sobota, 23 lipca 2011

3. O matko to ja! Ja nią jestem! Nie możliwe! To jakaś paranoja!

                                                                       Zoey
Wracając do internatu dziewcząt myślałam o wszystkim o czym nie powinnam.  W końcu Will mnie pocałował, a ja znam go jeden dzień. To zdarzenie potwierdza, że nigdy nie kochał naprawdę. Nim się obejrzałam staliśmy przed drzwiami wejściowymi do salonu. Spojrzałam jeszcze raz w brązowe oczy chłopaka po czym on pocałował mnie w policzek. Mimo, że nie był to już tak gorący pocałunek, nadal czułam pod skórą ciepło jego warg. Jak to ja w takiej chwili zarumieniłam się. Nienawidzę działania mojego ciała na intensywne uczucia.  Will otworzył mi drzwi do pokoju i lekko się ukłonił jak w starodawnym filmie. W środku nikogo już nie było. Wszyscy rozeszli się do swoich pokoi w końcu jutro kolejny dzień szkoły. Pomachałam mu na pożegnanie i wbiegłam po schodach do pokoju. Usłyszałam za sobą tylko cichy głos.
-Do jutra…- nie usłyszałam dalszych słów bo wbiegłam już do pokoju. Gdy zobaczyłam na łóżku śpiącą Stevie zwolniłam i z ciszyłam kroki.
-O nie…- wyszeptałam. Kurde, całkiem zapomniałam o koszulce. Z ciągnęłam ją szybko z siebie  i wrzuciłam do torby.  Położyłam się powoli w łóżku i obróciłam w stronę ściany.
   Byłam w czyimś pokoju. Nie był on mój czy innych dziewczyn. Musiał znajdować się w internacie chłopców. Oglądałam wszystko jak by z boku.  Na środku łóżka siedziała dziewczyna, była całkiem naga a z jej policzka z ciekała stróżka krwi. Patrzała się na postać po przeciwnej stronie pokoju. Chłopak trzymał nóż i uśmiechał się szyderczo. Widziałam go jedynie z profilu, ale nie mogłam powstrzymać wzroku od tego uśmiechu. Nie widzieli mnie. Podniosłam się powoli i podeszłam do okna.  Nie znałam tego chłopca, ani dziewczyny byli mi obcy, ale czułam, że  zaraz stanie się coś złego. Spojrzałam panicznie za zegar. Była godzina 23:59. Gdy tylko duża wskazówka przesunęła się mężczyzna skoczyła na swoją ofiarę.
Siedziałam cała spocona na moim łożu. Mój oddech był przyspieszony jak nigdy. Spojrzałam na Stevie ,które dalej chrapała. Powoli skierowałam wzrok na zegarek. Mieliśmy godzinę 4:00 nad ranem. Opadłam z powrotem na pościel i zamknęłam oczy skupiając się na moich wspomnieniach z przeszłości.
                                                                  ***
Siedziałam w ławce i patrzałam na nauczyciela zielarstwa w spokoju. Nie umiałam skupić się na lekcji. Przypłaciłam to kilkoma uwagami nauczyciela w moją stronę. Na koniec lekcji  Mufel pytał. Jak zwykle wypadło na mnie za co wszyscy uczniowie mi dziękowali.
-Masz szczęście, że jesteś nowa. O czym ty tak myślałaś?- zapadła chwila ciszy po czy Stevie dodała.-Jak tam rozmowa z Willem?- zmierzałyśmy w stronę klasy obrony przed czarną magią. Zauważyłam na końcu korytarza chłopaka, który wczoraj mnie pocałował. –Obudź się dziewczyno!- krzyczała mi do ucha Stevie.
-Ok. Nic. Po prostu przeprosił mnie i tyle.- nie mogłam jej powiedzieć o co mnie po prosił. W końcu wpadła by w szał. Jak na osobę dla, której nic nie znaczę, strasznie się o mnie martwiła.  Odwróciłam wzrok od dziewczyny, bo obok nas stał już Will. Zauważyłam, że przyszedł sam, ale chłopaki  w tym jeden z nich to Logan, uśmiechali się i obserwowali nas.
-Dobra. To ja spadam…- wymamrotała Stevie- Tylko nie wpakuj się w jakieś bagno.- powiedziała to tak cicho bym mogła usłyszeć to tylko ja. Gdy byliśmy sami, no może nie całkiem zaczęłam szukać w torbie koszulki.
-Co jest?- odezwał się Will. Na jego ustach gościł uśmiech, a oczy miał uradowane.
-Twoja koszu…
-Zatrzymaj ją.- powiedział łapiąc mnie za nadgarstek. Czułam pod skórą jego tętno. Ciepły dotyk przeszywał mnie na wylot. Mimo tego szybko wyrwałam rękę z uścisku. Chłopak spojrzał na mnie już trochę bardziej smutnym wzrokiem. -To znaczy, że się nie zgadzasz?- już chciałam powiedzieć że tak, to- to oznacza, ale coś nie pozwalało mi powiedzieć tych słow.
-Nie- powiedziałam cicho i podniosłam wzrok z nad podłogi. Po drodze spotkała dobrze umięśnione ciało chłopaka, ale to co zobaczyłam na końcu było najbardziej pociągające.  Jego błyszczące ze szczęścia czekoladowe oczy i śnieżno biały uśmiech nie pozwalał mi wymówić niczego więcej. Moje rozmyślenia nad wspaniałym ciałem chłopaka przerwał dzwonek. –Zgadzam się ,ale teraz musze iść.- szłam już w stronę klasy gdy Will złapał mnie w pasie i przysunął do siebie tak blisko, że czułam na swoim ciele jego oddech. Oparł czoło o moje i spojrzał mi głęboko w oczy. Po moim ciele przeszedł dreszcz rozkoszy. Wszystko co było wokół zniknęło jak wczoraj w świecie magii.
-Do zobaczenia.- wyszeptał mi do ucha i delikatnie, ale stanowczo pocałował mnie. Tak jak ostatnio poddałam się temu całkowicie chcąc by to trwało wiecznie. Gdy oderwaliśmy się od siebie czułam nie dosyt i chciałam więcej, ale znów pomyślałam, że znamy się dwa dni i on mnie nie darzy  uczuciem. Puściałam się biegiem w stronę klasy.
***
Cały dzień siedziałam w ławce jak nie przytomna. Nawet nie podziałały na mnie krzyki Stevie i nauczycieli. Monic( nauczycielka Czarnej Magii) przyglądała mi się cały czas i nie pozwalała odprężyć się choć na chwilę.
-Co się dzisiaj z tobą dzieje?! Twój pierwszy dzień w szkole, a ty chodzisz jak we śnie!.- krzyczała na mnie po raz kolejny Stevie gdy wracałyśmy po całym dniu do internatu.
-Bo tak się czuję…- powiedziałam głupio i od razu ugryzłam się w język. Jak mogłam palnąć coś tak głupiego?!
-Dobra. Mów co on takiego zrobił?!- Stevie potrafiła być strasznie upierdliwa i wiedziałam, że nie odpuści.
-Spytał się czy będę jego dziewczyną.- dziewczyna wybałuszyła oczy, ale nim zdążyła coś powiedzieć poprawiłam się- Ale tylko po to by Sam się od niego odczepiła.
-Wiedziałam.- wyszeptała Stev.- Mówiłam ci, że cię wykorzysta?! Po co się zgadzałaś?!- czemu nie umiałam jej powiedzieć, że dla mnie to jest nie ważne.? Że czuję do niego coś czego nigdy nie czułam do nikogo? Stevie miała rację. On mnie tylko wykorzystuje, a ja mu się daję. Nie umiem się mu oprzeć.
-Nie ważne. Słuchaj… Dziś w nocy miałam dziwny sen. Czułam się jak bym śniła na Javie.- dziewczyna wytrzeszczyła oczy i usiadła na kanapie w salonie.
-Nie możliwe… Widzisz… -nie mówiła cicho, ale z ciszyła głos jak by bała się tego co zachwalę powie- niektórzy czarodzieje mają moce. Wiem to dziwne. Hm… np. są bardzo szybcy, albo bez nauki umieją wszystko już pierwszego dnia.- nie zdziwiło mnie to w końcu jestem w szkole magii.- Kiedyś słyszałam, że jest coś takiego jak przewidywanie przyszłości. Jedna dziewczyna w szkole u nas ma taką moc, ale ona widzi tylko we śnie. Może masz to samo?- usiadłam obok niej i krótką chwilę zastanawiałam się nad znaczeniem jej słów.
-To nie możliwe. Ja jest zwykła i nawet nie umiem czarować.
-Jeszcze.- powiedziała już normalnym głosem Stevie.- Jesteś tu pierwszy dzień, to dlatego. Co widziałaś?- zabrałam się za opowiadanie. Opisałam postacie ze snu z najmniejszą skrupulatnością.  Gdy skończyłam swoją opowieść Stev zaczęła zbierać myśli.
-Chłopaka nie znam... Co do dziewczyny to wiem dokładnie kto to. Nie mogę uwierzyć, że nie rozpoznałaś jej.- patrzałam na nią jak na jakieś Ufo i czekałam na odpowiedź kim była dziewczyna z strugą krwi na twarzy. Stevie pociągnęła mnie do lustra obok szafy. Dalej patrzałam na nią nie wiedząc o co jej chodzi. Przyglądałam się moim brązowym włosom opadającym na ramiona i twarzy, która była jeszcze cała. Jeszcze…
-O matko to ja! Ja nią jestem! Nie możliwe! To jakaś paranoja!- opadłam na podłogę i skuliłam się w kłębek. Stevie pociągnęłam mnie za rękę bym wstała i złapała za ramiona.
-Spokojnie. To jeszcze nic nie znaczy. Przyszłość można zmienić- przytaknęłam i wymusiłam uśmiech. W tym momencie do pokoju wpadała Sam. Patrzała na mnie z bólem, ale nie znalazłam w jej oczach nienawiści. Czułam, że to tylko przykrywka.
-Możemy pogadać?- wyszeptała i spojrzała na Stevie.- Same.- przyjaciółka spojrzała na mnie, a gdy pokiwałam twierdząco głową poszła do pokoju na górze. Stałam na środku pomieszczenia z rękoma opartymi o lustro. Widziałam Sam tylko w jego odbiciu. Znów wyczułam w jej spojrzeniu coś złego i nieprzyjemnego. Obróciłam się, a gdy to zrobiłam Sam stała tuż za moimi plecami.
-Co chcesz?- powiedziałam zdziwiona, że mój głos brzmi tak ostro i się nie łamie. Ją też najwidoczniej to zaskoczyło i zbiło z tropu, bo na chwilę się zawahała.
-Muszę ci coś powiedzieć o Willu. On nie jest taki uroczy na jakiego wygląda.- teraz byłam pewna, że chce mnie od niego odepchnąć. Stałam w ciszy i czekałam na kolejną informację na jego temat.
-Coś jeszcze?- powiedziałam znudzona czekaniem. Usiadłam na kanapie i spojrzałam w szare oczy dziewczyny. Byłą świetną aktorką.
-Jesteś w nim zakochana.- nie było to pytanie więc postanowiłam nie odpowiadać.-  Niech zgadnę. Zabrał cię wczoraj do ruin zamku?. Robi tak z każdą. Też tam z nim byłam.- coś stanęło mi w gardle. Bałam się odezwać, bo wiedziałam, że tym razem mój głos będzie się wahał i łamał.- To tyle. Miłego życia.- powiedziała i odeszła. Położyłam głowę na oparciu i zamknęłam oczy. Nie mogłam skupić się teraz na niczym. Nawet na Willu. Nie umiałam uczepić się jednego zdarzenia. Chłopak ze snu, ja jako ofiara, a dla Willa jestem kolejną laską, którą może przelecieć. Podniosłam się trochę za szybko i zakręciło mi się w głowie. Pewnie bym upadła gdyby nie dłonie Willa podtrzymujące mnie.
-Nic ci nie jest?- w jego głosie słychać było przerażenia, ale może udawał tak samo jak Sam na początku gdy przyszła i chciała pozbyć się Stevie.
-Wszystko gra. Co tu robisz?- spytałam odskakując od mojego tematu.
- Chciałem zobaczyć cię.- podniósł mój podbródek tak bym patrzyła mu w oczy, a  ja go szybko wyrwałam.- Coś nie tak?- zraniłam go, wiedziałam. Moje wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju. Nie umiałam go zranić.
-Nie… po prostu… Przecież nie musimy tu udawać. Nikogo tu nie ma.- powiedziałam i utkwiłam wzrok powrotem w swoich stopach.
-No, tak. Racja…- teraz i on odwrócił wzrok.- To… jak byś chciała pogadać to dzwoń.- uśmiechnął się sztucznie i zniknął za drzwiami.
-Co ty wyrabiasz dziewczyno!- krzyknęłam sama na siebie. Po policzku spłynęła mi samotna łza. Nienawidziłam gdy ktoś cierpiał z mojego powodu. Nawet Will dla, którego jestem tylko zabawką. Otarłam twarz rękawem i wbiegłam po schodach do pokoju. Stevie siedziała nad książkami i udawała, ze odrabia zadanie z zielarstwa. I tak wiedziałam, że da komuś by zrobił je za nią. Jak dziś rano.
-Co chciała?- wzruszyłam tylko ramionami i usiałam po turecku na łóżku.
-Jak ci idzie?- nie chciałam poruszać teraz tematu ani Sam, ani Willa. Postanowiłam z kupić się na zadaniu. Wyjęłam książki i zaczęłam rysować po zeszycie.
***
Po z kończeniu wszystkiego co było zadane siedziałyśmy z Stevie na moim łóżku i oglądałyśmy zdjęcia mięśniaków w gazecie.
-Zadzwonię do taty.- powiedziałam i wyjęłam z kieszeni telefon. Miałam jednego sms od Willa.
,, Spotkamy się o 22:00 pod murem?” Spojrzałam na zegarek. Była godzina 19:30. Miałam jeszcze sporo czasu. Odpisałam szybko
,,Tak i zadzwoniłam do taty.
-Hej...Wszystko w porządku… Wiem, ze miałam zadzwonić wczoraj, ale było dużo roboty… Tak… Zajęcia są super… Stevie…- po całej tej naszej wymianie zdań rozłączyłam się i spojrzałam na Stevie.
-Co?- spytała zaskoczona.
-Mogę Willowi powiedzieć o moim śnie? Może coś poradzi…- dziewczyna tylko westchnęła i odpowiedziała.
-Rób co chcesz.- ucałowałam ją w policzek. Co nie zbyt jej się spodobał, bo od razu go wytarła po czym poszłam wziąć prysznic.
***
Wymknęłam się z pokoju i szybkim krokiem dotarłam pod mur. Nie było pod nim jeszcze Willa. Mogłam spokojnie wypróbować zaklęcie.
-Hmm… Jak to szło? Mury są jak chmury- powiedziałam i przeniknęłam przez mur. – Jest! –powiedziałam widząc drugą stronę muru. Była ona cała pomalowana i wypisana imionami. Ta część wyglądała identycznie jak moja więc postanowiłam wybrać się do ich salonu. Cicho jak myszka szłam przez korytarz. Stojąc przed drzwiami wzięłam głęboki wdech, a  gdy chciałam wejść ktoś otworzył drzwi.
-O. To ty Zoey. Will miał właśnie wychodzić.- chłopak wciągnął mnie do środka. Było tam kilka chłopców i jedna dziewczyna.
-Jesteś. Mieliśmy spotkać się koło muru.- powiedział Will schodząc po schodach i zapinając koszulę.  Patrzyłam na niego w osłupieniu. Oczy mu lśniły, a na sobie miał spodnie i do połowy zapiętą koszulę.
-No tak, ale…- chłopak zamknął mi usta pocałunkiem co zupełnie mnie zaskoczyło. Gdy oderwał się ode mnie obrócił się w stronę chłopaków no i jednej dziewczyny.
-Zoey. To Logan, Matt, Aron- wskazał na chłopak obejmującego dziewczynę.- i jego dziewczyna Judy. Ludzie to Zoey. -Matt podniósł się z łóżka i podszedł do mnie. Pocałował mnie w rękę.- Zostaw ją młody.- powiedział Will odpychając go.
-My się znamy.- powiedziała Logan z uśmiecham na ustach. Mimowolnie odwzajemniłam uśmiech.
-Hej- wymamrotał Aron nie odrywając oczu od Judy, a  ta tylko mi pomachała.
-No, to idziemy- powiedział Will i pociągnął mnie w stronę wyjścia.


_____________
Od Oli: I jest trójeczka. Jak się podoba? Powiem wam w tajemnicy, że napisałam ją już w dzień gdy Jemi dodała swój:D Szybka jestem co? No, ale współwłaścicielka tego bloga pojechała na wakacje i nie miała by jak was poinformować o nowej notce. Hm... Co tu jeszcze....Chyba nic.
Następny: Jemi :) Liczę, że będzie szybciutko :D

sobota, 16 lipca 2011

2. Tym razem jest inaczej...Ona jest inna...

                                                                  Will

Szedłem przez korytarz jak najciszej umiałem. Gdy już dostałem się do akademika dziewcząt pobiegłem do pokoju Stevie. Dobrze wiedziałem ,że właśnie tam zastanę Zoey. Po drodze minęła mnie dziewczyna w krótkiej halce. Zatrzymałem się i patrzyłem jak znika za rogiem...Mmmmm… Muszę zacząć bywać tu częściej.
-Ogarnij się człowieku.- Mruknąłem do siebie po czym wziąłem jeden głęboki oddech i zapukałem cicho do drzwi. Te po chwili się otworzyły i zobaczyłem Stevie.
-O nie... to ty a już liczyłam ,że nie przyjdziesz.- Podparła ręką swoje biodro.
-Ja też cieszę się ,że cię widzę.- Uśmiechnąłem się do niej i zapytałem- Zoey gotowa ?
-Tak. Cześć- Odparła dziewczyna pojawiając się nagle w drzwiach.
-Cześć. Ładnie wyglądasz- Mruknąłem biorąc ją za rękę. Na jej policzkach zagościł rumieniec i cicho podziękowała. A to wszystko znaczy ,że ja jestem fantastycznie pociągający a ona to zauważa. Mogę się założyć ,że bardzo dużo o mnie myślała.

                                                           ***

            Staliśmy przed murami :
-Że co mam zrobić?!- Powiedziała zdenerwowana.      
-Przeniknąć przez mur kotku.- Mruknąłem cicho i włożyłem kosmyk jej włosów za ucho. Nagle poczerwieniała na twarzy.
-Nie mów tak do mnie!- Krzyknęła odpychając moją dłoń. Zabolało...jeszcze żadna dziewczyna dosłownie żadna nie odtrąciła mojej ręki.- Spokojnie Zoey...- Szeptała sama do siebie. Trochę tym wszystkim znudzony oparłem się ramieniem o mur.-Jak mam to zrobić?- Zapytała już spokojniej. Zdziwiony jej zachowaniem nie kontaktowałem jeszcze kilka sekund. 
 -No, więc... skup się na tym i wypowiedz...- Zaciąłem się. Jak można zapomnieć zaklęcia w takiej chwili ? Oderwałem wzrok od jej brązowych oczu i mruknąłem.- Mury są jak chmury...- Z jej strony zero reakcji. Zerknąłem na nią błagająco...mogą nas przecież złapać w każdej chwili.- Dobra ja pójdę pierwszy...- Po chwili znalazłem się już na drugiej stronie.
-Ok. Zoey... Dasz radę... To tylko mur, a ty jesteś czarodziejką.- Krzyknąłem. Usłyszałem jeszcze jak wciąga powietrze do ust po czym cicho wypowiedziała zaklęcie.
-Zoey ?- Kurwa !!! Nie , nie , nie! -Co ty tu robisz ?- Przeniosłem się na drugą stronę muru (będąc niewidzialnym) i błagałem abym się tym razem pomylił.
- Czemu chcesz się dostać do internatu chłopców? Idziemy do mojego gabinetu.
Ostatnia iskierka nadziei zgasła. Zoey opuściła głowę. Patrzyłem na całą tą sytuacje i nic nie mogłem zrobić. Czemu ona nie umie czarować do cholery ?! Spokojnie Will...spokojnie. Nie mogę znowu zostać ukarany... Nie mogę. Rzuciłem zaklęcie i stałem się widzialny. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę szukając pomocy a ja tylko zacząłem ją błagać by mnie nie wydała. Smutno na mnie spojrzała i delikatnie skinęła głową. Wierzyłem ,że nic nie powie, pomimo to szybko przeniknąłem przez mur. Rzuciłem się w bieg ku głównemu salonowi. Wbiegając uderzyłem w Arona.
-Stary...Gdzie jest Zoey ? Czemu biegłeś ?- Mruknął dziwnie na mnie patrząc.
-Złapali nas. To znaczy ją. Kończymy imprezę bo coś mi się zdaje ,że wpadnie tu dyrektorka.- Logan wyłączył muzykę i zaczął zwijać sprzęt. Aron wyprowadzał z pomieszczenia ludzi informując ich o naszej wpadce.
Gdzie młody ?- Zapytałem szukając go wzrokiem.
-Poszedł do swojego pokoju z jakąś laską.-Powiedział Buldog pakując głośniki do walizek.
-Jego szczęśliwy dzień dobiegł końca...- Powiedziałem cicho, pomimo to Logan zaśmiał się głośno. Wbiegłem na górę i zacząłem walić pięściami o drzwi. Usłyszałem przerwany śmiech a potem Matt krzyknął.           
-Spadaj stąd !                                                                                                                               
-Matt cioto ! Złapali nas , zwijajcie się !- Wróciłem do pomieszczenia i zacząłem ogarniać pokój. Gdy już doprowadziliśmy go wspólnymi siłami do porządku z góry zszedł Młody w towarzystwie jakiejś laski.           
-Odprowadź ją.-Mruknąłem wiedząc ,że będzie mi później za to dziękował na kolanach. Aron spojrzał na mnie powstrzymując się od śmiechu.  
-Jaki miły przyjaciel się znalazł - Powiedział Torres udając głos dziewczyny. Logan wybuchnął śmiechem. Prychnąłem i się do niego uśmiechnąłem.
-Ty to jesteś zabawny- Mruknąłem z sarkazmem.- Tak właściwie to czemu my się kumpujemy z młodym ?- Zapytałem ni z tego ni z owego.
-Bo rozwalił tekstem Logana…Nie mów ,że nie pamiętasz !- Ryknął śmiechem Aron.- Nikt nie wiedział skąd wzięła się ksywa Logana (Buldog) a on wtedy na to : Bo to jest pies na panienki !    
-To nie było zabawne…- Rzucił Logan. Śmiejąc się opuściliśmy główny salon i poszliśmy do pokojów. 

                                                          ***

Odwróciłem się na plecy po raz setny.
-Will możesz się spokojnie położyć ?! Chcę spać !- Wydarł się na mnie Logan. Dzieliłem z nim pokój.                                                                                                                                                    
 -No właśnie nie mogę…Myślę o Zoey.- Mruknąłem patrząc się przed siebie. Mój najlepszy przyjaciel westchnął i powiedział.
-No to idź i z nią pogadaj.- Tylko z nim dzieliłem się takimi informacjami bo wiedziałem ,że zachowa je dla siebie. Po za tym miewał bardzo często genialne pomysły.
 -Racja. Kryj mnie…-Powiedziałem wstając. Ubrałem na siebie spodnie i jakąś koszulkę. Po czym wziąłem do ręki swoją różdżkę i wyszedłem z pokoju.
                   
            Odetchnąłem głęboko…Powoli wszedłem do salonu dziewcząt. Było zupełnie ciemno, jedyne światło rzucał włączony telewizor. Od razu zaważyła mnie Stevie. Szepnęła coś do Zoey po czym ta się podniosła i do mnie podeszła.   
-Musimy porozmawiać.- Mruknąłem łapiąc ją za rękę. Chwile pomyślała po czym wyrwała swoją dłoń z mojej. No to chyba jest naprawdę wkurzona.
-Słucham…-Mruknęła patrząc na własne stopy.
 -Nie tu…Chodź. Znam całkiem przyjemne miejsce. -Spojrzała na mnie spod byka.- Zaopiekuje się tobą. Nie martw się.- Chwilę się zastanawiała po czym przytaknęła. Tym razem wyciągnąłem do niej dłoń czekając aż sama ją chwyci. Spojrzała się za siebie. Stevie zaczęła poruszać głową przecząco. Uśmiechnąłem się do niej tak samo jak tego dnia gdy się poznaliśmy. Mój urok wygrał. Po chwili szliśmy zupełnie ciemnym korytarzem. Jedyne światło pochodziło od mojej różdżki choć i tak było delikatne. Nagle się zatrzymałem. Przywarłem do ściany. Zoey szybko uczyniła to samo. Wyjrzałem zza muru. 
-Cholera…Znowu ona.-Dziewczyna spojrzała na mnie z paniką w oczach. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć już byliśmy niewidzialni. Gdy dyrektorka przechodziła obok nas Zoey przytuliła się do mojego ramienia i wstrzymała powietrze. Miło.                                                
-No dobra poszła.- Dziewczyna oderwała się ode mnie i się zarumieniła. Lubię wprowadzać ją w taki stan.- Chodź
-Idziemy na dwór ?-Zapytała zdziwiona. 
-Tak.
-Będzie mi zimno.- Zdjąłem z siebie koszulkę i podałem jej ją. Z szokiem zerknęła na mój tors. Patrzyła się przez kilka sekund po czym przełknęła głośno ślinę i wciągnęła na siebie moją koszulkę. Z ogromnym uśmichem na twarzy odwróciłem się w jej stronę. Lubie jak się czerwieni. Pociągnąłem ją za rękę. Za pomocą magii wyszliśmy niezauważeni z budynku.
-Gdzie teraz ?
-Do innego świata , świata magii...- Otworzyła szeroko oczy. Jedno machnięcie różdżką i znaleźliśmy się na ogromnej zielonej łące. Szliśmy przed siebie w ciemność. Nagle zaczęły się ukazywać niewyraźne kształty zamku.>Zobacz<. Gdy weszliśmy na ruiny Zoey mruknęła.
-Pięknie...
Cisza zupełna cisza...
-Uciekaj ! Biegnij ! Will! - Spojrzał przerażony na krzyczącego bruneta. -Oni idą !
Dwa głośne słowa...Sekundy w których z różdżki nasastnika wydobywa się zielona wiązka mocy... Nagle w zamku zrobiło się jasno...Zdążył jeszcze tylko spojrzeć na przerażoną twarz brata...
Zacisnąłem z całej siły zęby i zamknąłem oczy. Czemu teraz ? Czemu przypomina mi się to właśnie teraz ?
-Will ?- Zapytała.
-Przepraszam...-Walczyłem ze wspomnieniami. To nie było teraz najważniejsze.
-Więc...co mi chciałeś powiedzieć ?- Usiedliśmy na trawie patrząc na okolice przez ogromną dziure w ścianie.
-Nie wydałaś nas prawda ?- Cała poczerwieniała na twarzy. Ups...chyba ją zdenerwowałem.
-Nie.- Syknęła.- I tylko po to mnie zaciągnąłeś ,aż tutaj ?! Mogłeś o to zapytać równie dobrze w internacie !- Wydarła się. Patrzyłem na nią w szoku.
-Jaa...a...niee...-Jąkałem się jak mały dzieciak. Otrząsnąłem się i mruknąłem.- Przepraszam...zachowałem się wtedy jak kretyn. Powinienem był ci pomóc...Ale po prostu nie mogłem tego zrobić.
-Mogłeś i to bez problemu !
-Wcale nie ! Nie rozumiesz ,że wkopałbym wtedy i chłopaków ?! A tak to przynajmniej miałem pewność ,że dyrektorka tobie po prostu odpuści po jakimś czasie !- Wkurzony krzyknąłem.
-Dzięki tobie dręczyła mnie jakieś trzydzieści minut !
-Przepraszam ! Jest mi naprawdę przykro ! Nie mogłem przez to spać !- Krzyczeliśmy na siebie jak para idiotów.
-Przeprosiny przyjęte !- Wydarła mi się prosto w twarz. Nagle jej rysy zaczęły łagodnieć i wróciła ta Zoey którą poznałem w męskiej toalecie.
Była blisko , bardzo blisko.
Przysunąłem się delikatnie. Po chwili jej usta zachłannie całowały moje. Mocno ją do siebie przyciągnąłem. Jedną ręką złapałem w pasie a drugą wplotłem we włosy. I nagle czas jakby stanął. Gdy się od siebie oderwaliśmy dopiero zdałem sobie sprawę z tego co tu zaszło. Jedyne co było słychać to nasze głośne oddechy.
-Mam do ciebie jeszcze jedną prośbę... Bardzo bym chciał aby Sam wreszcie dała mi spokój ... Ciągle do niej nie dochodzi ,że już nie jesteśmy razem.
-Iiii ?-Zapytała.
-Będziesz udawać moją dziewczynę ? -Na jej twarzy malował się szok.- Spokojnie , nie musisz się zgadzać tak od razu zastanów się nad tym dobrze i jutro daj mi znać.- Przytaknęła.- Wracajmy bo się zorientują ,że nas nie ma.

                                                                  ***

            Wszedłem do pokoju jak najciszej i położyłem się na łóżko. Uśmiechnąłem się sam do siebie:
-Co tam się stało ,że tak się cieszysz Driver ?- Zapytał Logan odwracając się powoli w moją stronę.
-Pocałowaliśmy się.
-Znasz ją zaledwie jeden dzień ! A... nie u ciebie to normalne.- Mruknął.
-Tym razem jest inaczej...Ona jest inna...



___
Od Jemi: Tak szczerze to mi się nie podoba. Strasznie przegadane a pozatym słaba jakość...Musicie mi jednak to wybaczyć bo po raz pierwszy piszę oczami chłopaka a ,że jestem dziewczyną to nie wiem jak to jest :P Mam nadzieję ,że będziecie dla mnie wyrozumiali :) Obiecuję się poprawić ;) Przepraszam za niepotrzebne odstępy w tekście ale miałam spory problem z czcionką i wszystkim z nią związanym :)
Następny: Ola , ale coś podejrzewam ,że nie będziecie czekać długo :P

                                                                                  

poniedziałek, 11 lipca 2011

1. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

                                                                           Zoey
Stałam jak słup na środku męskiej toalety.
-Co to był za chłopak?- pomyślałam na głos.
-Will Black-powiedział męski głos. Chłopak wyszedł z kabiny uroczo się uśmiechnął.-Ja jestem Logan... Logan Rirre. Masz szczęście, że się umówił z tobą. Jestem jego kumplem.- odwróciłam się i wyszłam z łazienki. Nie umiałam się uspokoić. Cały czas miałam przed oczyma jego uśmiech. Może to dziwne, ale czułam, że jest w porządku. Zaraz na korytarzu podbiegła do mnie Stevie. Miała ogromny uśmiech na twarzy i roześmiane oczy.
-Co cie tak bawi?- powiedziałam cicho. Dziewczyna próbując zdławić śmiech opluła mnie.
-Ta laska to Sam. Była dziewczyna Willa. Ale ją potraktował.- dziewczyna wybuchła gromkim śmiechem.
***
-On mnie pocałował.- wymamrotałam gdy już byłyśmy w pokoju. Stevie tylko prychnęła i opadła na łóżko. -On jest super.- tym razem dziewczyna się zdenerwowała. Rzuciła we mnie tak mocno poduszką, że aż zabolała mnie głowa.
-Otrząśnij się.!- wrzasnęła.- On jest chamem. Wykorzystuje każdą laskę po kolei.- spojrzałam na nią zaskoczona. Z kont mogła to wiedzieć? Odpowiedziała mi od razu mimo, że nie zadałam pytania.-Mnie też wykorzystał. Straciłam z nim dziewictwo. Dlatego cię ostrzegam. Jego dewiza to : RAZ UŻYTE WYRZUCONE. Wiem co mówię.- mój zapał trochę osłabł, ale dalej nie umiałam o nim zapomnieć. Dopiero po dłuższym czasie dotarło do mnie, że on zaprosił mnie na imprezę w męskim internacie.
-Kurde... Będę musiała jakoś dostać się do męskiego internatu.- w myślach dodałam, że za wszelką cenę.
-Nie martw się on wszystko załatwi. Tylko jak był by nalot to się chowaj.- wybuchłyśmy śmiechem, ale tak na prawdę zamierzałam się schować. Zabrałam się do szykowania. Naprawdę chciałam wyglądać dobrze. Miała być to pierwsza impreza w internacie i musiałam dobrze wypaść. Poprosiłam więc o pomoc Stevie. Może i nie ubierała się super, ale chciałam żebyśmy się po przez to zbliżyły do siebie.  Gdy Stevie dała mi kusą sukienkę, aż się zadławiłam. Nie mogłam wyobrazić sobie dziewczyny, która biła chłopaków w czymś takim.-Siostra mi to dała. Nie ubrałam się w to ani razu.- założyłam na siebie sukienkę i od razu powiedziałam stanowcze NIE!.
-Nie ma mowy. To jest za krótkie- powiedziałam wychodząc z łazienki. Przebierałam się tak wiele raz i nigdy nie mogła nic wybrać. W końcu ubrałam się w beżowe shorty, białą koszulkę z wzorek Safari, rzymianki, a na szyję założyłam wisiorek ze słoniem.<zobacz>. Włosy spięłam w kucyka, a na oczy nałożyłam maskarę i beżowy cień.-Jak wyglądam?-spytałam Stevie, która niechętnie podniosła wzrok z nad czasopisma i miski czipsów.  Podniosła tylko kciuk do góra, ale gdy zauważyła moją radosną minę dodała:
-To nie oznacza, ze jesteśmy przyjaciółkami.- i wróciła do swojej gazety. Usiadłam na łóżku i co chwila spoglądałam na zegarek.
***
-Że co mam zrobić?!- powiedziałam zdenerwowana. Staliśmy z Willem przed murem oddzielającym nasze internaty.
-Przeniknąć przez mur kotku.-powiedział łagodnie i włożył mój kosmyk włosów za ucho. W normalnych okolicznościach zarumieniła bym się, ale teraz aż bulgotałam w środku z zdenerwowania. 
-Nie mów tak do mnie!- krzyknęłam i odsunęłam jego dłoń, która już głaskała mnie po twarzy.- Spokojnie Zoey...-powtarzałam na głos.- Jak mam to zrobić?- spytałam już spokojniej. Chłopak był wstrząśnięty moim zachowaniem i zajęło mu chwilkę nim się pozbierał do kupy.
-No, więc... skup się na tym i wypowiedz...- zaciął się. Czyżby zapomniał zaklęcia?- Mury są jak chmury....- spojrzał się na mnie prosząco.-Dobra, ja pójdę pierwszy.- wypowiedział jeszcze raz te słowa i przeszedł przez mur. 
-Ok. Zoey... Dasz radę... To tylko mur, a ty jesteś czarodziejką.- wzięłam głęboki wdech i wypowiedziałam te słowa.:
-Mury są jak chmury-już podchodziłam do ściany gdy na moich ramionach zacisnął się czyjś uścisk.
-Zoey?- wyszeptał zdziwiony głos Pani Green.-Co ty ty robisz? Czemu chcesz się dostać do internatu chłopców?- z puściłam głowę i słuchałam.- Idziemy do mojego gabinetu.- zmierzając do gabinetu dyrektorki odwróciłam się jeszcze raz w stronę muru i co zobaczyłam? Willa. Stojącego po mojej stronie i składającego ręce w geście błagania.
              ***
-Pytam ostatni raz Zoey. Po co tam szłaś?- milczałam jak grup. Byłam maglowana już przez 15 minut. Czemu jej tak zależało? Nie mogłam jej powiedzieć.
-Byłam ciekawa-wyszeptałam- Jak tam wszystko wygląda...- nie przekonałam nawet siebie taką durną wymówką, ale o dziwo Monic mi uwierzyła. A może tylko udawała i chciała mnie ochronić przed karą.
-Dobra tym razem ci odpuszczę, ale żeby to się nie powtórzyło.- uśmiechnęłam się i wyszłam z sali. Gdy tylko znalazłam się za rogiem wypuściłam z płuc powietrze. Wydawało by się, że wstrzymywałam je przez całe przesłuchanie.  Szybkim krokiem ruszyłam w stronę pokoju. Gdy tylko wbiegłam do salonu wszystkich oczy były zwrócone w moją stronę. Spostrzegłam w śród nich spojrzenie Sam. Wszędzie rozpoznała bym tę drwinę i nienawiść. Dopiero gdy podbiegła do mnie Stevie i podała mi chusteczkę zorientowałam się, że płakałam. Wszyscy chichotali.
-Zamknijcie mordy!-wrzasnęła Stevie i pociągnęła mnie po schodach do pokoju. Po zamknięciu drzwi od razu zaczęła mnie przepytywać. -Co się stało?- w jej głosie było słychać i strach i cierpienie.
-Nic specjalnego... Monic mnie przyłapała jak przechodziłam przez mur...-szlochałam.
-To nic strasznego- wyszeptała złośliwie Stevie- Tylko dla tego beczałaś?-pokiwałam przecząco głową.
-Nie. Will mi nie pomógł. Tylko błagał bym go nie wydała. Miałaś rację, Will to cham!- krzyknęłam i przytuliłam się do przyjaciółki. Na początku nie wiedziała o co chodzi, ale po chwili odwzajemniła uścisk.
-Ubieraj się w piżamę i idziemy na dół.- nie chciałam  tam iść. Patrzeć w twarz tym wszystkim dziewczyną.-Inaczej pomyślą, że jesteś mazgaja.- otworzyłam szeroko oczy.
-Mazgaja?- na moich ustach zawitał uśmiech. Przebrałam się szybko w piżamę, umyłam twarz i zeszłam do salonu. W kominku palił się ogień, a kilka dziewczyn oglądało z zapartym tchem film ,, Szklana Pułapka".
Usiadłam na podłodze przed kanapą wraz z Stevie i próbowałam skupić się na filmie. Podkuliłam nogi i oparłam głowę o ramię przyjaciółki. Tym razem doskonale wiedziała, że trzeba mnie pocieszyć i pogłaskała mnie po głowie. Po około 30 minutach zdążyłam się uspokoić i zaczęłam oglądać film. Gdy do pomieszczenia weszła ciemna postać. Widziałam tylko czarną plamę, bo były pogaszone światła, a godzina około 22.30. Nim zdążyłam się zorientować kto to jest Stevie szepnęła mi do ucha.
-Mam go wyrzucić?.- potrząsnęłam przecząco głową i podniosłam się z klęczek. Po czym spojrzałam w ciemne oczy chłopaka.

___
Od Oli:  No i jest pierwszy. Pisałam go dość krótko. Największy problem był z zaklęciem, ale się udało. Nie zaliczyła bym tego rozdziału do moich najlepszych, ale to może dla tego, że to pierwsze opowiadanie fantastyczne. Czekam na wasze opinie.
Następny:Tu pytania kierujcie do Jemi. :P
INFORMACJA OD JEMI:  Zdecydowałam się na informowanie przez gg o nowych notkach :) Jeżeli chcecie być informowani to zostawcie mi swoje numery gg w komentarzu :*

piątek, 8 lipca 2011

Prolog

 Zoey
Trudno mi zrozumieć to co usłyszałam z ust mego ojca nie cały tydzień temu.  To nie mogła być prawda. Ja miałam być córką czarodziejki? Zawsze czytałam książki o magicznych istotach także czarodziejach, ale nigdy nie wierzyłam, że mogą istnieć. Spojrzałam na ojca siedzącego na fotelu obok i uśmiechającego się zachęcająco. No jasne. To nie była jedyna nowość w moim życiu. Muszę zmienić szkołę i zostawić przyjaciół. Nie oszukujmy się ja żadnych nie miałam. Odwzajemniłam uśmiech i wygramoliłam się z auta. Tata oczywiście wyszedł w ślad za mną. Rozejrzałam się na około i gdy by nie to, że zostałam wtajemniczona w istnienie magików, nie pomyślała bym, że to szkoła dla młodych czarodziei. Wszyscy uczniowie byli ubrani zwyczajnie i prosto. Nie było tu durnych mundurków ani niczego w tym rodzaju. Moją uwagę przykuły dwa budynki. Jak mniemałam była to szkoła i internat. Może to dziwne, ale pierwszy raz miałam opuścić dom na dłużej niż tydzień. Jeden z budynków był duży, ale zwykły bez żadnych ozdobień. Miał proste okna i jedne drzwi wejściowe. Dach był pokryty czerwoną dachówką. Wyglądał jak zwykły internat. Chodź takie widziałam tylko na filmach i tak nie wyglądał mi na szkołę. Po drugiej stronie działki stał wysoki budynek. Miał wiele wyjść i do groma  wielkich podłużnych okien. Tata patrzył cały czas na mnie i czekał. Zmusiłam się do sztucznego uśmiechu i wtedy pojawiła się koło nas wysoka brunetka o brązowych oczach i karmelowej skórze.
-Witam. Panna Smith o ile się nie mylę.- kobieta była tak piękna, że aż zaparło mi dech. Szybko ocknęłam się z snu i odpowiedziałam:
-Tak. Nazywam się Zoey Smith.- przyglądałam się kobiecie z uwagą. Wydawała się normalna, ale ja też taka niedawno się wydawałam więc...
-Jestem Monic Green. Jestem tutejszą, jak byś to ty powiedziała, dyrektorką.Uczę czarnej magii. Jeśli pozwolisz...- wskazała na moja torbę.- Weźmie ja jeden z uczniów.
-Nie trzeba. Dam radę. Naprawdę nie mam wielu rzeczy.- Monic tylko uśmiechnęła się promiennie i wzruszyła ramionami. Pożegnałam się z tatą i obiecałam, że za dzwonię po czym poszłam za dyrektorką do internatu.
-No więc. To twój internat. Ta część jest przeznaczona dla dziewcząt, zaś tamta- pokazała na mur po przeciwległej część korytarza- chłopców. Lepiej żebym ciebie tam nie zobaczyła.- śmiała się, ale wyczułam w jej głosie nutkę ostrości. Szłyśmy wąskim korytarzem gdy usłyszałam ciche płacze. Monic od razu zareagowała. podeszła do jednej z wielu wnęk i rozdzieliła dwie postacie. Zauważyła, że jedna z nich była dziewczyną, a druga chłopcem. Chłopiec był może w wieku 14 lat, a nastolatka w moim.
-Stevie. Mogła byś przestać nękać Erika?- dziewczyna tylko uśmiechnęła się i pokiwała przecząco głową.-Wiedziałam. Właśnie cię szukałam- zmieniła zgrabnie temat.- Mam dla ciebie nową współlokatorkę. Oto Zoey- powiedziała pokazując dłonią na mnie. Kolejny raz tego dnia uśmiechnęłam się głupio i wyjęłam dłoń do Stevie. Ta jednak nie zwróciła na nią uwagi tylko kiwnęła głową bym szła za nią. Gdy doszłyśmy do jednych z drzwi Stevie otworzyła je przede mną zachęcająco. Na środku pomieszczenia stała sofa i kilka foteli. Na przeciwko nich wisiała plazma, a pod nią był kominek. Nikogo tu nie było, ale nie zdziwiło mnie to. W końcu mamy godzinę 13:00. co oznacza, że lekcje trwają nadal. Mimo, że w pokoju byłą sofa i kilka tym podobnych mebli pomieszczenie nie wyglądało jak zwykły salon. Nie było drewna do kominka, ani nawet zapałek. Co oznaczało, że uczniowie bawili się w tym miejscu magią. Na stoliki leżała czyjaś różdżka. Nim się zorientowałam moja lokatorka już stała na schodach na środku pokoju i czekała na mnie.
-Długo będziesz podziwiać?-spytała oschle po czym zaczęła wchodzić po schodach. Była strasznie chłodna w stosunku do mnie. Na pewno nie oznaczało to, że zostaniemy przyjaciółkami. Zresztą...nie liczyłam na to.

                                                               Will

Właśnie wychodziliśmy z wróżbiarstwa głośno się śmiejąc.
-Dobra ja spadam. Umówiłem się z Judy.- Mruknął Aron odchodząc od nas. Po chwili już go nie było. Chłopak miał szczęście takie laski jak Judy nie zdarzają się często.
-Jak myślicie co będą robić ?- Zapytał Matt poruszając brwiami w dół i w górę.
-Coś czego jeszcze nie możesz robić młody.- Mruknąłem. Logan wybuchł śmiechem.
-Ha ha ha bardzo śmieszne...-Powiedział lekko zdenerwowany. Nagle podeszła do nas Sam. Westchnąłem i poprawiłem plecak znajdujący się na moim ramieniu. Logan i Matt szybko odeszli zostawiając mnie samego. Buldog szepnął cicho : "Powodzenia stary" i już ich nie było.
-Co dziś robisz Will ?- Zapytała słodkim głosikiem. Jej palec powoli sunął po moim torsie coraz niżej. Gdy znalazł się niebezpiecznie blisko mojego krocza szybko złapałem ją za rękę. Normalnie nie miałbym nic przeciwko ale miałem jedną wyraźną zasadę : NIE SYPIAM Z MOIMI BYŁYMI.
-Prawdo podobnie idę na imprezę. Organizujemy z chłopakami taką niewielką w naszym internacie.- Zaczęła przysuwać się coraz bliżej mnie, powoli się od niej odsuwałem. Czy ona jest taka ślepa ?
-A z kim tam idziesz ?- Moje plecy dotykały już ściany. Złapałem ją za ramiona i odwróciłem w drugą stronę. Przechodziło koło nas dużo ludzi co jakiś czas witających się ze mną. Niestety byli to sami faceci. Nagle zauważyłem dwie postacie. Gdy zbliżały się coraz bliżej rozpoznałem w nich Stevie. Obok niej szła dziewczyna której zupełnie nie kojarzyłam. Teraz albo nigdy...Gdy przechodziły obok nas przyciągnąłem do siebie tą nieznajomą i objąłem w pasie. A wybrałem ją ,ponieważ wiedziałem ,że będzie w ciężkim szoku ,żeby coś powiedzieć. Od Stevie pewnie bym dostał w twarz.
-Z Zoey- Przeczytałem na jej wisiorku z imieniem i spojrzałem na nią błagając aby przytaknęła.
-Z nią ?- Zapytała wiercąc jej dziurę w twarzy spojrzeniem. Była wściekła.
-Tak z nią, a teraz nam wybacz.- Pociągnąłem dziewczynę za rękę. Szła za mną patrząc się na mnie jak na ufo. Odchodząc słyszałem jeszcze tylko jak Sam i Stevie się kłócą. Zaciągnąłem ją do męskiej toalety , nie opierała się.
-Wybacz ,że cię tak wykorzystałem ale ta laska mnie dobija.- Była całkiem ładna. Podciągnąłem jej podbródek tak żeby mi spojrzała w oczy.-Masz ładne imię.
-C...co ?- Wyjąkała. Obdarowałem ją swoim najładniejszym uśmiechem.
-Wiem ,że się nie znamy ale pójdziesz ze mną na tę imprezę ?
-Co ?- Jąkała się. Onieśmieliło ją pewnie to ,że jestem taki gorący(xD).
-Wpadnę dziesięć minut przed rozpoczęciem. Ubierz się ładnie.- Pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z pomieszczenia. Uśmiechnąłem się sam do siebie...i kto tu jest najwspanialszym facetem na świecie ?


___
Od Jemi : Haha :P Moja część mnie rozwala...uważam ,że nie umiem pisać jako chłopak ;) A wam jak się podoba ? :P Moja część jest krótsza ale to nic :) Prolog za nami :)
Od Oli : Ja osobiście nie jestem z mojego zadowolona. Wydaje mi się, że zanudzam, ale następnym razem rozkręcę akcję. :D
Następny: Ola :)

środa, 6 lipca 2011

Postacie :





 Zoey Smith (16 lat)
Prowadzi zwykłe, proste życie. Jest spokojna i opanowana.
Typowa samotniczka. Któregoś dnia wszystko się zmienia.
Dowiaduje się od ojca prawdy o swoim pochodzeniu.
Nie jest zwykłą nastolatką wręcz przeciwnie jest niezwykła i
jedyna w swoim rodzaju. Niespodziewanie trafia do Szkoły Magii.
Gdzie musi stać się odważna i pewna siebie.
(Ola)




Will Black (18 lat)
Wygląda na całkiem zwykłego chłopaka...w rzeczywistości jednak kończy on ostatni rok szkoły magii. Nigdy tak naprawdę nie żył spokojnie... jego przeszłość nie jest całkiem kolorowa. Jednak teraźniejszość... Każda dziewczyna się w nim kocha a on to wykorzystuję. Uwielbia imprezować i spędzać czas ze swoją "sforą". (Jemi)

Ksywka- Driver (Czyt. Drajwer)
















Stevie Miller (16 lat)
W Szkole Magii jest już od trzech lat.
Zna tamtejsze zasady i reguły.
Pomaga Zoey zaaklimatyzować się w nowym miejscu. Dzieli pokój w internacie z Zoey.  Nie należy do grzecznych dziewczynek i nigdy nie należała. Podobno przeciwieństwa się przyciągają. Czy będzie tak też w przypadku Zoey i Stevie?







Sam Anderson (17 lat)
Uchodzi za primadonnę w nowej szkole Zoey.
Nienawidzi Stevie, a co za tym idzie także Zoey.
Jest piękna, ale i przebiegła.
Umie manipulować ludźmi i czarodziejami.
Jest byłą dziewczyną Willa.






Logan Rirre (18 lat)
Inteligentny chłopak, jak pozostała reszta "sfory" jest czarodziejem. Tylko on wie o przeszłości Willa i jest chętny mu pomóc. Jest mózgiem wszystkich akcji organizowanych przez słynną czwórkę. Pomimo tego czasami mu odwala i rzuca najlepsze teksty które razem wspominają. 

Ksywa- Buldog (nikt nie pamięta czemu tak na niego mówią) 












Aron Jonson (18 lat) 
Znany szkolny gitarzysta. Właśnie na ten patent poderwał swoją obecną dziewczynę Judy. Miała być to jednorazowa przygoda jednak on szybko się zakochał. Jest na ataku w piłce nożnej. Miły i zabawny.

Ksywa- Torres 












Matt Wilson (17 lat)
Przyjaciel Willa. Z całej czwórki jest najzabawniejszy i najgłupszy. Lubi imprezować tak samo jak inni. Dziewczyny za nim szaleją. Jest bardzo szczery i przyjacielski.

Ksywka- Młody