sobota, 17 września 2011

11. -Teraz się nauczysz… Z nami się nie zadziera.

          Minął tydzień od kiedy rozpoczęły się nasze treningi.  Will był okropnie nadopiekuńczy, a ja nie mogłam tego zaakceptować. Chciałam im pomóc.  Byłam pilnowana przez Willa na każdym kroku. Nawet gdy szłam do toalety on stał przy drzwiach i czekał.
-Will. Musimy to zmienić. Ja potrzebuję trochę prywatności. Jak nie ty to Logan za mną łazi.- siedzieliśmy u mnie w pokoju i zajadaliśmy popcorn.
-Ale jesteś w niebezpieczeństwie.-chłopak pogłaskał mnie po głowie. Kolejny raz westchnęłam i wstałam z łóżka.
-Idę do stołówki na obiad. Ty już jadłeś więc zostań. Zaraz wrócę.- Will przebiegł mnie wzrokiem i przytaknął.  Wyszłam z pokoju i głęboko odetchnęłam. Pierwszy raz od tygodnia byłam sama. Przez mojego chłopaka odsunęłam się od Stevie. Spędzałyśmy razem mniej czasu i nie byłyśmy sobie już, aż tak bliskie.  Słysząc dzwonek mojego telefonu oznaczający sms, wyjęłam z kieszeni komórkę. Wiadomość, którą otrzymałam wprawiła mnie w przerażenie.
,,Powiedziałaś ‘’ Zaczęłam szybko biec w stronę swojego pokoju. W drodze do niego uderzyłam głową o Logana.
-Co ty tu robisz?- spytałam, ale zaraz przypomniałam sobie o zagrożeniu.-Musimy ratować mojego ojca.-powiedziałam drżącym głosem. Pokazałam Loganowi sms-a a ten zaraz pobiegł do swojego internatu zwołać ludzi. Ja tym czasem wbiegłam do mojego pokoju.
-Will.-przy oknie stała zakapturzona postać i przykładała Willowi różdżkę do gardła.
-Na reszcie… Myślałem że już nie przyjdziesz.- z pod kaptura widać było ciemne oczy i uśmiech.-Stwierdziliśmy, że ojciec nie zrobi na tobie takiego wrażenia jak on.-  Will patrzał na mnie i kiwał przecząco głową.
-Nie daj się Zoe.  On blefuje! Nie zabije mnie.- patrzyłam na nich z przerażeniem i czekałam, aż pojawią się tu Logan i całą reszta. Jednak minuty mijały a ich nie było.
-Co mam zrobić, żebyś go wypuścił?- spytałam łamiącym się głosem.
-Iść ze mną.-zamarłam na krótką chwilę, ale zaraz potem podjęłam decyzję. Lepiej umrzeć za kogoś niż mieć na sumieniu ukochanego.
-Dobrze..-wyszeptałam.
-Nie!- wrzasnął Will i zaczął się wyrywać. Nieznajomy wskazał na mnie dłonią i kazał podejść bliżej. Złapał mnie za dłoń i szybko puścił Willa, po czym natychmiastowo wypowiedział zaklęcie teleportacji.  W koło było strasznie ciemno, ale rozpoznałam to miejsce. To tu były prawie wszystkie moje wizje.  Zamrugałam kilka razy powiekami i jeszcze raz przyjrzałam się miejscu. Nieznajomy rzucił mną o ziemię. Czułam jak po policzku cieknie mi krew. Spojrzałam na ziemię. Wszędzie było pełno potłuczonych butelek. Zakapturzona postać wyszła z pomieszczenia  zamykając drzwi na klucz.
-Szlag…- wyszeptałam i przejechałam palcem po ranie. Krew w ogóle nie zastygała i nie tężała. Leciało jej coraz więcej co strasznie mnie denerwowało.  Zaczęłam szukać po kieszeniach mojej różdżki lecz nie znalazłam jej. Zresztą nie byłam na tyle dobra, by zwyciężyć w pojedynku z umięśnionym i doświadczonym Mattem, a co dopiero z mężczyznami starszymi ode mnie z pięć lat i silniejszymi od każdego. Usiadłam w kącie i schowałam twarz w dłonie.  Przymknęłam powieki i wyobraziłam sobie Willa. Ten jego piękny uśmiech. Oczy połyskujące gdy tylko mnie widział i nasze kłótnie. Nie ważne co się stało godziliśmy się i zawsze byliśmy razem. Na wspomnienie naszego pierwszego spotkania uśmiechnęłam się do siebie.
-Hah…- zaśmiałam się mimo wolnie i spojrzałam na zasłonięte okno. Gdy do pomieszczenia wszedł jeden mężczyzn, zabłysło jasne światło.  Chłopak nie miał na głowie kaptura, ani nie wyglądał jak cała reszta. Przykucnął obok mnie i oparł się o ścianę. Spojrzałam na niego i obejrzałam go uważnie.  Był może o dwa lata starszy ode mnie. Brązowa burza loków opadała mu na czoło, zakrywając w połowie oczy.
-Jestem Lukas.-powiedział i wyciągnął dłoń w moją stronę. Ja jednak odwróciłam wzrok i ukryłam ręce w kieszeniach.-Nie zrobimy ci krzywdy- prychnęłam i wstałam.
-Już ją zrobiliście.-powiedziałam i wskazałam palcem na swój poharatany policzek. Chłopak spuścił wzrok.
-To może inaczej. Ja nie zrobię ci krzywdy.- zerknął na mnie ukradkiem i uśmiechnął się. Przeszłam kawałek i usiadłam po drugiej stronie pokoju. Zapadła niezręczna cisza, a ja utkwiłam wzrok i podłodze. Cały czas maiłam przed oczyma Willa. Gdy spojrzałam na Lukasa widać było, że nad czymś rozmyśla. –Oni nie chcą ciebie tylko Willa. Chcę zrobić wszystko by cierpiał.- wzięłam głęboki wdech i przytaknęłam. Nie miałam ochoty z nim dyskutować.
***
             Siedziałam już trzeci dzień w tym ciemnym pokoju. Lukas przychodził co jakiś czas i dawał mi jedzenie.  Nie przychodził już ze mną rozmawiać, bo wiedział ze nie mam na to ochoty. Żadna z moich przepowiedni nie wypełniła się jeszcze. Oprócz rany na policzku. Co mnie zaskoczyło krew nie tężała. Ciekła cały czas. Bałam się, że w końcu się wykrwawię.  Gdy do pokoju wszedł kto inny niż Lukas, strasznie się wystraszyłam.  Przez pobyt w tym miejscu strasznie zdziczałam.  Zaraz potem wszedł drugi. Mimo, że nie widziałam jego twarzy wiedziałam kim jest. Wyróżniały go jego czerwone adidasy. 
-Co z nią zrobimy?- spytał Aron spoglądając na mnie z uśmiechem. Już wiedziałam co się dzieje. Właśnie wypełnia się jedna z moich przepowiedni…
-Jak myślisz? Zabawimy się, a potem… zabijemy- powiedział i spojrzał na mnie. Mężczyzna przykląkł przy mnie i obejrzał mnie uważnie.-Myślisz, że Willowi by się to spodobało?- spytał. Czułam, że zaraz wybuchnę.
-Zostawcie go w spokoju!- wrzasnęłam i uderzyłam faceta w twarz. Ten jednak nawet nie uchylił się. Tylko oddał mi dwa razy mocniej.  Przed oczami zrobiło mi się ciemno.
-Teraz się nauczysz… Z nami się nie zadziera.-wymamrotał wściekły i wyszedł z pomieszczenia, a wraz z nim Aron. Nie dość, że krwawiłam z policzka to jeszcze miałam całe podpuchnięte lewe oko.  Wstałam i uderzyłam głową w ścianę. Byłam już obojętna na ból.
-Will… Nie przychodź tu… proszę…- wymamrotałam i uderzyłam pięścią w ścianę. Po moich policzkach ciekły łzy zlewające się z czerwoną krwią.  Kolejny raz spróbowałam odsłonić zasłonę w pokoju. Tak długo nie widziałam światła.  Mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności jednak ja nadal czułam się jak w klatce. Jednak zasłony nie ruszyły nawet z miejsca. Byłam taka osłabiona. Nie miałam siły odsłonić zasłon. Opadłam na podłogę i z kuliłam się w kłębek. Kolejny raz wyobraziłam sobie Willa. Tylko jego widok trzymał mnie przy życiu. Gdyby nie to już dawno popełniła bym samobójstwo.  Przymknęłam oczy i zapadłam w głęboki sen.
_____________
Od Oli: Jest krótki, ale nie szkodzi. Trochę przyspieszyłam tępo mam nadzieję, że nie namieszałam:) Zajął mi niecałe trzy strony w wordzie :( Ale nie mam weny...
Następny: Hm...podejrzewam, że Jemi, a kiedy? To już ją pytajcie:)

4 komentarze:

  1. Fajno :D W końcu coś się dzieje ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Akcja ! Tego mi było trzeba ;P Rozdział wspaniały !:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi też się podoba :D
    Postaram się napisać jak najszybciej :)
    Jemi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny ten blog . !

    Normalnie piszecie jak jakieś prawdziwe artystki . !;D

    ja się na tym nie znam, ale czytam dużo książek, a to opowiadanie podoba mi się bardzo, z resztą, nie tylko to .!

    Uwielbiam . . . ; D ♥

    OdpowiedzUsuń