czwartek, 29 września 2011

13.-Tak musiało być… Nie da się zmienić przyszłości…

 Zoey


-,,Zoey..”- rozbrzmiał głos w mojej głowie. Gwałtownie podskoczyłam.  Rozejrzałam się w koło, ale nikogo nie dostrzegłam.
-,,Kim jesteś?”- spytałam w myślach i wsłuchałam się dokładnie. Jakim cudem udało się komuś ze mną skontaktować telepatycznie?
-,,Jestem Megan. Will prosił mnie o pomoc. Powiedz gdzie jesteś”- zastanowiłam się chwilę. Jeśli powiem gdzie jestem oni tu przyjdą, a wtedy na pewno ktoś zginie. Nie mogłam do tego dopuścić.
-,,Nie. Nie możecie tu przyjść. Oni was zabiją!”- potrząsnęłam cudząco głową. Rozmawiałam sama z sobą. To jakaś paranoja.
-,,Powiedz… Proszę…”- powiedziała już ciszej. Rozejrzałam się w koło. Sama nie wiedziałam gdzie się znajduję. Widziałam to miejsce tylko od środka. Na chwilę zamarłam. Byłam tu wcześniej. Nie w tym pokoju, ale w tym budynku.  To tu przeniosłam się niechcący. Zakapturzone postacie…
-,,To taki zamek. Nie wiem jak go opisać… Właściwie to wieże na ogromnym wzgórzu.”
-,,Wiem gdzie to jest”- tylko tyle powiedziała i już jej nie słyszałam. Wzięłam głęboki wdech. Niedługo tu przyjdą i byłam pewna, że ktoś zginie.
Minęły już dwa dni od dziwnej rozmowy z Megan. Oczy dziwnie mi się kleiły i nie odróżniałam już dnia od nocy.  Ostatnio czułam się coraz gorzej. Przed ostatnie dwa dni nie dostałam w ogóle jedzenia i picia. Wyjęłam z kieszeni mój podręczny scyzoryk i wyciągnęłam ostrze. Mogłam go użyć do dwóch rzeczy. Po pierwsze do zaatakowania kogoś z ciemnej czwórki, po drugie do tego co właśnie chciałam zrobić. Osłoniłam swój nadgarstek i przejechałam palcem po bladej skórze. Nie miałam już przed oczyma Willa, ani nikogo z przyjaciół. Byłam całkiem sama w tym ciemnym pomieszczeniu. Gdy już chciałam przejechać nożem po nadgarstku głośny krzyk zza ściany oderwał moją uwagę od scyzoryka.  Podskoczyłam jak oparzona słysząc  głos Logana.
Pisane w trzeciej osobie:
Chłopak imieniem Logan stał na środku pomieszczenia z różdżką w dłoni. Z pod jego białej koszulki wydobywała się szkarłatna krew. Chłopak złapał się gwałtownie za klatkę piersiową. Śmierciożerca zrzucił z głowy kaptur. Twarz chłopaka była idealnie gładka. Brązowe oczy całkowicie nie pasowały do bladej cery. Anie patrzała z odrazą na przystojnego mężczyznę. Widać było, że nie może powstrzymać targających nią emocji.  Okropny zapach zgnilizny dawał o sobie znać. Największą uwagę jednak przykuwał Aron. Stał w kącie i zerkał ukradkiem na Judy. Ta uśmiechała się delikatnie. Mimo tego co działo się w koło ona nadal widziała w nim swojego ukochanego.
-Logan!- wrzasnęła na cały głos Anie. Widząc jak chłopak opada bezwładnie na ziemię złapała za różdżkę. –Kavio Miteo!- wykrzyknęła i z łzami w oczach skierowała kawałek drewna w stronę Śmierciożercy. Uderzenie niebieskiej kuli sprawiło, że mężczyzna upadł na ziemię. Zaraz jednak z pomocą przyszedł mu Aron. Podniósł go i zacisnął dłonie w pięści.
-Will! Pomórz mi!- krzyknął z drugiego końca pomieszczenia Matt. Stał przyparty do ściany i z całej siły  z ciskał w dłoni broń.  Chłopak biegnąc w stronę przyjaciela został zaatakowany.  Aron przyłożył mu do gardła różdżkę, a Willa wyrzucił.
-Co teraz zrobisz, co?- spojrzał się mu głęboko w oczy i uśmiechnął się z drwiną.
-Jeśli komukolwiek z nich stanie się krzywda…- wymamrotał chłopak.
-To co?- w tym samym czasie Anie klęczała przy Loganie i z ciskała jego dłoń. Po jej różowych policzkach spływały łzy. Aron szybkim ruchem skierował różdżkę w stronę dziewczyny.
-Nie!- krzyknął i złapał za dłoń Arona ten jednak zdążył już zaatakować. Zielony promień trafił  w sam środek pleców dziewczyny. Ciało nastolatki opadło bezwładnie na marmurową posadzkę. Został już tylko Matt, Will i Judy. Musieli poradzić sobie sami. Will jednym szybkim ruchem wyswobodził się z ucisku Arona i wybiegł z pomieszczenia. Jego nogi biegły ile sił w stronę więzienia Zoey. Teraz liczyła się dla niego tylko ona. Musiał ją odnaleźć i wyprowadzić, a potem wrócić i pomóc przyjaciołom. Złapał energicznie za klamkę drzwi z których wydobywały się krzyki dziewczyny. Jednak te były zamknięte.
Pisane w pierwszej osobie:
-Will! Will! Tu jestem!- wrzeszczałam. Nie wiedziałam skąd nagle znalazło się we mnie tyle siły.
-Wiem. Zaraz cię z tam tond wydostanę. Głośny huk ogłuszył mnie, a zaraz potem przede mną stał Will. Z całej siły wtuliłam się w jego pierś.
-Już dobrze…- wyszeptał i pogłaskał mnie po włosach.- Musimy pomóc Mattowi i Judy.- nie zadawałam żadnych pytań dotyczących Buldoga czy Anie. Wiedziałam, że coś musiało się im stać. Wnioskowałam to po samym wyrazie twarzy mojego chłopaka. Wybiegliśmy z ciemnego pomieszczenia.
Pisane oczami Judy:
Patrzyłam z przerażeniem na martwe ciało Anie i płakałam. Nie umiałam się powstrzymać. Tak kochałam Arona, a on zrobił coś czego bym się nie spodziewała.
-To nie może być prawda…- wyszeptałam i spojrzałam z smutkiem na swojego ,,chłopaka”. Rozejrzałam się w koło. Wszędzie leżały martwe ciała. Mattowi udało się pokonać jednego z nich. Pozostało jeszcze dwóch. Mój przyjaciel siedział zasapany w kacie. Po jego twarzy spływała krew. Pod wpływem impulsu chwyciłam za różdżkę i wymierzyłam ją w stronę Arona. Jego wspólnik zrobił to samo w moim kierunku.
-David… -powiedział tylko, a chłopak z wściekłością opuścił różdżkę-Ona nic mi nie zrobi-chłopak mimo, że zabił swoich przyjaciół uśmiechał się arogancko.
-Tak myślisz?- powiedziałam i jeszcze mocniej zacisnęłam przedmiot w mojej dłoni. Chłopak przytaknął i posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech. Na chwilę zamarłam. Zobaczyłam w nim dawnego Arona. Tego, którego tak bardzo kochałam. Tego, który rozbawiał mnie przy każdej możliwej okazji. Jednak zaraz przypomniałam sobie o Anie i Loganie. – Avo Sio!- wrzasnęłam na całe gardło i wykierowałam czerwony płomień w Arona. Matt szybkim ruchem podbiegł do mnie i tym samym zaklęciem zabił drugiego z Śmirciożerców.
Oczami Zoey:
Wbiegliśmy po schodach do ciemnego pomieszczenia. Will ciągnął mnie za sobą jak marionetkę. Gdy stanęłam w drzwiach całego zakrwawionego pomieszczenia zastygłam. Ciała Logana i Anie leżały obok siebie, jakby razem zginęli. Po jednym z Śmierciożerców została tylko kupka popiołu. Na środku pomieszczenia klęczała Judy trzymając za rękę Arona. Płakała gorzkimi łzami i powtarzała cały czas:?
-Zabiłam go, zabiłam go…- podeszłam do niej przykucnęłam obok niej. Dziewczyna wpadła mi w ramiona. Czułam jak po moim policzku spływa łza. Zaraz za nią kolejna i następna.
-Musiałaś…- wyszeptałam i pogłaskałam dziewczynę po włosach. Spojrzałam w stronę Willa. Chłopak stał w bezruchu i patrzał w stronę Logana i Anie. Nie płakał, ale widać było, że cierpi bardziej ode mnie czy od Judy. Po chwili podszedł do nas i mocno nas przytulił. Patrzałam na niego z łzami w oczach i czekałam, aż coś powie. On jednak tylko przytulał nas i kołysał się. Po dłuższej chwili powiedział:
-Tak musiało być… Nie da się zmienić przyszłości…- po jego zakrwawionym policzku spłynęła jedna pojedyńcza łza, a mnie dopadły ogromne wyrzuty sumienia. Może gdybym powiedziała wcześniej co widziałam nie doszło by do tej tragedii.
________

Od Oli: Tak średnio mi wyszedł. Mam nadzieję, ze się podoba. No i teraz tylko epilog
Następny: Wariatka nr. 2. Czyli Jemi:) Czekam z niecierpliwością:)

sobota, 24 września 2011

12. Tak…jesteś jednym z nas…


                                                     Will


            Przewróciłem się kolejny raz na drugi bok. Zamknąłem ponownie oczy i mocniej nakryłem się kocem. Leżałem chwile nieruchomo aż w końcu głośno westchnąłem i podniosłem się do pozycji siedzącej.
-Cholera…-Warknąłem zły. Zdjąłem z nóg koc i gwałtownie wstałem. Założyłem na nogi buty i wziąłem pierwszą lepszą bluzę. Założyłem na głowę kaptur i wyszedłem cicho z pokoju. Rozejrzałem się po korytarzu i wyjąłem ze spodni różdżkę. Po chwili znajdowałem się przy murach szkoły.
-Co jest ?- Zapytałem patrząc przed siebie.- Przecież chciałem być na zamku…No tak.-Westchnąłem. Na ostatnim zebraniu ogłaszali ,że wprowadzą dodatkowe zabezpieczenia. Ktoś zakablował ,że magia wydobywa się poza szkołę. Wściekły spojrzałem ponad siebie na krawędź muru. Westchnąłem i skoczyłem do góry mocno ją chwytając. Podciągnąłem się i przeskoczyłem na drugą stronę. Wyjąłem ponownie różdżkę ale po chwili ją schowałem. Już dawno nie biegałem. Spojrzałem na męski akademik po czym rzuciłem się w bieg.
            Siedziałem na małej skarpie po ogromnym głazem który osłaniał mnie od deszczu. Zwinąłem się w kulkę i oparłem o niego głowę.
-Nie rozumiem…-Westchnąłem. Już nic nie rozumiałem od pewnego czasu. Mój dobry kumpel okazał się być jednym z Mrocznej Czwórki i chce zabić moją dziewczynę która z kolei widziała w wizji śmierć mojego najlepszego przyjaciela który w końcu jest zakochany. Pozostaje też temat Judy. Nikt jej nie powiedział co odkryliśmy…Staramy się za wszelką cenę zachowywać normalnie w towarzystwie Arona po to aby i on nie wiedział ,że my wiemy i ,żeby Jud niczego się nie domyśliła. Zastanawia mnie to czy on ją naprawdę kocha. Są ze sobą już tak długo. Może na początku miał tylko ją wykorzystać ,żeby dostać się do naszej paczki co raczej mu nie zajęło dużo czasu. Jednak nadal z nią jest… Pokręciłem przecząco głową i wyjrzałem zza mojego schronienia. Nagle usłyszałem głośny grzmot. Z powrotem się schowałem i zacząłem myśleć.
No a co ze śmiercią Logana ? Zoey ją widziała , a jej wizje się sprawdzają. Ale on nie może umrzeć. Teraz kiedy jesteśmy już tak daleko. Został nam jeszcze tylko jeden krok ku zwycięstwu. Przyszłość na pewno można zmienić…Musi dać się ją zmienić, wystarczy się inaczej zachować i tyle…
Gwałtownie wstałem i wyszedłem z ukrycia. Potrzebny mi bieg… Ostatni raz spojrzałem w niebo z którego spadały miliony sporych kropel uderzając w co się da.


                                                                      ***

            Treningi trwają już od ponad tygodnia. Dziewczyny nauczyły się bronić w ostateczności a my podszkoliliśmy sztuki walki. Wszyscy nauczyliśmy się też kilku nowych zaklęć. W tym tych zakazanych , których jak mamy nadzieje nie będziemy musieli używać. Siedzieliśmy w pokoju Zoey i opychaliśmy się popcornem. Nagle Zoe niespokojnie poruszyła się na łóżku i powiedziała:
-Will. Musimy to zmienić. Ja potrzebuję trochę prywatności. Jak nie ty to Logan za mną łazi.- Wiedziałem ,że w końcu to powie. To prawda może i przesadzam trochę z ochranianiem jej ale to dla jej dobra. Już niedługo zaatakujemy…do tego czasu musi być bezpieczna.
-Ale jesteś w niebezpieczeństwie.- Mruknąłem. Ta westchnęła i podniosła się z  łóżka mówiąc.
- Idę do stołówki na obiad. Ty już jadłeś więc zostań. Zaraz wrócę.- Dokładnie ją zmierzyłem wzrokiem po czym przytaknąłem. Gdy tylko wyszła z pokoju wziąłem do ręki telefon i zadzwoniłem do Buldoga. Po dwóch sygnałach odebrał.
-Wyszła sama. Popilnuj ją ale tak ,żeby nie wiedziała ,że to robisz.- Powiedziałem cicho.
-Ok.- Rozłączyłam się i odłożyłem na ziemie miskę z popcornem. Wstałem z łóżka i podszedłem do dużego okna. Może i to co robie nie jest „ok.” ale tu chodzi o jej bezpieczeństwo. Ona po prostu musi to zrozumieć. Nagle drzwi zamknęły się z głośnym trzaskiem. A obok mnie pojawiła się czarna postać. Szybko wyjąłem różdżkę ale on był szybszy. Wtrącił mi ją jednocześnie łapiąc mnie za gardło. Uderzył mną mocno o ścianę i powiedział.
-Will, Will, Will…Znowu się spotykamy i znowu w tak nieprzyjemnej sytuacji.- Pokręcił przecząco głową i zacmokał.- No ale to nie moja wina , prawda ?
-Odpierdol się ode Zoey ! Ona nic nie zawiniła ! To mnie chcesz !- Krzyczałem próbując się wyrwać.
-Hahaha…Jesteś niesamowicie podobny do brata. Tylko Mike chciał chronić ciebie.- Spojrzałem na niego przerażony.- O ! Nie mów ,że nie wiedziałeś…To przez ciebie zginęli twoi rodzice a później brat. Zaskakujesz mnie…naprawdę. Przez całe życie myślałeś ,że tak po prostu zabijamy całą twoją rodzinę ? Bez powodu ? Nie rób z nas besti…-Prychnąłem.
-Bestiarstwo to za delikatne określenie na to co robicie !- Skrzywił się i spojrzał na mnie czule.
-Nie wolno tak się wyrażać… To ty zabiłeś całą swoją rodzinę, nie ja. No tak nie skończyłem ostatniej myśli.- Złapał mnie za rękę i mocno podciągnął rękaw mojej bluzki. Wskazał mi na moje znamię znajdujące się nad nadgarstkiem. Zawsze przypominało wijącego się węża. Po chwili zrobił to samo tylko ze swoją ręką.
-Nie…-Westchnąłem.
-Tak…jesteś jednym z nas…- Spojrzałem po raz kolejny na identyczne znamię na jego ręce.
-To nie możliwe !- Krzyknąłem.
-Oni wszyscy zginęli tylko po to aby cię uchronić od twojego losu…Powtarzałem im ,że przed tym nie można się obronić. Urodziłeś się jednym z nas i nim pozostaniesz…- Wyrwałem mu się i rzuciłem na niego. Jednak on był silniejszy. Mocno mnie złapał i przyłożył różdżkę do szyi. W tym momencie do pokoju wbiegła Zoey.
-Will !- Krzyknęła.
- Na reszcie… Myślałem że już nie przyjdziesz.- Mruknął śmierciożerca.- Stwierdziliśmy, że ojciec nie zrobi na tobie takiego wrażenia jak on.- Zacząłem kiwać do Zoey przecząco głową. Mu nie chodzi o nią tylko o mnie. To podstęp.
-Nie daj się Zoe.  On blefuje! Nie zabije mnie.-Krzyczałem. Ta patrzyła na nas ze łzami w oczach zastanawiając się co teraz.
 -Co mam zrobić, żebyś go wypuścił?- Spojrzałem na nią przerażony. Mówiła wszystko łamiącym się głosem.
-Iść ze mną…- Odpowiedział. Zamarła…On dobrze wiedział ,że podejmie najgorszą decyzje jaką mogła by teraz podjąć i z nim pójdzie. Ja w tym czasie pójdę jej szukać…i tak oto historia zatoczy koło.
-Dobrze.-Szepnęła.
-Nie !- Krzyknąłem. Zacząłem się wyrywać. Śmierciożerca wskazał na nią ręką i kazał podejść bliżej. Złapał ją za dłoń po czym szybko mnie wypuścił. Po chwili w pokoju już zostałem zupełnie sam. Upadłem na podłogę. Jednocześnie będąc wściekłym i bezradnym. Nagle do pomieszczenia wbiegli Logan, Matt , Anie, Stevie i Judy.
-Zabrali ją…-Szepnąłem. Anie podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła.
-Co się stało ?- Zapytał Logan. Podniosłem głowę i wszystko im opowiedziałem. Judy stała przy drzwiach ze łzami w oczach nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą usłyszała.
-Co wy mówicie? Aron śmierciożercą ? Will…Jak możecie go o coś takiego oskarżać ?!- Krzyczała.- Przecież to on pogodził ciebie i Zoey !
-My też nie mogliśmy tego zrozumieć…Ale to wszystko było skrzętnie zaplanowane…dosłownie wszystko.- Westchnąłem.
-Nie !- Krzyknęła a po jej policzkach ciekły łzy.- On tego nie mógł zrobić ! W takim razie udawałby ,że mnie kocha !- W pokoju nagle zapanowała cisza a ja zamknąłem oczy.- Nie, to nie możliwe… to nie jest możliwe…to się nie dzieje naprawdę !
-Niestety…-Szepnęła Anie. Judy wybiegła z pomieszczenia głośno płacząc.
-Biegnij za nią. Widzimy się za dziesięć minut w męskim akademiku u nas w pokoju.- Powiedział Logan do Stevie. Ta przytaknęła głową i rzuciła się w bieg.
-Wiesz gdzie ją zabrali ?- Zapytał Matt.
-Nie…
-Kto przewiduje przyszłość w tej szkole oprócz Zoe ?- Zapytała Anie.
-Taka dziewczyna…Ja i Will pójdziemy się dowiedzieć gdzie przetrzymują Zoey.- Powiedział Logan.- Ty i Matt idźcie po potrzebny sprzęt a potem spotkamy się u nas w pokoju.- Wszyscy przytaknęli i każdy poszedł w inną stronę.

             
                                                             ***


            Wszyscy myśleliśmy ,że to działa zupełnie inaczej…Siedzieliśmy w piątkę w naszym pokoju i zastanawialiśmy się co dalej.
-Ona jest już tam trzy dni…-Szepnąłem.
-Wiemy Will…my też chcemy ją uwolnić ale dobrze wiesz jak działają wizje. Megan nie może tego tak po prostu zobaczyć…Stara się.-Powiedziała Anie.
-To bez sensu ! Straciliśmy już trzy dni i nic ! Może warto użyć innego sposobu…-Powiedziała Stevie. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i stanęła w nich zdyszana ruda dziewczyna.
-Wiem gdzie ona jest…Wiem.-Mówiła próbując złapać powietrze. Wszyscy się gwałtownie podnieśli.
-Jak ? Myśleliśmy ,że nie możesz przywołać wizji.- Powiedział Matt.
-Bo nie mogę…al.…ale chyba udało mi się z nią jakoś telepatycznie połączyć. Wiem gdzie ona jest…Wiem.- Powtarzała.
-Gdzie ?- Zapytała nagle Judy. Weszła powoli do pomieszczenia. Widząc nasze zdziwione spojrzenia dodała.- Pomogę wam…
-Chodźcie coś wam pokaże.- Powiedziała Megan i wszyscy za nią ruszyliśmy.

            Tego dnia dziś w nocy mieliśmy ruszyć. Każdy miał już swoje zadanie. Każdy wiedział co ma zrobić i jak do tego podejść. Moim było odszukanie Zoey i wyprowadzenie ją z budynku. Cała reszta miała mnie po prostu osłaniać. Judy bardzo chciała ostatni raz spotkać się w z Aronem…Anie twierdziła ,że ona po prostu nadal go kocha… Tym razem będzie inaczej…Dziś w nocy pomścimy moją rodzinę i uwolnimy się z tego ciągle powtarzającego się koła…Dziś w nocy po raz ostatni spojrzę na w ciemne i puste oczy śmierciożerców…Dziś w nocy zmieni się życie każdego z nas… 


_______
Od Jemi: Napisałam dziś rano :) Jak dla mnie rozdział może być :) Ale wy to oceniacie :P Już 12 rozdział za nami :) Teraz zdradza wam pewną tajemnice :D (Przysuńcie się do monitora) Został nam tylko jeszcze JEDEN rozdział :D Napisany przez Olę i mój EPILOG :) Historia Zoey i Willa powoli się kończy...Trzeba tez przyznać ,że już coraz trudniej się nam pisze na tego bloga...To jednak już dwanaście rozdziałów. No ale już przeprowadziłyśmy rozmowę w stylu "Ej...Ola ilu bohaterów zabijamy? :D" hahahaha :D No to nic :) Czekam na rozdział Olki ;)
Następny: Ola :) Mam nadzieję ,że jak najszybciej :)
Informacja : Jeżeli ktoś chce być jeszcze informowany o nowych notkach to proszę o zostawienie numeru gg w komentarzu ;)

sobota, 17 września 2011

11. -Teraz się nauczysz… Z nami się nie zadziera.

          Minął tydzień od kiedy rozpoczęły się nasze treningi.  Will był okropnie nadopiekuńczy, a ja nie mogłam tego zaakceptować. Chciałam im pomóc.  Byłam pilnowana przez Willa na każdym kroku. Nawet gdy szłam do toalety on stał przy drzwiach i czekał.
-Will. Musimy to zmienić. Ja potrzebuję trochę prywatności. Jak nie ty to Logan za mną łazi.- siedzieliśmy u mnie w pokoju i zajadaliśmy popcorn.
-Ale jesteś w niebezpieczeństwie.-chłopak pogłaskał mnie po głowie. Kolejny raz westchnęłam i wstałam z łóżka.
-Idę do stołówki na obiad. Ty już jadłeś więc zostań. Zaraz wrócę.- Will przebiegł mnie wzrokiem i przytaknął.  Wyszłam z pokoju i głęboko odetchnęłam. Pierwszy raz od tygodnia byłam sama. Przez mojego chłopaka odsunęłam się od Stevie. Spędzałyśmy razem mniej czasu i nie byłyśmy sobie już, aż tak bliskie.  Słysząc dzwonek mojego telefonu oznaczający sms, wyjęłam z kieszeni komórkę. Wiadomość, którą otrzymałam wprawiła mnie w przerażenie.
,,Powiedziałaś ‘’ Zaczęłam szybko biec w stronę swojego pokoju. W drodze do niego uderzyłam głową o Logana.
-Co ty tu robisz?- spytałam, ale zaraz przypomniałam sobie o zagrożeniu.-Musimy ratować mojego ojca.-powiedziałam drżącym głosem. Pokazałam Loganowi sms-a a ten zaraz pobiegł do swojego internatu zwołać ludzi. Ja tym czasem wbiegłam do mojego pokoju.
-Will.-przy oknie stała zakapturzona postać i przykładała Willowi różdżkę do gardła.
-Na reszcie… Myślałem że już nie przyjdziesz.- z pod kaptura widać było ciemne oczy i uśmiech.-Stwierdziliśmy, że ojciec nie zrobi na tobie takiego wrażenia jak on.-  Will patrzał na mnie i kiwał przecząco głową.
-Nie daj się Zoe.  On blefuje! Nie zabije mnie.- patrzyłam na nich z przerażeniem i czekałam, aż pojawią się tu Logan i całą reszta. Jednak minuty mijały a ich nie było.
-Co mam zrobić, żebyś go wypuścił?- spytałam łamiącym się głosem.
-Iść ze mną.-zamarłam na krótką chwilę, ale zaraz potem podjęłam decyzję. Lepiej umrzeć za kogoś niż mieć na sumieniu ukochanego.
-Dobrze..-wyszeptałam.
-Nie!- wrzasnął Will i zaczął się wyrywać. Nieznajomy wskazał na mnie dłonią i kazał podejść bliżej. Złapał mnie za dłoń i szybko puścił Willa, po czym natychmiastowo wypowiedział zaklęcie teleportacji.  W koło było strasznie ciemno, ale rozpoznałam to miejsce. To tu były prawie wszystkie moje wizje.  Zamrugałam kilka razy powiekami i jeszcze raz przyjrzałam się miejscu. Nieznajomy rzucił mną o ziemię. Czułam jak po policzku cieknie mi krew. Spojrzałam na ziemię. Wszędzie było pełno potłuczonych butelek. Zakapturzona postać wyszła z pomieszczenia  zamykając drzwi na klucz.
-Szlag…- wyszeptałam i przejechałam palcem po ranie. Krew w ogóle nie zastygała i nie tężała. Leciało jej coraz więcej co strasznie mnie denerwowało.  Zaczęłam szukać po kieszeniach mojej różdżki lecz nie znalazłam jej. Zresztą nie byłam na tyle dobra, by zwyciężyć w pojedynku z umięśnionym i doświadczonym Mattem, a co dopiero z mężczyznami starszymi ode mnie z pięć lat i silniejszymi od każdego. Usiadłam w kącie i schowałam twarz w dłonie.  Przymknęłam powieki i wyobraziłam sobie Willa. Ten jego piękny uśmiech. Oczy połyskujące gdy tylko mnie widział i nasze kłótnie. Nie ważne co się stało godziliśmy się i zawsze byliśmy razem. Na wspomnienie naszego pierwszego spotkania uśmiechnęłam się do siebie.
-Hah…- zaśmiałam się mimo wolnie i spojrzałam na zasłonięte okno. Gdy do pomieszczenia wszedł jeden mężczyzn, zabłysło jasne światło.  Chłopak nie miał na głowie kaptura, ani nie wyglądał jak cała reszta. Przykucnął obok mnie i oparł się o ścianę. Spojrzałam na niego i obejrzałam go uważnie.  Był może o dwa lata starszy ode mnie. Brązowa burza loków opadała mu na czoło, zakrywając w połowie oczy.
-Jestem Lukas.-powiedział i wyciągnął dłoń w moją stronę. Ja jednak odwróciłam wzrok i ukryłam ręce w kieszeniach.-Nie zrobimy ci krzywdy- prychnęłam i wstałam.
-Już ją zrobiliście.-powiedziałam i wskazałam palcem na swój poharatany policzek. Chłopak spuścił wzrok.
-To może inaczej. Ja nie zrobię ci krzywdy.- zerknął na mnie ukradkiem i uśmiechnął się. Przeszłam kawałek i usiadłam po drugiej stronie pokoju. Zapadła niezręczna cisza, a ja utkwiłam wzrok i podłodze. Cały czas maiłam przed oczyma Willa. Gdy spojrzałam na Lukasa widać było, że nad czymś rozmyśla. –Oni nie chcą ciebie tylko Willa. Chcę zrobić wszystko by cierpiał.- wzięłam głęboki wdech i przytaknęłam. Nie miałam ochoty z nim dyskutować.
***
             Siedziałam już trzeci dzień w tym ciemnym pokoju. Lukas przychodził co jakiś czas i dawał mi jedzenie.  Nie przychodził już ze mną rozmawiać, bo wiedział ze nie mam na to ochoty. Żadna z moich przepowiedni nie wypełniła się jeszcze. Oprócz rany na policzku. Co mnie zaskoczyło krew nie tężała. Ciekła cały czas. Bałam się, że w końcu się wykrwawię.  Gdy do pokoju wszedł kto inny niż Lukas, strasznie się wystraszyłam.  Przez pobyt w tym miejscu strasznie zdziczałam.  Zaraz potem wszedł drugi. Mimo, że nie widziałam jego twarzy wiedziałam kim jest. Wyróżniały go jego czerwone adidasy. 
-Co z nią zrobimy?- spytał Aron spoglądając na mnie z uśmiechem. Już wiedziałam co się dzieje. Właśnie wypełnia się jedna z moich przepowiedni…
-Jak myślisz? Zabawimy się, a potem… zabijemy- powiedział i spojrzał na mnie. Mężczyzna przykląkł przy mnie i obejrzał mnie uważnie.-Myślisz, że Willowi by się to spodobało?- spytał. Czułam, że zaraz wybuchnę.
-Zostawcie go w spokoju!- wrzasnęłam i uderzyłam faceta w twarz. Ten jednak nawet nie uchylił się. Tylko oddał mi dwa razy mocniej.  Przed oczami zrobiło mi się ciemno.
-Teraz się nauczysz… Z nami się nie zadziera.-wymamrotał wściekły i wyszedł z pomieszczenia, a wraz z nim Aron. Nie dość, że krwawiłam z policzka to jeszcze miałam całe podpuchnięte lewe oko.  Wstałam i uderzyłam głową w ścianę. Byłam już obojętna na ból.
-Will… Nie przychodź tu… proszę…- wymamrotałam i uderzyłam pięścią w ścianę. Po moich policzkach ciekły łzy zlewające się z czerwoną krwią.  Kolejny raz spróbowałam odsłonić zasłonę w pokoju. Tak długo nie widziałam światła.  Mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności jednak ja nadal czułam się jak w klatce. Jednak zasłony nie ruszyły nawet z miejsca. Byłam taka osłabiona. Nie miałam siły odsłonić zasłon. Opadłam na podłogę i z kuliłam się w kłębek. Kolejny raz wyobraziłam sobie Willa. Tylko jego widok trzymał mnie przy życiu. Gdyby nie to już dawno popełniła bym samobójstwo.  Przymknęłam oczy i zapadłam w głęboki sen.
_____________
Od Oli: Jest krótki, ale nie szkodzi. Trochę przyspieszyłam tępo mam nadzieję, że nie namieszałam:) Zajął mi niecałe trzy strony w wordzie :( Ale nie mam weny...
Następny: Hm...podejrzewam, że Jemi, a kiedy? To już ją pytajcie:)

czwartek, 8 września 2011

10. Musimy być gotowi na wszystko…nawet na śmierć…

                                                     Will

            Siedzieliśmy całą paczką w salonie który znajdował się w męskim akademiku. Zamknąłem książkę od Czarnej Magii którą mi podała Anie aby pokazać ile musi się nauczyć.
-Powodzenia mała…-Zaśmiałem się oddając ja jej. Podszedł do mnie Aron i powiedział.
-Musimy porozmawiać.- Starałem się przeniknąć go spojrzeniem ale w końcu wzruszyłem ramionami i poszliśmy do mojego (czytaj wspólnego z Loganem) pokoju.
-Co się dzieje ?- Zapytałem siadając na moje łóżko. Aron podszedł do okna i powiedział.
-Chodzi o Zoey.- Uniosłem jedną brew.
-Co z nią nie tak ?
-Ostatnio się zachowuje naprawdę…dziwnie.-Widząc moje pytające spojrzenie kontynuował.- Dziś zostałem dłużej w jadalni ,żeby spokojnie pogadać przez telefon a ona mnie podsłuchiwała. Przed przyjściem tu robiła mi wyrzuty ,że cię okłamuje i oszukuje. Naprawdę nie wiem o co jej chodzi. Lubię ją. Może z nią o tym porozmawiasz ?- Spojrzałem na niego zaskoczony.
-Dobra…jeżeli chcesz.- Wróciliśmy do salonu. Ciągle myślałem o słowach przyjaciela. Po chwili jednak uznałem ,że po prostu o tym pogadam z Zoey i tyle. Może ma okres…Kobieta zawsze wtedy ma jakieś humorki. Nigdy nic nie wiadomo. Nagle do pomieszczenia szybko weszła Zoe. Zerknąłem na jej długie nogi a potem na twarz. Wstałem i podeszłem do niej mówiąc.
-Co się stało ? Masz całe czerwone oczy.- Wiedziałem ,że płakała. Zbierała we mnie złość. Niech tylko dorwę tego kto ją doprowadził do łez. Ale ona tylko kilka razy zamrugała i uśmiechnęła się do mnie.
-Jak ty się o mnie martwisz…-Powiedziała i po chwili złożyła na moich ustach delikatny pocałunek.- Nic , po prostu okres mi się spóźnia i boje się ,że…- Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia i spojrzałem na jej brzuch. Czy tam coś jest ? Ta wybuchła śmiechem i powiedziała.- Głuptasie ja mam tak zawsze. Nie bój się. Nie jestem w ciąży.- Odetchnąłem z ulgą i pociągnąłem ją za rękę do mojego pokoju. Usiadłem na łóżku i położyłem ją sobie na kolana.
-Pamiętaj ,że masz mi mówić o wszystkim.- Mruknąłem całując jej szyję. Odwróciła się do mnie przodem siadając na mnie okrakiem.
-Wiem.- Przytuliła się mono do mnie i pocałowała. –Wiem.- Powtórzyła drugi raz a ja złożyłem głowę na jej piersi i zacząłem wsłuchiwać się w znany mi rytm jej serca. Nagle poczułem jak mocno wciąga powietrze i mówi niepewnie.
-Słyszałam rozmowę Arona z…kimś.- Uśmiechnąłem się do niej.
-Iiii… ?- Przełknęła głośno ślinę i wydusiła z siebie.
-Oni coś knują przeciwko tobie.- Nagle z mojej twarzy zniknął uśmiech. Zdjąłem ze swoich kolan Zoey i stanąłem naprzeciw niej.
-Aron był u mnie przed tobą. Powiedział mi ,że go podsłuchiwałaś.- Spojrzałem przez okno po czym dodałem.- On jest moim przyjacielem.- Zoey podeszła do mnie i złapała za dłonie.
-A ja jestem twoją dziewczyną. No, chyba… że tak nie jest… że dalej udajemy…- W jej oczach zaczęły zbierać się łzy.
-Nie… Zoey. Ja cię kocham naprawdę, ale ufam Aronowi. Nie każ mi wybierać.
-Masz mi tylko zaufać !- Krzyknęła. I stało się. Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Spojrzałem na nią ostatni raz po czym wybiegła z pokoju głośno płacząc. Zdenerwowany zdjąłem z szafki moja lampkę i rzuciłem nią o ścianę. Roztrzaskała się na miliony kawałków. Usiadłem na podłodze i schowałem głowę w rękach. Drzwi się otworzyły i obok mnie pojawił się Logan. Machnął różdżką ,po chwili lampa była już cała i stała na swoim dawnym miejscu.
-O co tym razem poszło ?-Zapytał siadając obok mnie.
-Mówi ,że jej nie ufam.
-W jakiej sprawie ?
-Uważa ,że Aron knuje coś przeciwko mnie. Przecież to niedorzeczne !- Warknąłem.
-A może po prostu trudno ci w to uwierzyć. Czy Zoey miała wizje ?
-Ty też w to wierzysz ?! Przecież to Aron !
-Co my tak właściwie o nim wiemy Will ?- Zacząłem gorączkowo myśleć.- Właśnie, nic…Pojawia się nagle w szkole w ciągu pierwszego roku i zakochuje się w naszej przyjaciółce Judy. Dzięki temu trafia do naszej paczki…
-Przestań…-Szepnąłem. Wszystko składało się w jedną całość to mnie przerażało.- Nie mamy pewności…
-Właśnie. Trzeba mieć pewność. Teraz idź do Zoey i ją przeproś bo to jedyna dziewczyna którą pokochałeś…- Przytaknąłem i wstałem. Wychodząc z pomieszczenia odwróciłem się w stronę przyjaciela i mruknąłem.
-Ty i te twoje cholernie psychologiczne podejście do sprawy.- Zaśmiał się cicho. Zamknąłem drzwi i skierowałem się do akademika dla dziewcząt. Na korytarzu minąłem Anie. Nie zatrzymałem się jednak żeby z nią pogadać. Gdy byłem już pod drzwiami prowadzącymi do pokoju Zoey i Stevie zapukałem mocno. Usłyszałem głos Zoe.
-Mówiłam ,że chcę być sama Anie !- Mocno pociągnęła nosem i płakała dalej.- Idź sobie !- Położyłem głowę na zamknięte drzwi.
-To ja…-Szepnąłem. Nagle płacz ustał i słychać było siadanie na łóżku.- Chce porozmawiać kochanie.- Zbliżała się powoli do drzwi. Po chwili zamek ustąpił zobaczyłem przed sobą dziewczynę z zapuchniętymi oczami ,rozczochranymi włosami i powyginaną koszulką.
-Mogę ?- Zapytałem wskazując na pokój. Przytaknęła i mnie przepuściła. Stanąłem pod dużym oknem i czekałem aż do mnie przyjdzie. Usiadłem na duży parapet. Zoey po chwili zrobiła to samo. Była dokładnie na przeciw mnie.
-Nie lubię jak przeze mnie płaczesz…ostatnio robisz to za często.- Szepnąłem. Spojrzałem na nią i wyciągnąłem w jej stronę ręce.-Choć do mnie.-Dziewczyna chwile się wahała ale w końcu złapała mnie za dłonie. Przyciągnąłem ja do siebie i posadziłem na kolanach.- Przepraszam. Sam chciałem ,żebyś mi mówiła o wszystkim. Powinienem ci wierzyć. Ale to jest trudne…Co byś zrobiła gdybym nagle ci powiedział ,że Stevie coś przeciwko ciebie knuje ?
-Wiem ,że trudno w to uwierzyć…Ale powinieneś mi ufać.
-Ufam ci. Dlatego tu jestem. Po prostu to był dla mnie szok. Nie mówię ,że teraz zerwę kontakt z Aronem ale postaram się z Loganem coś więcej o nim dowiedzieć. Kocham cię…Tylko ty…na zawsze.
-Też cię kocham idioto.- Mruknęła i mnie pocałowała.
-Nigdy mi tak więcej nie uciekaj…- Przytaknęła i mocno się do mnie przytuliła.
-Pewnie okropnie wyglądam co ?- Zapytała i się zaśmiała wycierając ostatnie łzy.
-Dla mnie zawsze jesteś piękna…Choć wolałbym gdybyś zrzuciła te ciuchy.- Wymruczałem w jej szyję.
-Na życzenie…- Powiedziała i zdjęła bluzkę. Pocałowałem jej obojczyki po czym podniosłem i przeniosłem na łóżko.


                                                         ***

            Potarłem obolałe ramię i powiedziałem.
-Udało ci się.- Po czym rzuciłem się na Logana. Ten się zaśmiał i padł na plecy. Siedziałem na nim i przyciskałem go do ziemi.
-No dalej kochanie wyrwij mu się on nawet żaby by nie utrzymał!- Krzyczała Anie. Spojrzałem na nią podnosząc jedną brew. Buldog wykorzystując ten moment nieuwagi szybko się przekręcił tak ,że to teraz on był na górze. Zepchnąłem go z siebie nogami. Szybko wstałem i zamachnąłem się zamkniętą pięścią. Chłopak uchylił się w ostatniej chwili delikatnie przykucając. Gdy miałem uderzyć po raz drugi nagle na środek polany wszedł Matt.
-Koniec ! Starczy ! Odpocznijcie chwile.- Wziąłem od niego jeden ręcznik i podszedłem do Zoey. Mocno mnie pocałowała i powiedziała.
-Boli cię coś ? Raz mocno oberwałeś.- Złapała mnie za bolące ramie i delikatnie nim poruszyła.
-Jest…Auuua !-Zaśmiała się cicho i zaczęła mnie przepraszać.-Jest dobrze.- Zebraliśmy się w jedną zbita grupę. Usiedliśmy na polanie. Spojrzałem na rysujący się w oddali zamek.
-Dobra…myślę ,że zwykłą walkę macie opanowaną. Ale oni raczej będą używać magii.-Powiedział Młody.
-Oczywiste…-Mruknął Logan po czym Anie cicho zachichotała.
-Te treningi to dobry pomysł…Jutro zabierzcie różdżki. Będziemy ćwiczyć do upadłego. Oczywiście mowa tu też o Anie i Zoey.- Przytaknęliśmy i każdy zajął się rozmową z kimś innym. Decyzja o treningach zapadła poprzedniego dnia gdy poinformowaliśmy o naszych przypuszczeniach Anie i Matta.

-Nie wierzę…-Mruknął Matt. Anie ciągle kręciła przecząco głową.
-Skąd wiecie ?- Zapytała blondynka.
-Ja miałam wizje…a poza tym słyszałam jego rozmowę. Tylko błagam was. On nie może wiedzieć ,że wam powiedziałam bo zagroził ,że zabije mojego ojca…-Błagała Zoey. Wszyscy przytaknęli.
-Niech myśli ,że my się niczego nie spodziewamy…-Powiedział Logan.
-A może byśmy zaczęli trenować ? Żeby być przygotowani. -Powiedziałem. Wszyscy ponownie przytaknęli.- Myślę ,że on współpracuje z Ciemną czwórką. Prawdopodobnie nawet jest jednym z nich…- Logan zaczął się nad tym zastanawiać ,reszta jednak nie wiedziała o co chodzi. Zaczęliśmy im opowiadać o naszych braciach i o tym ,że chcemy ich pomścić.
-Pomożemy wam !- Powiedział Matt.
-Nie ! Wykluczone ! To niebezpieczne…nie chce ,żeby komukolwiek coś się stało. Ale dziewczyny muszą nauczyć się walczyć bo nie zawsze będziemy mogli je obronić.- Powiedziałem.
-Przestań…Will. Jestem facetem ! Sam decyduje o sobie. Pomogę wam. –Warknął Młody.
-My też nie będziemy siedzieć bezczynnie. Przydamy wam się…-Powiedziała Zoe.
-Nie. Nie pozwolę ci walczyć. Musisz jednak umieć się bronić. Jutro w nocy wyrywamy się z akademika i idziemy na polane.    

Spojrzałem na przyjaciół. Logan i Matt udawali ,że się biją a dziewczyny zawzięcie dyskutowały śmiejąc się przy tym w niebogłosy. Zerknąłem na Zoey…Taka dziewczyna zdarza się raz na milion lat. Odwróciła się w moja stronę i przywołała mnie do siebie gestem ręki. Usiadłem na trawie za nią i przytuliłem się do jej pleców.
Przede mną trudne zadanie…Tak właściwie przed nami wszystkimi, czas uporać się z przeszłością i myśleć o przyszłości. Przy tym nie możemy ponieść żądnych strat. Musimy być gotowi na wszystko…nawet na śmierć…

_____
Od Jemi: Może być :) Jest trochę krótki ale ostatnio coś nie mam zapału :) Ale spokojnie :) Jest cholernie dobrze ! :P Hahahaha :D Czas na śmierć kilku bohaterów :D Kocham te momenty ! :D Jeeeaa ! :P
Następny : Olka :*