeś ?- Zapytała Zoey poprawiając się na łóżku. Gdy już otwierałem usta do Sali wpadli nasi rodzice i przyjaciele. Ktoś wziął malucha z moich rąk.
-No…gratuluje syna stary !- Powiedział Matt klepiąc mnie po plecach.
-Jaki on śliczny…-Mówiła Stevie. Uśmiechnąłem się i wyszedłem pod pretekstem pragnienia. Usiadłem pod ścianą i schowałem głowę w rękach. Przez moje myśli ciągle przesuwała się mała blizna w kształcie węża…
Wróciłem do Sali i delikatnie uściskałem Zoey mówiąc.
-Tylko ty…Pamiętasz ?
-A jak mogłabym zapomnieć ?- Odparła całując mnie w usta.


______
Od Jemi : Mi jakoś szczególnie to zakończenie się nie podoba. Nie ze względu na akcje ale mój styl pisania. No ale już wam nie narzekam ;) To koniec...Kurcze ! Szkoda mi bardziej tego bloga niż mogłabym się spodziewać :P No ale nic nie jest dane nam wiecznie... Teraz czas na podziękowania :D Największe składam do Olki :*:* Kochana świetnie mi się z tobą tu pisało :) Cieszę się ,że praca nad tym blogiem dała nam możliwość zapoznania się bo jesteś wspaniałą osobą moja ty wariatko :P 
Chce też oczywiście podziękować tym którzy wytrwale komentowali tego bloga i czytali nasze wypociny :) Z mojej strony to chyba tyle... Jeszcze raz wam wszystkim dziękuję ! :*:*
Od Oli :  Aż chce mi się płakać. Tyle czasu tu pisałam, a muszę skończyć. No tak ja też będę dziękować:) Po pierwsze dziękuję Jemi! Dzięki niej miałam tyle zapału i chęci do pisania. Cieszę się, że mogłam ją poznać. Oczywiście dziękuję wam nasi drodzy czytelnicy. Bez was na pewno tak długo byśmy nie pisały tego opowiadania. Wasze komentarze naprawdę pomagały mi jak i na pewno Jemi wziąć się za pisanie kolejnych rozdziałów. Komu jeszcze tu dziękować...Wiem! Dziękuję mojej przyjaciółce Klaudii. Ona pomagała mi gdy nie miałam natchnienia często podsuwała pomysły i wspierała. Matko chyba się rozbeczę...Nie płacz Olka! To nie koniec! Och no dobra... Kocham was wszystkich!:*
Informacja : Zapraszamy na naszego nowego wspólnego bloga :) Wszystko zaczyna się od niczego...Mamy nadzieję ,że spodoba wam się tak samo mocno jak to opowiadanie ;) Zapraszamy do komentowania i obserwowania  :D

czwartek, 29 września 2011

13.-Tak musiało być… Nie da się zmienić przyszłości…

 Zoey


-,,Zoey..”- rozbrzmiał głos w mojej głowie. Gwałtownie podskoczyłam.  Rozejrzałam się w koło, ale nikogo nie dostrzegłam.
-,,Kim jesteś?”- spytałam w myślach i wsłuchałam się dokładnie. Jakim cudem udało się komuś ze mną skontaktować telepatycznie?
-,,Jestem Megan. Will prosił mnie o pomoc. Powiedz gdzie jesteś”- zastanowiłam się chwilę. Jeśli powiem gdzie jestem oni tu przyjdą, a wtedy na pewno ktoś zginie. Nie mogłam do tego dopuścić.
-,,Nie. Nie możecie tu przyjść. Oni was zabiją!”- potrząsnęłam cudząco głową. Rozmawiałam sama z sobą. To jakaś paranoja.
-,,Powiedz… Proszę…”- powiedziała już ciszej. Rozejrzałam się w koło. Sama nie wiedziałam gdzie się znajduję. Widziałam to miejsce tylko od środka. Na chwilę zamarłam. Byłam tu wcześniej. Nie w tym pokoju, ale w tym budynku.  To tu przeniosłam się niechcący. Zakapturzone postacie…
-,,To taki zamek. Nie wiem jak go opisać… Właściwie to wieże na ogromnym wzgórzu.”
-,,Wiem gdzie to jest”- tylko tyle powiedziała i już jej nie słyszałam. Wzięłam głęboki wdech. Niedługo tu przyjdą i byłam pewna, że ktoś zginie.
Minęły już dwa dni od dziwnej rozmowy z Megan. Oczy dziwnie mi się kleiły i nie odróżniałam już dnia od nocy.  Ostatnio czułam się coraz gorzej. Przed ostatnie dwa dni nie dostałam w ogóle jedzenia i picia. Wyjęłam z kieszeni mój podręczny scyzoryk i wyciągnęłam ostrze. Mogłam go użyć do dwóch rzeczy. Po pierwsze do zaatakowania kogoś z ciemnej czwórki, po drugie do tego co właśnie chciałam zrobić. Osłoniłam swój nadgarstek i przejechałam palcem po bladej skórze. Nie miałam już przed oczyma Willa, ani nikogo z przyjaciół. Byłam całkiem sama w tym ciemnym pomieszczeniu. Gdy już chciałam przejechać nożem po nadgarstku głośny krzyk zza ściany oderwał moją uwagę od scyzoryka.  Podskoczyłam jak oparzona słysząc  głos Logana.
Pisane w trzeciej osobie:
Chłopak imieniem Logan stał na środku pomieszczenia z różdżką w dłoni. Z pod jego białej koszulki wydobywała się szkarłatna krew. Chłopak złapał się gwałtownie za klatkę piersiową. Śmierciożerca zrzucił z głowy kaptur. Twarz chłopaka była idealnie gładka. Brązowe oczy całkowicie nie pasowały do bladej cery. Anie patrzała z odrazą na przystojnego mężczyznę. Widać było, że nie może powstrzymać targających nią emocji.  Okropny zapach zgnilizny dawał o sobie znać. Największą uwagę jednak przykuwał Aron. Stał w kącie i zerkał ukradkiem na Judy. Ta uśmiechała się delikatnie. Mimo tego co działo się w koło ona nadal widziała w nim swojego ukochanego.
-Logan!- wrzasnęła na cały głos Anie. Widząc jak chłopak opada bezwładnie na ziemię złapała za różdżkę. –Kavio Miteo!- wykrzyknęła i z łzami w oczach skierowała kawałek drewna w stronę Śmierciożercy. Uderzenie niebieskiej kuli sprawiło, że mężczyzna upadł na ziemię. Zaraz jednak z pomocą przyszedł mu Aron. Podniósł go i zacisnął dłonie w pięści.
-Will! Pomórz mi!- krzyknął z drugiego końca pomieszczenia Matt. Stał przyparty do ściany i z całej siły  z ciskał w dłoni broń.  Chłopak biegnąc w stronę przyjaciela został zaatakowany.  Aron przyłożył mu do gardła różdżkę, a Willa wyrzucił.
-Co teraz zrobisz, co?- spojrzał się mu głęboko w oczy i uśmiechnął się z drwiną.
-Jeśli komukolwiek z nich stanie się krzywda…- wymamrotał chłopak.
-To co?- w tym samym czasie Anie klęczała przy Loganie i z ciskała jego dłoń. Po jej różowych policzkach spływały łzy. Aron szybkim ruchem skierował różdżkę w stronę dziewczyny.
-Nie!- krzyknął i złapał za dłoń Arona ten jednak zdążył już zaatakować. Zielony promień trafił  w sam środek pleców dziewczyny. Ciało nastolatki opadło bezwładnie na marmurową posadzkę. Został już tylko Matt, Will i Judy. Musieli poradzić sobie sami. Will jednym szybkim ruchem wyswobodził się z ucisku Arona i wybiegł z pomieszczenia. Jego nogi biegły ile sił w stronę więzienia Zoey. Teraz liczyła się dla niego tylko ona. Musiał ją odnaleźć i wyprowadzić, a potem wrócić i pomóc przyjaciołom. Złapał energicznie za klamkę drzwi z których wydobywały się krzyki dziewczyny. Jednak te były zamknięte.
Pisane w pierwszej osobie:
-Will! Will! Tu jestem!- wrzeszczałam. Nie wiedziałam skąd nagle znalazło się we mnie tyle siły.
-Wiem. Zaraz cię z tam tond wydostanę. Głośny huk ogłuszył mnie, a zaraz potem przede mną stał Will. Z całej siły wtuliłam się w jego pierś.
-Już dobrze…- wyszeptał i pogłaskał mnie po włosach.- Musimy pomóc Mattowi i Judy.- nie zadawałam żadnych pytań dotyczących Buldoga czy Anie. Wiedziałam, że coś musiało się im stać. Wnioskowałam to po samym wyrazie twarzy mojego chłopaka. Wybiegliśmy z ciemnego pomieszczenia.
Pisane oczami Judy:
Patrzyłam z przerażeniem na martwe ciało Anie i płakałam. Nie umiałam się powstrzymać. Tak kochałam Arona, a on zrobił coś czego bym się nie spodziewała.
-To nie może być prawda…- wyszeptałam i spojrzałam z smutkiem na swojego ,,chłopaka”. Rozejrzałam się w koło. Wszędzie leżały martwe ciała. Mattowi udało się pokonać jednego z nich. Pozostało jeszcze dwóch. Mój przyjaciel siedział zasapany w kacie. Po jego twarzy spływała krew. Pod wpływem impulsu chwyciłam za różdżkę i wymierzyłam ją w stronę Arona. Jego wspólnik zrobił to samo w moim kierunku.
-David… -powiedział tylko, a chłopak z wściekłością opuścił różdżkę-Ona nic mi nie zrobi-chłopak mimo, że zabił swoich przyjaciół uśmiechał się arogancko.
-Tak myślisz?- powiedziałam i jeszcze mocniej zacisnęłam przedmiot w mojej dłoni. Chłopak przytaknął i posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech. Na chwilę zamarłam. Zobaczyłam w nim dawnego Arona. Tego, którego tak bardzo kochałam. Tego, który rozbawiał mnie przy każdej możliwej okazji. Jednak zaraz przypomniałam sobie o Anie i Loganie. – Avo Sio!- wrzasnęłam na całe gardło i wykierowałam czerwony płomień w Arona. Matt szybkim ruchem podbiegł do mnie i tym samym zaklęciem zabił drugiego z Śmirciożerców.
Oczami Zoey:
Wbiegliśmy po schodach do ciemnego pomieszczenia. Will ciągnął mnie za sobą jak marionetkę. Gdy stanęłam w drzwiach całego zakrwawionego pomieszczenia zastygłam. Ciała Logana i Anie leżały obok siebie, jakby razem zginęli. Po jednym z Śmierciożerców została tylko kupka popiołu. Na środku pomieszczenia klęczała Judy trzymając za rękę Arona. Płakała gorzkimi łzami i powtarzała cały czas:?
-Zabiłam go, zabiłam go…- podeszłam do niej przykucnęłam obok niej. Dziewczyna wpadła mi w ramiona. Czułam jak po moim policzku spływa łza. Zaraz za nią kolejna i następna.
-Musiałaś…- wyszeptałam i pogłaskałam dziewczynę po włosach. Spojrzałam w stronę Willa. Chłopak stał w bezruchu i patrzał w stronę Logana i Anie. Nie płakał, ale widać było, że cierpi bardziej ode mnie czy od Judy. Po chwili podszedł do nas i mocno nas przytulił. Patrzałam na niego z łzami w oczach i czekałam, aż coś powie. On jednak tylko przytulał nas i kołysał się. Po dłuższej chwili powiedział:
-Tak musiało być… Nie da się zmienić przyszłości…- po jego zakrwawionym policzku spłynęła jedna pojedyńcza łza, a mnie dopadły ogromne wyrzuty sumienia. Może gdybym powiedziała wcześniej co widziałam nie doszło by do tej tragedii.
________

Od Oli: Tak średnio mi wyszedł. Mam nadzieję, ze się podoba. No i teraz tylko epilog
Następny: Wariatka nr. 2. Czyli Jemi:) Czekam z niecierpliwością:)

sobota, 24 września 2011

12. Tak…jesteś jednym z nas…


                                                     Will


            Przewróciłem się kolejny raz na drugi bok. Zamknąłem ponownie oczy i mocniej nakryłem się kocem. Leżałem chwile nieruchomo aż w końcu głośno westchnąłem i podniosłem się do pozycji siedzącej.
-Cholera…-Warknąłem zły. Zdjąłem z nóg koc i gwałtownie wstałem. Założyłem na nogi buty i wziąłem pierwszą lepszą bluzę. Założyłem na głowę kaptur i wyszedłem cicho z pokoju. Rozejrzałem się po korytarzu i wyjąłem ze spodni różdżkę. Po chwili znajdowałem się przy murach szkoły.
-Co jest ?- Zapytałem patrząc przed siebie.- Przecież chciałem być na zamku…No tak.-Westchnąłem. Na ostatnim zebraniu ogłaszali ,że wprowadzą dodatkowe zabezpieczenia. Ktoś zakablował ,że magia wydobywa się poza szkołę. Wściekły spojrzałem ponad siebie na krawędź muru. Westchnąłem i skoczyłem do góry mocno ją chwytając. Podciągnąłem się i przeskoczyłem na drugą stronę. Wyjąłem ponownie różdżkę ale po chwili ją schowałem. Już dawno nie biegałem. Spojrzałem na męski akademik po czym rzuciłem się w bieg.
            Siedziałem na małej skarpie po ogromnym głazem który osłaniał mnie od deszczu. Zwinąłem się w kulkę i oparłem o niego głowę.
-Nie rozumiem…-Westchnąłem. Już nic nie rozumiałem od pewnego czasu. Mój dobry kumpel okazał się być jednym z Mrocznej Czwórki i chce zabić moją dziewczynę która z kolei widziała w wizji śmierć mojego najlepszego przyjaciela który w końcu jest zakochany. Pozostaje też temat Judy. Nikt jej nie powiedział co odkryliśmy…Staramy się za wszelką cenę zachowywać normalnie w towarzystwie Arona po to aby i on nie wiedział ,że my wiemy i ,żeby Jud niczego się nie domyśliła. Zastanawia mnie to czy on ją naprawdę kocha. Są ze sobą już tak długo. Może na początku miał tylko ją wykorzystać ,żeby dostać się do naszej paczki co raczej mu nie zajęło dużo czasu. Jednak nadal z nią jest… Pokręciłem przecząco głową i wyjrzałem zza mojego schronienia. Nagle usłyszałem głośny grzmot. Z powrotem się schowałem i zacząłem myśleć.
No a co ze śmiercią Logana ? Zoey ją widziała , a jej wizje się sprawdzają. Ale on nie może umrzeć. Teraz kiedy jesteśmy już tak daleko. Został nam jeszcze tylko jeden krok ku zwycięstwu. Przyszłość na pewno można zmienić…Musi dać się ją zmienić, wystarczy się inaczej zachować i tyle…
Gwałtownie wstałem i wyszedłem z ukrycia. Potrzebny mi bieg… Ostatni raz spojrzałem w niebo z którego spadały miliony sporych kropel uderzając w co się da.


                                                                      ***

            Treningi trwają już od ponad tygodnia. Dziewczyny nauczyły się bronić w ostateczności a my podszkoliliśmy sztuki walki. Wszyscy nauczyliśmy się też kilku nowych zaklęć. W tym tych zakazanych , których jak mamy nadzieje nie będziemy musieli używać. Siedzieliśmy w pokoju Zoey i opychaliśmy się popcornem. Nagle Zoe niespokojnie poruszyła się na łóżku i powiedziała:
-Will. Musimy to zmienić. Ja potrzebuję trochę prywatności. Jak nie ty to Logan za mną łazi.- Wiedziałem ,że w końcu to powie. To prawda może i przesadzam trochę z ochranianiem jej ale to dla jej dobra. Już niedługo zaatakujemy…do tego czasu musi być bezpieczna.
-Ale jesteś w niebezpieczeństwie.- Mruknąłem. Ta westchnęła i podniosła się z  łóżka mówiąc.
- Idę do stołówki na obiad. Ty już jadłeś więc zostań. Zaraz wrócę.- Dokładnie ją zmierzyłem wzrokiem po czym przytaknąłem. Gdy tylko wyszła z pokoju wziąłem do ręki telefon i zadzwoniłem do Buldoga. Po dwóch sygnałach odebrał.
-Wyszła sama. Popilnuj ją ale tak ,żeby nie wiedziała ,że to robisz.- Powiedziałem cicho.
-Ok.- Rozłączyłam się i odłożyłem na ziemie miskę z popcornem. Wstałem z łóżka i podszedłem do dużego okna. Może i to co robie nie jest „ok.” ale tu chodzi o jej bezpieczeństwo. Ona po prostu musi to zrozumieć. Nagle drzwi zamknęły się z głośnym trzaskiem. A obok mnie pojawiła się czarna postać. Szybko wyjąłem różdżkę ale on był szybszy. Wtrącił mi ją jednocześnie łapiąc mnie za gardło. Uderzył mną mocno o ścianę i powiedział.
-Will, Will, Will…Znowu się spotykamy i znowu w tak nieprzyjemnej sytuacji.- Pokręcił przecząco głową i zacmokał.- No ale to nie moja wina , prawda ?
-Odpierdol się ode Zoey ! Ona nic nie zawiniła ! To mnie chcesz !- Krzyczałem próbując się wyrwać.
-Hahaha…Jesteś niesamowicie podobny do brata. Tylko Mike chciał chronić ciebie.- Spojrzałem na niego przerażony.- O ! Nie mów ,że nie wiedziałeś…To przez ciebie zginęli twoi rodzice a później brat. Zaskakujesz mnie…naprawdę. Przez całe życie myślałeś ,że tak po prostu zabijamy całą twoją rodzinę ? Bez powodu ? Nie rób z nas besti…-Prychnąłem.
-Bestiarstwo to za delikatne określenie na to co robicie !- Skrzywił się i spojrzał na mnie czule.
-Nie wolno tak się wyrażać… To ty zabiłeś całą swoją rodzinę, nie ja. No tak nie skończyłem ostatniej myśli.- Złapał mnie za rękę i mocno podciągnął rękaw mojej bluzki. Wskazał mi na moje znamię znajdujące się nad nadgarstkiem. Zawsze przypominało wijącego się węża. Po chwili zrobił to samo tylko ze swoją ręką.
-Nie…-Westchnąłem.
-Tak…jesteś jednym z nas…- Spojrzałem po raz kolejny na identyczne znamię na jego ręce.
-To nie możliwe !- Krzyknąłem.
-Oni wszyscy zginęli tylko po to aby cię uchronić od twojego losu…Powtarzałem im ,że przed tym nie można się obronić. Urodziłeś się jednym z nas i nim pozostaniesz…- Wyrwałem mu się i rzuciłem na niego. Jednak on był silniejszy. Mocno mnie złapał i przyłożył różdżkę do szyi. W tym momencie do pokoju wbiegła Zoey.
-Will !- Krzyknęła.
- Na reszcie… Myślałem że już nie przyjdziesz.- Mruknął śmierciożerca.- Stwierdziliśmy, że ojciec nie zrobi na tobie takiego wrażenia jak on.- Zacząłem kiwać do Zoey przecząco głową. Mu nie chodzi o nią tylko o mnie. To podstęp.
-Nie daj się Zoe.  On blefuje! Nie zabije mnie.-Krzyczałem. Ta patrzyła na nas ze łzami w oczach zastanawiając się co teraz.
 -Co mam zrobić, żebyś go wypuścił?- Spojrzałem na nią przerażony. Mówiła wszystko łamiącym się głosem.
-Iść ze mną…- Odpowiedział. Zamarła…On dobrze wiedział ,że podejmie najgorszą decyzje jaką mogła by teraz podjąć i z nim pójdzie. Ja w tym czasie pójdę jej szukać…i tak oto historia zatoczy koło.
-Dobrze.-Szepnęła.
-Nie !- Krzyknąłem. Zacząłem się wyrywać. Śmierciożerca wskazał na nią ręką i kazał podejść bliżej. Złapał ją za dłoń po czym szybko mnie wypuścił. Po chwili w pokoju już zostałem zupełnie sam. Upadłem na podłogę. Jednocześnie będąc wściekłym i bezradnym. Nagle do pomieszczenia wbiegli Logan, Matt , Anie, Stevie i Judy.
-Zabrali ją…-Szepnąłem. Anie podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła.
-Co się stało ?- Zapytał Logan. Podniosłem głowę i wszystko im opowiedziałem. Judy stała przy drzwiach ze łzami w oczach nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą usłyszała.
-Co wy mówicie? Aron śmierciożercą ? Will…Jak możecie go o coś takiego oskarżać ?!- Krzyczała.- Przecież to on pogodził ciebie i Zoey !
-My też nie mogliśmy tego zrozumieć…Ale to wszystko było skrzętnie zaplanowane…dosłownie wszystko.- Westchnąłem.
-Nie !- Krzyknęła a po jej policzkach ciekły łzy.- On tego nie mógł zrobić ! W takim razie udawałby ,że mnie kocha !- W pokoju nagle zapanowała cisza a ja zamknąłem oczy.- Nie, to nie możliwe… to nie jest możliwe…to się nie dzieje naprawdę !
-Niestety…-Szepnęła Anie. Judy wybiegła z pomieszczenia głośno płacząc.
-Biegnij za nią. Widzimy się za dziesięć minut w męskim akademiku u nas w pokoju.- Powiedział Logan do Stevie. Ta przytaknęła głową i rzuciła się w bieg.
-Wiesz gdzie ją zabrali ?- Zapytał Matt.
-Nie…
-Kto przewiduje przyszłość w tej szkole oprócz Zoe ?- Zapytała Anie.
-Taka dziewczyna…Ja i Will pójdziemy się dowiedzieć gdzie przetrzymują Zoey.- Powiedział Logan.- Ty i Matt idźcie po potrzebny sprzęt a potem spotkamy się u nas w pokoju.- Wszyscy przytaknęli i każdy poszedł w inną stronę.

             
                                                             ***


            Wszyscy myśleliśmy ,że to działa zupełnie inaczej…Siedzieliśmy w piątkę w naszym pokoju i zastanawialiśmy się co dalej.
-Ona jest już tam trzy dni…-Szepnąłem.
-Wiemy Will…my też chcemy ją uwolnić ale dobrze wiesz jak działają wizje. Megan nie może tego tak po prostu zobaczyć…Stara się.-Powiedziała Anie.
-To bez sensu ! Straciliśmy już trzy dni i nic ! Może warto użyć innego sposobu…-Powiedziała Stevie. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i stanęła w nich zdyszana ruda dziewczyna.
-Wiem gdzie ona jest…Wiem.-Mówiła próbując złapać powietrze. Wszyscy się gwałtownie podnieśli.
-Jak ? Myśleliśmy ,że nie możesz przywołać wizji.- Powiedział Matt.
-Bo nie mogę…al.…ale chyba udało mi się z nią jakoś telepatycznie połączyć. Wiem gdzie ona jest…Wiem.- Powtarzała.
-Gdzie ?- Zapytała nagle Judy. Weszła powoli do pomieszczenia. Widząc nasze zdziwione spojrzenia dodała.- Pomogę wam…
-Chodźcie coś wam pokaże.- Powiedziała Megan i wszyscy za nią ruszyliśmy.

            Tego dnia dziś w nocy mieliśmy ruszyć. Każdy miał już swoje zadanie. Każdy wiedział co ma zrobić i jak do tego podejść. Moim było odszukanie Zoey i wyprowadzenie ją z budynku. Cała reszta miała mnie po prostu osłaniać. Judy bardzo chciała ostatni raz spotkać się w z Aronem…Anie twierdziła ,że ona po prostu nadal go kocha… Tym razem będzie inaczej…Dziś w nocy pomścimy moją rodzinę i uwolnimy się z tego ciągle powtarzającego się koła…Dziś w nocy po raz ostatni spojrzę na w ciemne i puste oczy śmierciożerców…Dziś w nocy zmieni się życie każdego z nas… 


_______
Od Jemi: Napisałam dziś rano :) Jak dla mnie rozdział może być :) Ale wy to oceniacie :P Już 12 rozdział za nami :) Teraz zdradza wam pewną tajemnice :D (Przysuńcie się do monitora) Został nam tylko jeszcze JEDEN rozdział :D Napisany przez Olę i mój EPILOG :) Historia Zoey i Willa powoli się kończy...Trzeba tez przyznać ,że już coraz trudniej się nam pisze na tego bloga...To jednak już dwanaście rozdziałów. No ale już przeprowadziłyśmy rozmowę w stylu "Ej...Ola ilu bohaterów zabijamy? :D" hahahaha :D No to nic :) Czekam na rozdział Olki ;)
Następny: Ola :) Mam nadzieję ,że jak najszybciej :)
Informacja : Jeżeli ktoś chce być jeszcze informowany o nowych notkach to proszę o zostawienie numeru gg w komentarzu ;)

sobota, 17 września 2011

11. -Teraz się nauczysz… Z nami się nie zadziera.

          Minął tydzień od kiedy rozpoczęły się nasze treningi.  Will był okropnie nadopiekuńczy, a ja nie mogłam tego zaakceptować. Chciałam im pomóc.  Byłam pilnowana przez Willa na każdym kroku. Nawet gdy szłam do toalety on stał przy drzwiach i czekał.
-Will. Musimy to zmienić. Ja potrzebuję trochę prywatności. Jak nie ty to Logan za mną łazi.- siedzieliśmy u mnie w pokoju i zajadaliśmy popcorn.
-Ale jesteś w niebezpieczeństwie.-chłopak pogłaskał mnie po głowie. Kolejny raz westchnęłam i wstałam z łóżka.
-Idę do stołówki na obiad. Ty już jadłeś więc zostań. Zaraz wrócę.- Will przebiegł mnie wzrokiem i przytaknął.  Wyszłam z pokoju i głęboko odetchnęłam. Pierwszy raz od tygodnia byłam sama. Przez mojego chłopaka odsunęłam się od Stevie. Spędzałyśmy razem mniej czasu i nie byłyśmy sobie już, aż tak bliskie.  Słysząc dzwonek mojego telefonu oznaczający sms, wyjęłam z kieszeni komórkę. Wiadomość, którą otrzymałam wprawiła mnie w przerażenie.
,,Powiedziałaś ‘’ Zaczęłam szybko biec w stronę swojego pokoju. W drodze do niego uderzyłam głową o Logana.
-Co ty tu robisz?- spytałam, ale zaraz przypomniałam sobie o zagrożeniu.-Musimy ratować mojego ojca.-powiedziałam drżącym głosem. Pokazałam Loganowi sms-a a ten zaraz pobiegł do swojego internatu zwołać ludzi. Ja tym czasem wbiegłam do mojego pokoju.
-Will.-przy oknie stała zakapturzona postać i przykładała Willowi różdżkę do gardła.
-Na reszcie… Myślałem że już nie przyjdziesz.- z pod kaptura widać było ciemne oczy i uśmiech.-Stwierdziliśmy, że ojciec nie zrobi na tobie takiego wrażenia jak on.-  Will patrzał na mnie i kiwał przecząco głową.
-Nie daj się Zoe.  On blefuje! Nie zabije mnie.- patrzyłam na nich z przerażeniem i czekałam, aż pojawią się tu Logan i całą reszta. Jednak minuty mijały a ich nie było.
-Co mam zrobić, żebyś go wypuścił?- spytałam łamiącym się głosem.
-Iść ze mną.-zamarłam na krótką chwilę, ale zaraz potem podjęłam decyzję. Lepiej umrzeć za kogoś niż mieć na sumieniu ukochanego.
-Dobrze..-wyszeptałam.
-Nie!- wrzasnął Will i zaczął się wyrywać. Nieznajomy wskazał na mnie dłonią i kazał podejść bliżej. Złapał mnie za dłoń i szybko puścił Willa, po czym natychmiastowo wypowiedział zaklęcie teleportacji.  W koło było strasznie ciemno, ale rozpoznałam to miejsce. To tu były prawie wszystkie moje wizje.  Zamrugałam kilka razy powiekami i jeszcze raz przyjrzałam się miejscu. Nieznajomy rzucił mną o ziemię. Czułam jak po policzku cieknie mi krew. Spojrzałam na ziemię. Wszędzie było pełno potłuczonych butelek. Zakapturzona postać wyszła z pomieszczenia  zamykając drzwi na klucz.
-Szlag…- wyszeptałam i przejechałam palcem po ranie. Krew w ogóle nie zastygała i nie tężała. Leciało jej coraz więcej co strasznie mnie denerwowało.  Zaczęłam szukać po kieszeniach mojej różdżki lecz nie znalazłam jej. Zresztą nie byłam na tyle dobra, by zwyciężyć w pojedynku z umięśnionym i doświadczonym Mattem, a co dopiero z mężczyznami starszymi ode mnie z pięć lat i silniejszymi od każdego. Usiadłam w kącie i schowałam twarz w dłonie.  Przymknęłam powieki i wyobraziłam sobie Willa. Ten jego piękny uśmiech. Oczy połyskujące gdy tylko mnie widział i nasze kłótnie. Nie ważne co się stało godziliśmy się i zawsze byliśmy razem. Na wspomnienie naszego pierwszego spotkania uśmiechnęłam się do siebie.
-Hah…- zaśmiałam się mimo wolnie i spojrzałam na zasłonięte okno. Gdy do pomieszczenia wszedł jeden mężczyzn, zabłysło jasne światło.  Chłopak nie miał na głowie kaptura, ani nie wyglądał jak cała reszta. Przykucnął obok mnie i oparł się o ścianę. Spojrzałam na niego i obejrzałam go uważnie.  Był może o dwa lata starszy ode mnie. Brązowa burza loków opadała mu na czoło, zakrywając w połowie oczy.
-Jestem Lukas.-powiedział i wyciągnął dłoń w moją stronę. Ja jednak odwróciłam wzrok i ukryłam ręce w kieszeniach.-Nie zrobimy ci krzywdy- prychnęłam i wstałam.
-Już ją zrobiliście.-powiedziałam i wskazałam palcem na swój poharatany policzek. Chłopak spuścił wzrok.
-To może inaczej. Ja nie zrobię ci krzywdy.- zerknął na mnie ukradkiem i uśmiechnął się. Przeszłam kawałek i usiadłam po drugiej stronie pokoju. Zapadła niezręczna cisza, a ja utkwiłam wzrok i podłodze. Cały czas maiłam przed oczyma Willa. Gdy spojrzałam na Lukasa widać było, że nad czymś rozmyśla. –Oni nie chcą ciebie tylko Willa. Chcę zrobić wszystko by cierpiał.- wzięłam głęboki wdech i przytaknęłam. Nie miałam ochoty z nim dyskutować.
***
             Siedziałam już trzeci dzień w tym ciemnym pokoju. Lukas przychodził co jakiś czas i dawał mi jedzenie.  Nie przychodził już ze mną rozmawiać, bo wiedział ze nie mam na to ochoty. Żadna z moich przepowiedni nie wypełniła się jeszcze. Oprócz rany na policzku. Co mnie zaskoczyło krew nie tężała. Ciekła cały czas. Bałam się, że w końcu się wykrwawię.  Gdy do pokoju wszedł kto inny niż Lukas, strasznie się wystraszyłam.  Przez pobyt w tym miejscu strasznie zdziczałam.  Zaraz potem wszedł drugi. Mimo, że nie widziałam jego twarzy wiedziałam kim jest. Wyróżniały go jego czerwone adidasy. 
-Co z nią zrobimy?- spytał Aron spoglądając na mnie z uśmiechem. Już wiedziałam co się dzieje. Właśnie wypełnia się jedna z moich przepowiedni…
-Jak myślisz? Zabawimy się, a potem… zabijemy- powiedział i spojrzał na mnie. Mężczyzna przykląkł przy mnie i obejrzał mnie uważnie.-Myślisz, że Willowi by się to spodobało?- spytał. Czułam, że zaraz wybuchnę.
-Zostawcie go w spokoju!- wrzasnęłam i uderzyłam faceta w twarz. Ten jednak nawet nie uchylił się. Tylko oddał mi dwa razy mocniej.  Przed oczami zrobiło mi się ciemno.
-Teraz się nauczysz… Z nami się nie zadziera.-wymamrotał wściekły i wyszedł z pomieszczenia, a wraz z nim Aron. Nie dość, że krwawiłam z policzka to jeszcze miałam całe podpuchnięte lewe oko.  Wstałam i uderzyłam głową w ścianę. Byłam już obojętna na ból.
-Will… Nie przychodź tu… proszę…- wymamrotałam i uderzyłam pięścią w ścianę. Po moich policzkach ciekły łzy zlewające się z czerwoną krwią.  Kolejny raz spróbowałam odsłonić zasłonę w pokoju. Tak długo nie widziałam światła.  Mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności jednak ja nadal czułam się jak w klatce. Jednak zasłony nie ruszyły nawet z miejsca. Byłam taka osłabiona. Nie miałam siły odsłonić zasłon. Opadłam na podłogę i z kuliłam się w kłębek. Kolejny raz wyobraziłam sobie Willa. Tylko jego widok trzymał mnie przy życiu. Gdyby nie to już dawno popełniła bym samobójstwo.  Przymknęłam oczy i zapadłam w głęboki sen.
_____________
Od Oli: Jest krótki, ale nie szkodzi. Trochę przyspieszyłam tępo mam nadzieję, że nie namieszałam:) Zajął mi niecałe trzy strony w wordzie :( Ale nie mam weny...
Następny: Hm...podejrzewam, że Jemi, a kiedy? To już ją pytajcie:)

czwartek, 8 września 2011

10. Musimy być gotowi na wszystko…nawet na śmierć…

                                                     Will

            Siedzieliśmy całą paczką w salonie który znajdował się w męskim akademiku. Zamknąłem książkę od Czarnej Magii którą mi podała Anie aby pokazać ile musi się nauczyć.
-Powodzenia mała…-Zaśmiałem się oddając ja jej. Podszedł do mnie Aron i powiedział.
-Musimy porozmawiać.- Starałem się przeniknąć go spojrzeniem ale w końcu wzruszyłem ramionami i poszliśmy do mojego (czytaj wspólnego z Loganem) pokoju.
-Co się dzieje ?- Zapytałem siadając na moje łóżko. Aron podszedł do okna i powiedział.
-Chodzi o Zoey.- Uniosłem jedną brew.
-Co z nią nie tak ?
-Ostatnio się zachowuje naprawdę…dziwnie.-Widząc moje pytające spojrzenie kontynuował.- Dziś zostałem dłużej w jadalni ,żeby spokojnie pogadać przez telefon a ona mnie podsłuchiwała. Przed przyjściem tu robiła mi wyrzuty ,że cię okłamuje i oszukuje. Naprawdę nie wiem o co jej chodzi. Lubię ją. Może z nią o tym porozmawiasz ?- Spojrzałem na niego zaskoczony.
-Dobra…jeżeli chcesz.- Wróciliśmy do salonu. Ciągle myślałem o słowach przyjaciela. Po chwili jednak uznałem ,że po prostu o tym pogadam z Zoey i tyle. Może ma okres…Kobieta zawsze wtedy ma jakieś humorki. Nigdy nic nie wiadomo. Nagle do pomieszczenia szybko weszła Zoe. Zerknąłem na jej długie nogi a potem na twarz. Wstałem i podeszłem do niej mówiąc.
-Co się stało ? Masz całe czerwone oczy.- Wiedziałem ,że płakała. Zbierała we mnie złość. Niech tylko dorwę tego kto ją doprowadził do łez. Ale ona tylko kilka razy zamrugała i uśmiechnęła się do mnie.
-Jak ty się o mnie martwisz…-Powiedziała i po chwili złożyła na moich ustach delikatny pocałunek.- Nic , po prostu okres mi się spóźnia i boje się ,że…- Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia i spojrzałem na jej brzuch. Czy tam coś jest ? Ta wybuchła śmiechem i powiedziała.- Głuptasie ja mam tak zawsze. Nie bój się. Nie jestem w ciąży.- Odetchnąłem z ulgą i pociągnąłem ją za rękę do mojego pokoju. Usiadłem na łóżku i położyłem ją sobie na kolana.
-Pamiętaj ,że masz mi mówić o wszystkim.- Mruknąłem całując jej szyję. Odwróciła się do mnie przodem siadając na mnie okrakiem.
-Wiem.- Przytuliła się mono do mnie i pocałowała. –Wiem.- Powtórzyła drugi raz a ja złożyłem głowę na jej piersi i zacząłem wsłuchiwać się w znany mi rytm jej serca. Nagle poczułem jak mocno wciąga powietrze i mówi niepewnie.
-Słyszałam rozmowę Arona z…kimś.- Uśmiechnąłem się do niej.
-Iiii… ?- Przełknęła głośno ślinę i wydusiła z siebie.
-Oni coś knują przeciwko tobie.- Nagle z mojej twarzy zniknął uśmiech. Zdjąłem ze swoich kolan Zoey i stanąłem naprzeciw niej.
-Aron był u mnie przed tobą. Powiedział mi ,że go podsłuchiwałaś.- Spojrzałem przez okno po czym dodałem.- On jest moim przyjacielem.- Zoey podeszła do mnie i złapała za dłonie.
-A ja jestem twoją dziewczyną. No, chyba… że tak nie jest… że dalej udajemy…- W jej oczach zaczęły zbierać się łzy.
-Nie… Zoey. Ja cię kocham naprawdę, ale ufam Aronowi. Nie każ mi wybierać.
-Masz mi tylko zaufać !- Krzyknęła. I stało się. Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Spojrzałem na nią ostatni raz po czym wybiegła z pokoju głośno płacząc. Zdenerwowany zdjąłem z szafki moja lampkę i rzuciłem nią o ścianę. Roztrzaskała się na miliony kawałków. Usiadłem na podłodze i schowałem głowę w rękach. Drzwi się otworzyły i obok mnie pojawił się Logan. Machnął różdżką ,po chwili lampa była już cała i stała na swoim dawnym miejscu.
-O co tym razem poszło ?-Zapytał siadając obok mnie.
-Mówi ,że jej nie ufam.
-W jakiej sprawie ?
-Uważa ,że Aron knuje coś przeciwko mnie. Przecież to niedorzeczne !- Warknąłem.
-A może po prostu trudno ci w to uwierzyć. Czy Zoey miała wizje ?
-Ty też w to wierzysz ?! Przecież to Aron !
-Co my tak właściwie o nim wiemy Will ?- Zacząłem gorączkowo myśleć.- Właśnie, nic…Pojawia się nagle w szkole w ciągu pierwszego roku i zakochuje się w naszej przyjaciółce Judy. Dzięki temu trafia do naszej paczki…
-Przestań…-Szepnąłem. Wszystko składało się w jedną całość to mnie przerażało.- Nie mamy pewności…
-Właśnie. Trzeba mieć pewność. Teraz idź do Zoey i ją przeproś bo to jedyna dziewczyna którą pokochałeś…- Przytaknąłem i wstałem. Wychodząc z pomieszczenia odwróciłem się w stronę przyjaciela i mruknąłem.
-Ty i te twoje cholernie psychologiczne podejście do sprawy.- Zaśmiał się cicho. Zamknąłem drzwi i skierowałem się do akademika dla dziewcząt. Na korytarzu minąłem Anie. Nie zatrzymałem się jednak żeby z nią pogadać. Gdy byłem już pod drzwiami prowadzącymi do pokoju Zoey i Stevie zapukałem mocno. Usłyszałem głos Zoe.
-Mówiłam ,że chcę być sama Anie !- Mocno pociągnęła nosem i płakała dalej.- Idź sobie !- Położyłem głowę na zamknięte drzwi.
-To ja…-Szepnąłem. Nagle płacz ustał i słychać było siadanie na łóżku.- Chce porozmawiać kochanie.- Zbliżała się powoli do drzwi. Po chwili zamek ustąpił zobaczyłem przed sobą dziewczynę z zapuchniętymi oczami ,rozczochranymi włosami i powyginaną koszulką.
-Mogę ?- Zapytałem wskazując na pokój. Przytaknęła i mnie przepuściła. Stanąłem pod dużym oknem i czekałem aż do mnie przyjdzie. Usiadłem na duży parapet. Zoey po chwili zrobiła to samo. Była dokładnie na przeciw mnie.
-Nie lubię jak przeze mnie płaczesz…ostatnio robisz to za często.- Szepnąłem. Spojrzałem na nią i wyciągnąłem w jej stronę ręce.-Choć do mnie.-Dziewczyna chwile się wahała ale w końcu złapała mnie za dłonie. Przyciągnąłem ja do siebie i posadziłem na kolanach.- Przepraszam. Sam chciałem ,żebyś mi mówiła o wszystkim. Powinienem ci wierzyć. Ale to jest trudne…Co byś zrobiła gdybym nagle ci powiedział ,że Stevie coś przeciwko ciebie knuje ?
-Wiem ,że trudno w to uwierzyć…Ale powinieneś mi ufać.
-Ufam ci. Dlatego tu jestem. Po prostu to był dla mnie szok. Nie mówię ,że teraz zerwę kontakt z Aronem ale postaram się z Loganem coś więcej o nim dowiedzieć. Kocham cię…Tylko ty…na zawsze.
-Też cię kocham idioto.- Mruknęła i mnie pocałowała.
-Nigdy mi tak więcej nie uciekaj…- Przytaknęła i mocno się do mnie przytuliła.
-Pewnie okropnie wyglądam co ?- Zapytała i się zaśmiała wycierając ostatnie łzy.
-Dla mnie zawsze jesteś piękna…Choć wolałbym gdybyś zrzuciła te ciuchy.- Wymruczałem w jej szyję.
-Na życzenie…- Powiedziała i zdjęła bluzkę. Pocałowałem jej obojczyki po czym podniosłem i przeniosłem na łóżko.


                                                         ***

            Potarłem obolałe ramię i powiedziałem.
-Udało ci się.- Po czym rzuciłem się na Logana. Ten się zaśmiał i padł na plecy. Siedziałem na nim i przyciskałem go do ziemi.
-No dalej kochanie wyrwij mu się on nawet żaby by nie utrzymał!- Krzyczała Anie. Spojrzałem na nią podnosząc jedną brew. Buldog wykorzystując ten moment nieuwagi szybko się przekręcił tak ,że to teraz on był na górze. Zepchnąłem go z siebie nogami. Szybko wstałem i zamachnąłem się zamkniętą pięścią. Chłopak uchylił się w ostatniej chwili delikatnie przykucając. Gdy miałem uderzyć po raz drugi nagle na środek polany wszedł Matt.
-Koniec ! Starczy ! Odpocznijcie chwile.- Wziąłem od niego jeden ręcznik i podszedłem do Zoey. Mocno mnie pocałowała i powiedziała.
-Boli cię coś ? Raz mocno oberwałeś.- Złapała mnie za bolące ramie i delikatnie nim poruszyła.
-Jest…Auuua !-Zaśmiała się cicho i zaczęła mnie przepraszać.-Jest dobrze.- Zebraliśmy się w jedną zbita grupę. Usiedliśmy na polanie. Spojrzałem na rysujący się w oddali zamek.
-Dobra…myślę ,że zwykłą walkę macie opanowaną. Ale oni raczej będą używać magii.-Powiedział Młody.
-Oczywiste…-Mruknął Logan po czym Anie cicho zachichotała.
-Te treningi to dobry pomysł…Jutro zabierzcie różdżki. Będziemy ćwiczyć do upadłego. Oczywiście mowa tu też o Anie i Zoey.- Przytaknęliśmy i każdy zajął się rozmową z kimś innym. Decyzja o treningach zapadła poprzedniego dnia gdy poinformowaliśmy o naszych przypuszczeniach Anie i Matta.

-Nie wierzę…-Mruknął Matt. Anie ciągle kręciła przecząco głową.
-Skąd wiecie ?- Zapytała blondynka.
-Ja miałam wizje…a poza tym słyszałam jego rozmowę. Tylko błagam was. On nie może wiedzieć ,że wam powiedziałam bo zagroził ,że zabije mojego ojca…-Błagała Zoey. Wszyscy przytaknęli.
-Niech myśli ,że my się niczego nie spodziewamy…-Powiedział Logan.
-A może byśmy zaczęli trenować ? Żeby być przygotowani. -Powiedziałem. Wszyscy ponownie przytaknęli.- Myślę ,że on współpracuje z Ciemną czwórką. Prawdopodobnie nawet jest jednym z nich…- Logan zaczął się nad tym zastanawiać ,reszta jednak nie wiedziała o co chodzi. Zaczęliśmy im opowiadać o naszych braciach i o tym ,że chcemy ich pomścić.
-Pomożemy wam !- Powiedział Matt.
-Nie ! Wykluczone ! To niebezpieczne…nie chce ,żeby komukolwiek coś się stało. Ale dziewczyny muszą nauczyć się walczyć bo nie zawsze będziemy mogli je obronić.- Powiedziałem.
-Przestań…Will. Jestem facetem ! Sam decyduje o sobie. Pomogę wam. –Warknął Młody.
-My też nie będziemy siedzieć bezczynnie. Przydamy wam się…-Powiedziała Zoe.
-Nie. Nie pozwolę ci walczyć. Musisz jednak umieć się bronić. Jutro w nocy wyrywamy się z akademika i idziemy na polane.    

Spojrzałem na przyjaciół. Logan i Matt udawali ,że się biją a dziewczyny zawzięcie dyskutowały śmiejąc się przy tym w niebogłosy. Zerknąłem na Zoey…Taka dziewczyna zdarza się raz na milion lat. Odwróciła się w moja stronę i przywołała mnie do siebie gestem ręki. Usiadłem na trawie za nią i przytuliłem się do jej pleców.
Przede mną trudne zadanie…Tak właściwie przed nami wszystkimi, czas uporać się z przeszłością i myśleć o przyszłości. Przy tym nie możemy ponieść żądnych strat. Musimy być gotowi na wszystko…nawet na śmierć…

_____
Od Jemi: Może być :) Jest trochę krótki ale ostatnio coś nie mam zapału :) Ale spokojnie :) Jest cholernie dobrze ! :P Hahahaha :D Czas na śmierć kilku bohaterów :D Kocham te momenty ! :D Jeeeaa ! :P
Następny : Olka :*

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

9.-A ja jestem twoją dziewczyną. No, chyba… że tak nie jest… że dalej udajemy…

Szybko wymówiłam zaklęcie teleportacji i skupiłam się na ruinach zamku. Szeroko się uśmiechnęłam widząc stary zamek.  Zaczęłam wchodzić na szczyt pagórka na którym znajdowało się zamczysko.  Nagle zachwiałam się i upadłam na ziemię. Poczułam ukłucie w kostce, a potem usłyszałam ciche przekleństwo.
-Cholera…- powiedziałam i podniosłam wzrok. Chłopak podszedł bliżej i pomógł mi wstać. –Ślisko tu- wymamrotałam i stanęłam na nogach. Niestety zaraz podniosłam nogę czując w niej mocny ból, przeszywający kostkę.-To kostka.-spojrzałam na Willa. Jego włosy były jak zawsze w nie ładzie co wprawiało mnie w zachwyt. Patrzałam jak się schyla i ogląda moją kostkę.
-Skręciłaś ją- oznajmił.-Możesz chodzić ?-spytał podnosząc się do pozycji stojącej.
-Nie…- odpowiedziałam szczerze. Nie mogłam jej postawić, a co dopiero oprzeć się na niej. Nastolatek wziął mnie szybkim ruchem na ręce, a ja się do niego przytuliłam. Jak miło było poczuć jego bliskość.
-Idziemy do pielęgniarki… znowu.-powiedział. Przytuliłam się jeszcze mocniej, by poczuć jego zapach. Jego woda kolońska, tak pięknie pachniała.
-Przepraszam… Naprawdę mi przykro-czekałam, aż mi odpowie, ale on był nieugięty. Kontynuowałam- Will… Ja…- spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem. Momentalni umilkłam i spojrzałam w jego wściekłe oczy.
-Ty nic nie rozumiesz… Zależy mi na tobie jak cholera, a ty mi nie ufałaś na tyle, żeby powiedzieć, że widziałaś śmierć mojego przyjaciela!- krzyknął. Postanowiłam powiedzieć mu wszystko co czuję.
-A ty jesteś na tyle głupi, żeby nie zauważyć, że cię kocham idioto!- wrzasnęłam.-I byłam zazdrosna o Anie, bo macie taki dobry kontakt! Bałam się, że mnie odtrącisz!- cicho odetchnęłam po czym zaczęłam się wyrywać.-Puść mnie!- krzyknęłam.  Ruszyłam powoli, cicho pojękując z bólu.
-Nie dasz rady sama!- krzyknął za mną Will.
-Dam. Odwal się ode mnie!- zrobiłam kilka kolejnych kroków i upadłam na ziemię. –Nienawidzę cię!- krzyknęłam na niego w złości.
-Ja cię też! Nie mogę o tobie zapomnieć!- warknął i wszedł na mnie okrakiem. Już chciałam się uśmiechnąć, ale się powstrzymałam.  Złapał moje dłonie swoimi i przyłożył do ziemi.
-To znaczy, że też mnie kochasz.-powiedziałam już spokojniej.  Na moich ustach pojawiał się coraz to większy uśmiech. Zaczęłam się wyrywać by uwolnić dłonie i móc go przytulić. Niestety nie miałam dość siły.
-Wiem! Ale za cholerę nie wiem jak ci to powiedzieć! Zrobię to tak!- czemu nadal krzyczał? Nie maiłam czasu o tym myśleć, bo już czułam na swoich wargach jego słodkie usta. Czując, że puścił moje ręce obróciłam go, tak że teraz ja byłam u góry.-Jedna zasada z mojej strony. Masz mi mówić o wszystkim! –krzyknął.
-Ja też mam zasadę. Masz ze mną porozmawiać o problemie, a nie od nich uciekać głupku.!- warknęłam i pocałowałam go. Swoje dłonie zatopiłam w jego gęste włosy, a czując jego dłonie na mojej pupie uśmiechnęłam się pomiędzy pocałunkami.
-Tylko ty-szepną cicho.
-Umierałam z tęsknoty…- wyszeptałam.

***

Każdą wolną chwilę spędzałam w towarzystwie Willa i przyjaciół. O dziwo  nawet Stevie zaczęła z nim rozmawiać bez wyzwisk.  Siedziałam przy stole, na stołówce wraz z całą paczką w tym Stevie, która teraz się do niej wliczała. Ostatnio coraz rzadziej zdarzały mi się wizje, a Will dalej powtarzał, że mam mu mówić o wszystkich.
-Zoey jesteś gotowa do zaliczenia z wróżbiarstwa?- spytała Judy i przytuliła się do Arona. Nie mogłam się na nich napatrzeć. Byli doskonałą parą.
-Średnio. Ostatniego wieczoru byłam zajęta.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do Willa, który mnie przytulił. Spojrzałam zaskoczona na Stevie nie widząc żadnej reakcji.-Stevie żadnego ble… fuu… Czy coś?- dziewczyna tylko pokiwała przecząco głową i zaczęła grzebać w spaghetti. Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę po czym wyszliśmy z stołówki i rozeszliśmy się. Szłam już w stronę Sali na kolejną lekcję, gdy zorientowałam się, że zapomniałam zeszytu z wróżbiarstwa.
-Zapomniałam zeszytu zaraz wracam.-powiedziałam do Stevie i pobiegłam w stronę jadalni.
-Tak… Wszystko idzie zgonie z planem… Pogodzili się… Tak, mam ich na oku… Will to idiota nic nie podejrzewa…- wzięłam głęboki wdech i zaczęłam zachowywać się całkiem normalnie- Kończę. Narka.- powiedział cicho i się minęliśmy. Nie docierało do mnie to co usłyszałam, a zwłaszcza to kto to wszystko mówił. To nie mogła być prawda. Musiałam się przesłyszeć. Biegłam w stronę Sali od wróżbiarstwa z łzami w oczach. Zagryzłam wargę by powstrzymać się od łez i zwolniłam krok wchodząc na główny hol. Uczniowie byli już w klasach. Powoli weszłam do swojej klasy i usiadłam w ławce.

***

Całą lekcję myślałam o tym czy powiedzieć Willowi o tym co podsłuchałam.  Postanowiłam zrobić to następnego dnia gdy ochłonę i będę mogła racjonalnie myśleć.  Dzisiaj Stevie miała korki z czarnej magii więc wracałam sama. W połowie drogi do akademika poczułam ból głowy. Mimo to szłam dalej. Gdy jednak ból jeszcze mocniej napierał na mnie przyklękłam i uparłam się plecami o ścianę.
Dwóch mężczyzn w pelerynach stało przede mną i rozmawiało. Pod ścianą siedziałam ja i patrzałam na nich z przerażeniem.
-Co z nią zrobimy?- spytał jeden z nich doskonale znałam ten głos. Zadrżałam na wspomnienie dziwnej rozmowy telefonicznej obok stołówki.
-Jak myślisz? Zabawimy się, a potem… Zabijemy.- powiedział i spojrzał na dziewczynę w kącie.-Myślisz, że Willowi by się to podobało?- spytał ten sam i ukląkł przed dziewczyną. Drugi stanął twarzą do mnie i już byłam pewna kim jest.
-Zostawcie go w spokoju.!-mój głos był mi tak obcy. Wyczułam w nim tyle nienawiści i wściekłości co nigdy.
Otrząsnęłam się i podniosłam do pozycji stojącej. Zaczęłam biec w stronę akademika chłopców. Gdy natknęłam się na Arona stanęłam naprzeciwko niego i spojrzałam na niego wściekle.
-Jak mogłeś?- spytałam. -Byłeś jego przyjacielem…, a Judy?- czułam jak do oczu napływają mi łzy. Jeszcze dziś na obiedzie miałam ich za przykładną parę, a on ją tylko wykorzystywał. Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę jednej z wnęk.
-Więc wiesz?- przytaknęłam i zaczęłam się wyrywać.- Cokolwiek powiesz komukolwiek o mnie, a nie zabiję cię, a twojego ojca.- zamarłam na chwilę, ale zaraz potem odezwałam się.
-Nie odważysz się.-nadgarstek zaczynał mi drętwieć.
-Założymy się?- w jego oczach widziałam radość z tego, że robi mi krzywdę. Na jego ustach widniał uśmieszek, a on sam zapewne śmiał się w duchu ze mnie. Wypuścił mnie i rozejrzał się w koło. Przyłożył mi do usta palec i zaczął nim jeździć po twarzy.- Pamiętaj.-powiedział mi cicho do ucha i pocałował w czoło. Gdy tylko zniknął za rogiem opadłam na ziemię. Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Jednak wiedziałam czego nie mogę zrobić.  Nie mogłam powiedzieć o niczym ani Stevie, ani Willowi, ani nikomu. Życie mojego ojca było ważniejsze od mojego. Wyjęłam z kieszeni telefon i odczytałam wiadomość, która właśnie do mnie przyszła.
,,Pamiętaj o ojcu”- wstałam szybko i wbiegłam do akademika chłopców. W salonie zastałam całą paczkę łącznie z Aronem. Nie miałam zamiaru unikać spotkań z nim. Will podniósł się i podszedł do mnie.
-Co się stało?- spytał.- Masz całe czerwone oczy.- zamrugałam kilka krotnie i się uśmiechnęłam.
-Jak ty się o mnie martwisz.- pocałowałam go delikatnie w usta.-Nic po prostu okres mi się spóźnia, boję się, że…- chłopak wybałuszył oczy i spojrzał na mój brzuch. Wybuchłam śmiechem.-Głuptasie ja mam tak zawsze. Nie bój się. Nie jestem w ciąży.-widać było, że odetchnął z ulgą. Pociągnął mnie do siebie do pokoju i usiadł na łóżku. Przyciągnął mnie do siebie tak, że siedziałam mu na kolanach.
-Pamiętaj, że masz mi mówić o wszystkim.-powiedział pomiędzy pocałunkami w szyję. Obróciłam się do niego przodem i usiadłam na nim okrakiem.
-Wiem.- pocałowałam go w usta i mocno przytuliłam. Cieszyłam się, że mam na kim polegać.- Wiem.-  powtórzyłam. Chłopak wtulił się w moją pierś, a ja napawałam się jego pięknym zapachem.  Nie wiedziałam co robić. Musiałam mu powiedzieć. Bałam się. Może Aron by się nie dowiedział zaryzykowałam. -Will?- chłopak podniósł wzrok i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Tak kotku?- powiedział i posadził mnie na łóżku po czym usiadł obok mnie. Oparłam głowę o jego ramię. Postanowiłam powiedzieć mu tylko o telefonie i sprawdzić jak zareaguje.
-Słyszałam rozmowę Arona z… kimś.- spojrzałam na chłopaka, a na jego twarzy zobaczyłam tylko uśmiech.
-Iii…?- przełknęłam głośno ślinę.
-Oni coś knują przeciwko tobie.- mina chłopaka z poważniała. Podniósł się gwałtownie i stanął naprzeciwko mnie.
-Aron był u mnie przed tobą.  Powiedział, że podsłuchiwałaś go.-spojrzał przez okno.-On jest moim przyjacielem. –stanęłam przed nim i złapałam go za dłonie.
-A ja jestem twoją dziewczyną. No, chyba… że tak nie jest… że dalej udajemy…- czułam jak zbiera mi się na płacz. Zacisnęłam dłonie w pięści.
-Nie… Zoey. Ja cię kocham naprawdę, ale ufam Aronowi. Nie każ mi wybierać.
-Masz mi tylko zaufać!- krzyknęłam. Czułam jak po moich policzkach kapią łzy. Wybiegłam z pokoju. Omijając salon spojrzałam na wszystkich i nie zauważyłam tak Arona. Wybiegłam szybko z salonu. Słysząc za sobą kroki przyspieszyłam.
-Zoey!- krzyczała Anie. Prze nikłam przez mur i wbiegłam do swojego pokoju. Zaraz po tym usłyszałam pukanie do drzwi. –Co się stało?- spytała dziewczyna.
-On mi nie wierzy!- krzyknęłam przez łzy.-Wyjdź… proszę..-wyszlochałam. Usłyszałam tylko zamykanie drzwi.

__________________________
 Od Oli: Czy mi się podoba?? Może być,nie należy do najlepszych, ale najgorszy też nie jest. Jest przeciętny i tyle. Cztery strony w wordzie. Nie całe. Nie mam nic więcej do dodania...
Następny: Jemi:)

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

8.- Nikt kur*a nie będzie przeszkadzał prawdziwej miłości ! Zaczynamy akcję o nazwie „Debil Will ma zrozumieć ,że jest zakochany w Zoey !”

                                                           Will

            Przytuliłem ją mocniej do siebie.
-Będzie dobrze…- Szepnąłem w jej stronę przedzierając się przez korytarz zatłoczony przez uczniów. Gdy ktoś widział ,że niosę na rękach nieprzytomną Zoey każdy się usuwał z drogi. Niestety to trwało. W końcu zauważyłem drewniane drzwi z napisem „Pielęgniarka”.
            Patrzyłem  nieprzytomnie na twarz Zoey…Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Miałem mieszane uczucia…szok, złość i ból ,że moja własna dziewczyna mi nie ufa. Usłyszałem głos Logana :
-Odpuść jej trochę…Może po prostu bała się jak na to zareagujesz.- Mruknął a siedząca obok mnie Anie złapała mnie za rękę. Wyrwałem dłoń z jej uścisku i podszedłem do mojego przyjaciela.
-Odpuścić ? Nawet nie wiesz co ona widziała…To zagrażało nie tylko mi ale w dodatku jej ! Jak mogła być taka głupia i naiwna ?! Ona po prostu mi nie ufa i tyle…- Powiedziałem siadając niespokojnie na swoim poprzednim miejscu. Buldog westchnął i wyszedł z pokoju dziewczyn.
-Will…- Szepnęła ostrożnie Anie.- Rozumiem ,że to dla ciebie trudne, ale postaraj się ją zrozumieć…-W tym momencie do pomieszczenia wbiegli Matt , Aron i Judy. Ta ostatnia mnie mocno przytuliła.
-Co się stało ?- Zapytał Aron.
-Nic poważnego…Zoey miała wizje i po prostu nad nimi nie panowała.- Powiedziałem cicho.
-Wiedziałeś o tym ?- Powiedział Matt. Spojrzałem na niego wściekły i warknąłem.
-Nie. Myślisz ,że gdyby mi ufała i wyznała całą prawdę to by teraz leżała TU nieprzytomna ?!- Aron rzucił mu wściekłe spojrzenie za niewyparzony język. Po chwili Młody ugiął się wpół i złapał za brzuch.
-Dzięki.- Mruknąłem do Arona za to ,że mu przywalił.
-Jak się obudzi to mnie poinformujcie, musimy lecieć z Aronem na ten kurs z Czarnej Magii.- Przytaknąłem a oni wyszli. Zerknąłem spod byka na Młodego.
-Ja też musze lecieć…Pa- Po chwili już go nie było. Usiadłem na krześle i schowałem twarz w dłoniach. Co mam teraz zrobić ? Usłyszałem za sobą ruch, byłem pewny ,że Logan wrócił do pokoju. Nagle oczy Zoey zaczęły się powoli otwierać. Rozejrzała się dookoła. Zatrzymała się na mojej twarzy.
-Czemu mi nie powiedziałaś ?- Warknąłem.
-Czego?- Zapytała trochę zmieszana. Judy spojrzała na mnie karcącą. Było mi by o wiele łatwiej gdyby nie przyglądaliby mi się przyjaciele. Po chwili z krzesła podniosła się Anie i razem z Buldogiem opuścili pomieszczenie. Odwróciłem się plecami do Zoey i wziąłem głęboki oddech.
-Że masz wizje. Musze dowiadywać się o tym od pielęgniarki?! Własna dziewczyna ma przede mną sekrety!- Zacisnąłem ręce w pięści i spojrzałem na nią wściekły.
-Każdy ma sekrety. Ty na pewno też.-Chciałem jej przerwać ale mi nie pozwoliła, kontynuowała dalej.- Bałam się, że mnie odtrącisz. Będę dla ciebie dziwolągiem.- W jej oczach stanęły łzy. Poczułem się okropnie…nienawidziłem doprowadzać do łez ludzi na których mi zależało. Po chwili jednak odrzuciłem od siebie to uczucie.
-Myślałem, że znaczę dla ciebie coś więcej... Pomyliłem się...- Szepnąłem i wyszedłem szybkim krokiem z pokoju. Po drodze minęła mnie Stevie, rzuciła mi wściekłe spojrzenie i zniknęła za drzwiami. Przy wyjściu z akademika dziewczyn złapała mnie Anie.
-Will…Will- Mówiła próbując mnie zatrzymać.
-Zostaw mnie…- Mruknąłem i wyrwałem się jej.
-To nie tak ! Wy…-Szybkim ruchem odwróciłem się w jej stronę. W moich oczach były łzy…łzy złości , smutku i bólu.
-Nie ma żadnych NAS ! To koniec…- To ostatnie szepnąłem i wyszedłem z budynku na parkan. Podbiegła do mnie i przytuliła. Po chwili już klęczałem na trawie i uderzałem w nią dłońmi. To musiało się tak skończyć…Musiało.

                                                           ***

            Dni spokojnie mijały. Z drzew zaczęło spadać coraz więcej kolorowych liści…
-Will !- Krzyknął Aron rzucając we mnie książką.
-Auuu! – Warknąłem pocierając bolące miejsce.- A może byś tak po ludzku próbował zwrócić moją uwagę ?
-Przepraszam…Chodź na Zielarstwo.- Wziąłem moją torbę i przewiesiłem ją przez głowę. Szliśmy koło siebie w ciszy. W korytarzu mijaliśmy pełno ludzi. Patrzyłem odważnie przed siebie. Czas już się pozbierać po Zoey… W oddali widziałem niewielką sylwetkę w długich ciemnych spodniach i brązowej tunice. Tuliła do siebie mocno książki patrząc nieprzytomnie na przyjaciółkę. Głośno przełknąłem ślinę. Moje serce zaczęło walić jak oszalałe ponownie rozbijając się na miliony kawałków. Zacisnąłem mocniej zęby i opuściłem wzrok. Przejdę obok niej…przejdę.
-Nie dam rady…Powiedz ,że źle się czuję.- Mruknąłem i szybko się odwróciłem. Po pewnym czasie wchodziłem już do pokoju rzucając plecakiem o ścianę.
            Westchnąłem po raz kolejny.
-Will chodź na imprezę ! Będzie fajnie…- Powiedział Matt tańcząc po pokoju. Blado się uśmiechnąłem i powiedziałem.
-Nie mam ochoty na imprezowanie.- Wyszedłem z pokoju kręcąc różdżką w rękach.

Tymczasem akademiku chłopców :

            Brunet szedł szybkim krokiem do pokoju Arona.
-Odmówił. Znowu !- Warknął gniewnie siadając na kanapie niedaleko Anie.
-Oni muszą do siebie wrócić…-Szepnęła Judy.
-Obydwoje cierpią…-Dodała Anie. Nagle drzwi pokoju się otworzyły i stanęła w nich zdyszana Stevie.
-Trzeba coś zrobić ! Ona płacze trzeci dzień z rzędu !- Krzyknęła. Blondyn kiwnął na nią ręką żeby weszła.
-Jak to zrobimy ?- Zapytał Młody.
-On będzie wściekły.- Powiedział Logan.
-Przynajmniej nie będzie cierpiał.- Powiedziała Judy.
-Ona go kocha…-Wszyscy spojrzeli na opuszczoną głowę Stevie.- Wczoraj mi powiedziała ,że się w nim zakochała.
-Działamy !- Powiedział Aron nagle angażując się w całą akcje. Wszyscy spojrzeli na niego dziwnie.- Nikt kur*a nie będzie przeszkadzał prawdziwej miłości ! Zaczynamy akcję o nazwie „Debil Will ma zrozumieć ,że jest zakochany w Zoey !”- Wszyscy mu przytaknęli i pochylili się nad małym stolikiem.

Pisane w trzeciej osobie :

            Plan był dokładnie zaplanowany dzięki całej paczce przyjaciół. Aron i Judy stali na korytarzu przed drzwiami jednego z pokoi.
-Pamiętasz co masz zrobić ?- Zapytał ją głaszcząc jej włosy.
-Jasne skarbie.- Szepnęła i pocałowała go w usta. Gdy odchodził zaczepnie uderzyła go w tyłek. Ten się odwrócił i spojrzał na nią rozbawiony. Puściła mu oczko i wtargnęła do pokoju.
-Nie ! Ja nie wytrzymam z tym debilem ani chwili dłużej !!- Krzyczała wchodząc.
-Judy ? Co się stało ?- Zapytał Will podchodząc do niej i łapiąc ją za ramiona. Nagle jej twarz zaczęła przybierać ponury wyraz a ona cicho piszczeć.
-Ty nie wiesz co się stało ?- Zapytała. Gdy pokręcił przecząco głową wybuchła płaczem i ryknęła na niego.- To przez was…Przez facetów !- Chłopak stał oniemiały i patrzył jak blondynka wymierza w niego palcem.-Jesteś w tym spisku…Ja to wiem…Wiem wszystko Will…- Jej oczy zaczynały świecić szaleńczym blaskiem.
-Gdzie jest Aron ?- Nagle zaczęła jeszcze głośniej płakać.- Uspokój się i powiedz o co chodzi.- Judy nagle wybiegła z pokoju. Po zatrzaśnięciu drzwi przybiła piątkę z Aronem.
-Kurs aktorski nie jest ci potrzebny -Szepnął.- Moja kolej. Idź po Stevie.- Przytaknęła. Wziął głęboki oddech i wszedł do pomieszczenia.
-Gdzie ona jest ?!- Warknąłem.
-Judy ? - Zapytał Will wstając i podchodząc do bruneta.
-Tak ona ! Gdzie jest ?!
-Przed chwilą tu była powinieneś złapać ją na korytarzu…- Aron wybiegł. Poczekał na korytarzu na Stevie. Ta machnęła na niego ręką ,że może iść po czym wparowała do pokoju chłopaka.  
-Weź mnie ! Tu  i teraz !- Krzyknęła rzucając się na niego okrakiem. Ten przerażony na nią spojrzał. Stevie bardzo długo protestowała i wręcz błagała o to aby przerobić jej wejście ale inni byli nieubłagani. Ten plan szczególnie podobał się Mattowi który miał zrobić coś podobnego tylko z Zoey.
-Stevie…Co ty tu robisz ?- Zakryła jego usta palcem i mocno się o niego otarła. Zdjął ją z siebie po czym zapytał.- Czy wam wszystkim odwaliło ?! A ty mnie przecież nienawidzisz !
-W sumie racja…Ciota !- Krzyknęła jeszcze wychodząc. Will pokręcił głową i już miał wyjść gdy nagle do pokoju wpadła całująca się para.
-Will…mógłbyś nie wracać na noc do akademika ? Dzięki.- Powiedział Logan i go wypchnął z pokoju zamykając za nim drzwi.
-To była Anie ?- Zapytał sam siebie. Jeżeli miał nie wracać na noc to już wiedział gdzie się udać.
-Poszedł !- Krzyknęła Anie i skradła jeszcze jednego buziaka od przyjaciela. Wyjęła telefon i poinformowała o tym Matta. Czas na jego wisienkę na torcie.
            Brunet cicho zapukał do drzwi. Usłyszał jak ktoś się podnosi i powoli je otwiera. Po chwili widział w szparze brązowe oko.
-Matt ?- Zapytała zdziwiona Zoey otwierają mocniej drzwi.
-Wiem ,że mnie pragniesz…-Wymruczał powoli się do niej zbliżając. Odepchnęła go i krzyknęła.
-Oszalałeś ?!
-Nie…wiem ,że za mną szalejesz.- Puścił jej oczko. Ta szybko wzięła różdżkę i wybiegła z pokoju. Tym razem jej się uda. Pomyślała o zamku, w ruinach którego pierwszy raz całowała się z Willem.

                                                               ***

Pisane w pierwszej osobie :
            Przedarłem się przez gęstwinę paproci i wszedłem na sam szczyt zamku. Usiadłem przed zburzoną ścianą na trawie i zacząłem myśleć. Judy pokłóciła się z Aronem, Stevie chciała mnie przelecieć a Logan i Anie prawdopodobnie teraz zabawiają się ze sobą w moim pokoju. Nawet przyjaciół nie mam normalnych. Pokręciłem przecząco głową próbując wyrzucić z głowy te obrazy. Brązowe oczy…ciemne długie włosy , słodki uśmiech i…
-I znowu to robię…-Mruknąłem. – Wizje… Ona widziała śmierć Logana…- Nie dopuszczę do tego. Przyszłość zawsze można zmienić. Wystarczy ,że nie będzie go tam ze mną. Z rozmyślań wyrwał mnie dziewczyński pisk. Podniosłem się z miejsca i pobiegłem za tym dźwiękiem.
-O kur*w…- Wyrwało mi się. Dziewczyna podniosła wzrok i powiedziała.
-Cholera…- Podbiegłem do niej i pomogłem jej wstać z trawy.- Ślisko tu.-Moje serce biło z oszałamiającą prędkością. Poczułem jej zapach…gorące kakao. Gdy postawiła swoje nogi na mokrej trawie jęknęła i podniosła jedną z nich.-To kostka.
-Skręciłaś ją…- Powiedziałem schylając się i ją oglądając.-Możesz chodzić ?
-Nie…- Szybkim ruchem wziąłem ją na ręce i szepnąłem.
-Idziemy do pielęgniarki…znowu.- Przytuliła się do mnie mocno i powiedziała.
-Przepraszam…Naprawdę mi przykro.- Gdy nie odpowiedziałem kontynuowała.- Will…Ja…- Spojrzałem na nią wściekły.
-Ty nic nie rozumiesz…Zależy mi na tobie jak cholera a ty mi nie ufałaś na tyle ,żeby powiedzieć ,że widziałaś śmierć mojego przyjaciela !-Krzyknąłem.
-A ty jesteś na tyle głupi ,żeby nie zauważyć ,że cię kocham idioto ! I byłam zazdrosna o Anie bo macie taki dobry kontakt ! Bałam się ,że mnie odtrącisz !-Darła się na mnie. –Puść mnie !- Wyrwała się z moich objęć i zaczęła wolno iść jęcząc gdy stawiała bolącą nogę na ziemi.
-Nie dasz rady sama !- Krzyknąłem za nią.
-Dam ! Odwal się ode mnie !-Po kilku krokach upadła. Podbiegłem do niej i ją przytuliłem.- Nienawidzę cię !
-Ja cię też ! Nie mogę o tobie zapomnieć !-Warknąłem wchodząc na nią okrakiem i przytrzymując jej ręce własnymi ,mocno dociskając do ziemi nad jej głową.
-To znaczy ,że też mnie kochasz !- Powiedziała próbując się wyrwać.
-Wiem ! Ale za cholere nie wiem jak ci to powiedzieć ! Zrobię to tak ! – Przyssałem się mocno do jej ust puszczając jej ręce. Sprawnie mnie obróciła tak ,ze to teraz ona była na mnie.
-Jedna zasada z mojej strony ! Masz mi mówić o wszystkim !- krzyknąłem.
-Ja tez mam zasadę ! Masz ze mną porozmawiać o problemie a nie od nich uciekać głupku !- Warknęła i teraz to ona mocno mnie pocałowała. Zatopiła dłonie w moje włosy a ja swoje położyłam na jej pupie.
-Tylko ty…-Szepnąłem między pocałunkami, ona cicho się zaśmiała i powiedziała.
-Umierałam z tęsknoty…- Po chwili nie mieliśmy już na sobie żadnych ubrań a Zoey wygięta w łuk powtarzała cicho moje imię.


____
Od Jemi: Cztery strony w wordzie :D Nawet mi się podoba :)Ale mam małe zastrzeżenie...Co do tej ostatniej kłótni...Wydaje mi się ,że Will powinien trochę oberwać :D Haha :P Mam nadzieję ,że się podoba ;)
Dedykacja: Ten rozdział dedykuje wszystkim moim znajomym , rodzinie i przyjaciołom :) Dzięki wam te urodziny były niezapomniane :) Dziękuję Monice za zarapowanie mi "Happy birthday to you" :) Dziękuję Vanessie za wspaniały prezent :) Już czytam "Upadłych" ;) Dziękuję tym wszystkim którzy mi słali życzenia i dzwonili do mnie z nimi :) Kocham was ;* (16 sierpień 2011 rok najlepsze niepalowane urodziny pod słońcem;))
Następny : Olka :) Ciekawe co teraz wymyślisz :D haha :P

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

7.Bałam się, że mnie odtrącisz. Będę dla ciebie dziwolągiem.

Zoey
     Wyszłam z łazienki w ręczniku i zobaczyłam siedzącą na łóżku Stevie. Dzisiaj nie widziałam jej jeszcze w ogóle. Podbiegłam do niej i mocno uściskałam.
-No i jak tam Will?-spytała. Nie wyglądała na zbytnio ciekawą.
-Nie, to nie. Nie opowiem ci jak to straciłam dziewictwo.-na twarzy dziewczyny zobaczyłam szok. Zaraz potem wściekłość. Podniosła się z łóżka i zaczęła chodzić w tą i z powrotem po pokoju.
-Myślałam, że jesteś mądrzejsza.!-powiedziała podniesionym głosem i usiadła z powrotem na moim łóżku.-Ok. Teraz to cię zostawi na sto procent. Znając życie już się do jakiejś przystawiał.- odwróciłam wzroki podeszłam do szafy. Nie chciałam teraz słuchać jej paplaniny jaki to Will jest okrutny. Założyłam na siebie pierwszy lepszy top, rybaczki i wyszłam z pokoju. W salonie spotkałam Sam, która patrzała na mnie z drwiną.
-Jak ci minął weekend?-spytała. Wyminęłam ją tylko i wybiegłam z szkoły. Szłam przed siebie nie zważając na mijających mnie śmiertelników. Wyjęłam różdżkę i pomyślałam o tym wspaniałym miejscu. Musiałam pobyć w odosobnieniu. Bez Anie, Sam czy nawet Stevie. Nie znałam jego nazwy w końcu byłam tam tylko raz. To w tamtym zamku chciałam się teraz znaleźć. Zobaczyć te ruiny znowu. W głębi duszy liczyłam, że spotkam tam Willa. Wypowiedziałam zaklęcie teleportacji i skupiłam się na tym fascynującym miejscu. Gdy otworzyłam oczy przede mną widniał zamek, jeśli mogę go tak nazwać, ale całkiem inny. <zobacz>.
-Cholerna teleportacja.-szepnęłam i ruszyłam w kierunku wzgórza. Im byłam bliżej tym bardziej bolała mnie głowa. Był to niezwykle specyficzny ból. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego. Gdy znajdowałam się zaledwie sześćdziesiąt metrów od zamczyska przyszła wizja.  
     Była nadzwyczaj wyraźna, ale nie przedstawiała niczego złego. Widziałam przytulającego się Willa. Postać, którą tak tulił była do mnie odwrócona tłem. Gdy już się odwróciła rozpoznałam w niej Anie. Dopiero potem się zorientowałam, że Will płakał. Policzki dziewczyny były suche. Czyli to ona go pocieszała, a Will mimo swojej twardej postawy, uronił łzę. Rozglądał się w koło szukając kogoś wzrokiem. Wypuścił dziewczynę i podszedł bliżej mnie. Przecież mnie tu nie było na prawdę. Zatrzymał się kilka centymetrów ode mnie  i opadł na kolana.
 Gdy się otrząsnęłam siedziałam już na ziemi. Byłam cała spocona. Strasznie denerwowały mnie te wizje. Zwłaszcza to, że nigdy się ich nie spodziewałam. Jak miałam to tłumaczyć Willowi? Zaraz by pomyślał, że ma dziewczynę chorą psychicznie. Spojrzałam na bransoletkę od niego i jeszcze raz na wygrawerowany napis na serduszku. ,,Tylko ty". Zagryzłam wargę i podniosłam się. Musiałam to wszystko sobie poukładać w głowie. Wyjęłam różdżkę. Miałam już wymawiać zaklęcie gdy zobaczyłam zbliżające się w moją stronę postacie. Miały czarne peleryny z kapturami, które zakrywały im głowy. Poruszali się powoli. Zza czarnego materiału widać było umięśnioną sylwetkę. Szybko wypowiedziałam zaklęcie i po chwili stałam na korytarzu w szkole. Usiadłam w jednej z wnęk i zanurzyłam twarz w dłoniach. Gdy usiadła obok mnie dziewczyna spojrzałam na nią. Ania uśmiechnęła się do mnie i przybliżyła.
-Zoey coś się stało?- poczułam jak po moim policzku spływała łza. Otarłam ją szybko i uśmiechnęłam się. Teraz musiałam schować do kieszeni swoją zazdrość i się uspokoić.
-Nic. Po prostu nie daję sobie rady.- Anie przytuliła mnie jak prawdziwa przyjaciółka i odsunęłam moje włosy na bok. Stevie nigdy nie była taka czuła, a mimo to kochałam ją. Anie była miła, ale... inna.
-Chodzi o Willa prawda?-  nie mogłam powiedzieć jaj o wizji więc przyznałam jej rację. Wolałam rozmawiać z nią o nim niż o mojej zdolności. Przytaknęłam i oparłam głowę o jej ramieniu.
-Nie wiem... Gubię się w tym wszystkim... Niby udajemy, ale ja czuję coś więcej... Chcę by było coś więcej...-powiedziałam i spojrzałam w jej oczy. Nie widziałam w nich ani grama złości czy nienawiści jak w przypadku Sam. Tylko zrozumienie. Dziewczyna przytaknęła i jeszcze raz mnie przytuliła. Pierwszy raz od przyjazdu tutaj mogłam z kimś porozmawiać o wszystkim. No, prawie wszystkim. Ale o wizjach też miałam zamiar ją poinformować tylko później. Z Stevie tak nie mogłam. Ona zaraz była wściekła, że popełniam błędy. Chciała mnie chronić za wszelką cenę, ale ja tego nie potrzebowałam.
-Widzisz. Miłość jest skomplikowana. Nie umiem zbytnio ci pomóc, ale jeśli chcesz się komuś wyżalić to jestem do dyspozycji.-powiedziała i szeroko się uśmiechnęła. Podniosłyśmy się i poszłyśmy w stronę salonu. Anie ciągnęła za sobą walizkę ,a ja jej drugą. Gdy weszłyśmy do salonu zaczęły się szepty.-Nie przejmuj się. Zaraz im się znudzi.-powiedziałam cicho do Anie, a ona przytaknęła.-Dziewczyny to Anie.Nasza nowa koleżanka i współlokatorka Sary.- Sara pomachał przyjaźnie dziewczynie i podbiegła do nas. Złapała Anie za rękę, wyrwała mi jej drugą torbę i pociągnęła ją do pokoju. Stevie siedziała na podłodze z wściekłą minę i patrzała prosto w telewizor.
        *** 

Na śniadaniu nic nie zjadłam. Byłam zbyt z kołowana i zdenerwowana. Byłam coraz bardziej wyczerpana, ale nie zwracałam na to uwagi. Stevie jednak nie odpuszczała. Podstawiła mi pod nos płatki i patrzała uważnie. Odsunęłam miskę od siebie i się podniosłam. Zaraz jednak opadłam na krzesło z powrotem. Ból głowy nie dawał mi spać, a teraz nawet chodzić. Gdy poczułam na ramionach ciepłe dłonie Willa od razu się rozweseliłam. Na mojej twarzy zawitał szczery, ale słaby uśmiech. Usiadł obok nie zważając na Stevie, która udawała odruch wymiotny.
-Coś słabo wyglądasz.-powiedział i pocałował mnie w usta. Nie umiałam tego ukryć. Zaraz mieliśmy iść na lekcję obrony przed czarną magią w terenie, a ja nie mogłam się podnieść.
-Źle się czuję...-powiedziałam i oparłam głowę o jego ramię.-Całą noc nie spałam.-westchnęłam i spojrzałam w stronę Anie, która dawała Willowi nie znane mi znaki.
-Cały czas ci to mówię.-powiedziała Stevie i zabrała się za pałaszowanie kanapek z pomidorem.
-Nie ważne. Chodźmy się przejść przed lekcjami.-powiedziałam i wstałam z miejsca, ciągnąc za sobą Willa. Gdy wyszliśmy już na dwór zaczęło kręcić mi się w głowie. Przykucnęłam i wzięłam głęboki wdech. Will złapał mnie w pasie i mocno trzymał.
-Dobra Zoey idziemy do pielęgniarki i to już.-powiedział. Jego słowa docierały do mnie z opóźnieniem. Obraz przed oczami zaczął mi wirować w kółko. Czułam jak Will niesie mnie, a zaraz potem zemdlałam.
***
Obudziłam się u siebie w pokoju. Koło mnie siedziała Anie i Will. Przyglądali mi się badawczo jak jakiemuś kosmicie. Rozejrzałam się w koło i zobaczyłam w drzwiach Buldoga. Uśmiechał się przyjaźnie lecz nie widziałam tego uśmiechu u Willa. Na jego twarzy widziałam raczej złość i pogardę. Patrzył na mnie z taką wściekłością w oczach jakiej jeszcze nigdy nie widziałam. Gdy chciałam złapać go za rękę podniósł się z łóżka i odwrócił tyłem do mnie.
-Czemu mi nie powiedziałaś?-spytał zaciskając zęby. W pierwszym momencie poczułam się podle, ale sama nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Czego?-powiedziałam cicho. Anie poklepała mnie pocieszająco po dłoni i wyszła z pokoju razem z Loganem.  Usiadłam na łóżku i patrzałam w plecy Willa. Gdy się obrócił był spokojniejszy, ale nadal zdenerwowany.
-Że masz wizje. Musze dowiadywać się o tym od pielęgniarki?! Własna dziewczyna ma przede mną sekrety!-krzyczał. Tak zdenerwowanego nie widziałam go jeszcze nigdy. Zaciskał dłonie w pięści i powstrzymywał się, by się na mnie nie rzucić. 
-Każdy ma sekrety. Ty na pewno też.-już chciał mi przerwać, ale mu nie dałam.- Bałam się, że mnie odtrącisz. Będę dla ciebie dziwolągiem.-powiedziałam przez łzy. Na chwilę zobaczyłam w jego oczach ból, ale zaraz znowu odrazę i wściekłość.
-Myślałem, że znaczę dla ciebie coś więcej... Pomyliłem się...-powiedział i wybiegł z pokoju trzaskając drzwiami. Po moich policzkach płynęło coraz więcej łez. Gdy do pomieszczenia weszła Stevie widziałam na jej twarzy ból, ale nie zły. Podeszła do mnie i mocno przytuliła. Pierwszy raz chyba z własnej woli. Ukryłam twarz w jej t-shirt. Odsunęłam się i spojrzałam przez okno. Moja wizja właśnie się sprawdzała. Will trzymał w objęciach Anie. Will płakał. Tak samo jak w mojej wizji chłopak ukląkł na trawie i zaczął walić w nią dłońmi. Oparłam czoło o szybę i pomyślałam....To już koniec...

____________
Od Oli: Napisałam. Myślałam, że będzie gorzej, ale może być. Trochę zmieniłam akcję tą kłótnię, no i Will wie o wizjach Zoey, ale nie szkodzi. Sądzę, że Jemi wszystko wyprostuje :)
Następny: Oczywiście Jemi :)

środa, 10 sierpnia 2011

6. Myślałem ,że już nie mam omamów ale ona tak samo fałszuje jak Anie i nawet ma identyczne oczy…


                                                         Will

            Mgła powoli zakrywała całą okolicę. Westchnąłem i oparłem głowę o szybę. Piękne , wiecznie zielone niziny rozciągały się długimi pasmami. Kontrastowały z nimi drzewa których liście zaczynały żółknąć, przybierając kolory jesieni. Już niedługo…
Zerknąłem na śpiącą Zoey.
-Czemu taka jesteś ?- Zapytałem głaszcząc jej ciemne włosy.- Czemu chcę przy tobie ciągle być i cię bronić choćby własną piersią ?- Delikatnie drgnęła i przytuliła się do mnie mocniej.
Dlaczego ona jest dla mnie taka ważna ?
Pytania, pytania…a gdzie odpowiedzi ? Oto kolejne pytanie.
-Może odpowiedzi są bliżej niż myślisz…- Usłyszałem. Wzdrygnąłem się przestraszony. Drzwi od naszego przedziału były otwarte. Stała w nich ładna blondynka z walizką w ręce.
-Mogę się dosiąść ?- Przytaknąłem i się do niej uśmiechnąłem. Pasma złocistych włosów spadały na jej delikatnie zaokrąglone ramiona. Pełne usta wygięły się w uśmiechu. Szybko go odwzajemniłem. Wyjęła z torby podręcznej książkę. Okładka głosiła „Cień Wiatru” Carlos Ruiz Zafón.
-Może ją po prostu kochasz ?- Zapytała nie odrywając od niej wzroku.
-Ja nigdy nie kochałem…Nie wiem jak to jest.- Mruknąłem ilustrując jej piersi. Uśmiechnęła się.
-„Obca osoba widzi nas takimi, jakimi jesteśmy , a nie takimi, jakimi staramy się jej wydać.”- Przeczytała przejeżdżając szczupłym palcem po jednej ze stron.- Wiem kim jesteś i co próbujesz ukryć przed samym sobą i przed światem Williamie.- Spojrzałem na nią przerażony.
-Skąd znasz moje pełne imię ?
-Sam mi je wyjawiłeś…- Szepnęła uporczywie przewracając kolejną stronę książki. Patrzyłem na nią zaskoczony. Nagle podniosła głowę i spojrzałem jej głęboko w ciemne oczy.- Nie poznajesz mnie ? 
Moje serce zaczęło bić mocniej. Nie jestem pewien czy z przerażenia czy raczej ze zwykłego natłoku emocji. Uporczywie przeszukiwałem w swojej pamięci śladu tych oczu lub tego tajemniczego uśmiechu.
-Niemożliwe…-Szepnąłem. Dziewczyna ponownie się uśmiechnęła i powiedziała.
-Możliwe Will…Odnalazłam cię.
-Anie…(czyt. Eni)- Poruszyła twierdząco głową.- Jak mnie odnalazłaś ?! Co ty tu robisz ?!- Krzyknąłem podekscytowany. Zoey niespokojnie się poruszyła.
-Może najpierw mnie przytul co ? W końcu minęło już 8 lat…- Podszedłem do niej i mocno do siebie przytuliłem. Usłyszałem jak ktoś chrząka. Odwróciłem się i ujrzałem zdziwioną minę Zoey.
-Zoey, to moja przyjaciółka z dzieciństwa… Anie to Zoey moja dziewczyna.- Zoey niepewnie na nią spojrzała ta uśmiechnęła się do niej ciepło i pomachała.
-A teraz opowiadaj…- Mruknąłem siadając na moim poprzednim miejscu poklepując miejsce obok mnie.- Czemu wyprowadziłaś się nic nie mówiąc mi , ani Loganowi ?
-Nie chciałam ckliwych pożegnań… Dobrze wiesz ,że sobie z nimi nie radziłam. – Uśmiechnęliśmy się równo wspominając.- Więc wyjechałam. Zostawiłam ci kartkę ,że was znajdę i tak oto jestem !
-Ale jak to zrobiłaś ?- Zapytałem z niedowierzaniem. Wyjęła z buta różdżkę i nią się zaczęła bawić.
-Magia…-Szepnęła.- Gdy dowiedziałam się ,że chodzicie do szkoły magii z internatem pomyślałam „Czemu nie.”.
-Będziesz się tu uczyć ?- Pokiwała głową. Uściskałem ją przyjaźnie, ta zmierzyła mnie wzrokiem i mruknęła.
-Wyprzystojniałeś… I w końcu jesteś ode mnie wyższy.-Zaśmiałem się.
-Ty też wyładniałaś…A gdzie twoje okulary ?-Wytknęła na mnie język.- Dobrze ,że zapuściłaś włosy. Logan zawsze cię do tego namawiał.- Na wspomnienie o nim delikatnie zaróżowiała.


                                                               ***

            Przez całą drogę Zoey mało się odzywała patrzyła tylko z ukosa to na mnie to na Anie. Gdy już weszliśmy do budynku szkoły mruknąłem.
-Muszę pomóc się tu odnaleźć naszej zgubie.- Powiedziałem odciągając ją kawałek dalej od blondynki.- Złapię cię jutro na jakiejś lekcji.- Powiedziałem i pocałowałem ją w usta. Przytaknęła i ruszyła przed siebie.
-Ok.…najpierw chcesz iść zobaczyć z kim masz pokój czy Logana ?
-Zdecydowanie to drugie.- Spojrzałem na nią ciepło. Gdy byliśmy dziećmi Logan zawsze się podkochiwał w Anie a ona w nim. Gdy w końcu im uświadomiłem ten fakt…Anie zniknęła po tygodniu, a Logan nie mógł się z tego otrząsnąć.
            Cicho weszliśmy do pokoju. Anie stanęła w korytarzyku i czekała aż ją zawołam.
-Logan ? Jesteś ?- Zapytałem wrzucając torbę pod łóżko. Po chwili mój przyjaciel wyszedł w samych spodniach i z rozczochranymi włosami z łazienki.
-No…-Mruknął.- Wróciłem wczoraj…Urządziliśmy z chłopakami imprezę i ledwo co żyję…Jestem tak niewyspany.
-Przywiozłem coś ci…Całkiem przypadkiem znalazło się w moim przedziale i pomyślałem ,że się ucieszysz jak to zobaczysz…- Spojrzał na mnie jak na wariata.
-Co ty kombinujesz ?- Uśmiechnąłem się i krzyknąłem.
-Chodź ! – W pierwszym momencie gdy weszła jej nie poznał.
-Stary…Myślałem ,ze jesteś z Zoey. Przerzucasz się na blondynki ?- Ta spojrzała na niego groźnie.- Nie żeby coś…Jesteś strasznie ładna ale on ma dziewczynę.
-Logan…Nie poznajesz mnie ? „Okularnica to mała dziewica”- Zaśpiewała a ja ryknąłem śmiechem. Śpiewałem tak z Loganem przed tym jak się zaprzyjaźniliśmy w trójkę. Ten spojrzał na mnie z niedowierzaniem i mruknął.
-Myślałem ,że już nie mam omamów ale ona tak samo fałszuje jak Anie i nawet ma identyczne oczy…
-Stary…to jest Anie nadal tak samo fałszuje i ma takie same oczy…-Mruknąłem a ten się na nią rzucił i zamknął w mocnym uścisku.


                                                                  ***


            Leżałem na podłodze obok Logana.
-Nie wierze…- Mruknął mój przyjaciel i przystawił głowę do leżącej obok niego Anie.- Tak daleko się wyprowadziliście ?
-Yhym…-Mruknęła. Patrzyłem zamyślony w sufit.- Will…-Mruknęła.- To cię ciągle męczy ?
-Jakie „TO” ?- Zapytał Buldog.
-Nie wie czy się zakochał w Zoey…- Mruknęła.- Co czujesz gdy ją widzisz ?- Uśmiechnąłem się na wspomnienia.
-Radość, serce zaczyna mi walić jak głupie a gdy ją pierwszy raz pocałowałem…
-Myślałeś o jej cyckach.- Powiedziała i zaczęła się śmiać. Spojrzałem na nią spod byka.
-Ja tu się przed wami otwieram a ty mi wyskakujesz z takim czymś ?- Patrzyła na mnie z ukosa.- No ok.… myślałem ale to tylko na początku.- Zachichotała. Podniosłem się z podłogi i mruknąłem.- Już wam nic nie powiem.- Kierowałem się ku korytarzowi kiedy usłyszałem głos Anie.
-Will , Will…nic się nie zmieniłeś…- Odwróciłem się na chwilę aby posłać jej uśmiech kiedy moje spojrzenie przyciągnęły złączone ręce przyjaciół.
Cholerna miłość…Jest wszędzie.-  Pomyślałem i z uśmiechem wyszedłem z pokoju kierując się w moje ulubione miejsce.


 ____
Od Jemi: Rozdział tak trochę wyrwany z rzeczywistości ale to nic :) Całkiem mi się podoba :) I tyle mam do powiedzenia :) Teraz Zoey się zrobiła ciut zazdrosna ;D
Następny: Olka :) Mam nadzieję ,że masz jeszcze jakieś pomysły :P