poniedziałek, 29 sierpnia 2011

9.-A ja jestem twoją dziewczyną. No, chyba… że tak nie jest… że dalej udajemy…

Szybko wymówiłam zaklęcie teleportacji i skupiłam się na ruinach zamku. Szeroko się uśmiechnęłam widząc stary zamek.  Zaczęłam wchodzić na szczyt pagórka na którym znajdowało się zamczysko.  Nagle zachwiałam się i upadłam na ziemię. Poczułam ukłucie w kostce, a potem usłyszałam ciche przekleństwo.
-Cholera…- powiedziałam i podniosłam wzrok. Chłopak podszedł bliżej i pomógł mi wstać. –Ślisko tu- wymamrotałam i stanęłam na nogach. Niestety zaraz podniosłam nogę czując w niej mocny ból, przeszywający kostkę.-To kostka.-spojrzałam na Willa. Jego włosy były jak zawsze w nie ładzie co wprawiało mnie w zachwyt. Patrzałam jak się schyla i ogląda moją kostkę.
-Skręciłaś ją- oznajmił.-Możesz chodzić ?-spytał podnosząc się do pozycji stojącej.
-Nie…- odpowiedziałam szczerze. Nie mogłam jej postawić, a co dopiero oprzeć się na niej. Nastolatek wziął mnie szybkim ruchem na ręce, a ja się do niego przytuliłam. Jak miło było poczuć jego bliskość.
-Idziemy do pielęgniarki… znowu.-powiedział. Przytuliłam się jeszcze mocniej, by poczuć jego zapach. Jego woda kolońska, tak pięknie pachniała.
-Przepraszam… Naprawdę mi przykro-czekałam, aż mi odpowie, ale on był nieugięty. Kontynuowałam- Will… Ja…- spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem. Momentalni umilkłam i spojrzałam w jego wściekłe oczy.
-Ty nic nie rozumiesz… Zależy mi na tobie jak cholera, a ty mi nie ufałaś na tyle, żeby powiedzieć, że widziałaś śmierć mojego przyjaciela!- krzyknął. Postanowiłam powiedzieć mu wszystko co czuję.
-A ty jesteś na tyle głupi, żeby nie zauważyć, że cię kocham idioto!- wrzasnęłam.-I byłam zazdrosna o Anie, bo macie taki dobry kontakt! Bałam się, że mnie odtrącisz!- cicho odetchnęłam po czym zaczęłam się wyrywać.-Puść mnie!- krzyknęłam.  Ruszyłam powoli, cicho pojękując z bólu.
-Nie dasz rady sama!- krzyknął za mną Will.
-Dam. Odwal się ode mnie!- zrobiłam kilka kolejnych kroków i upadłam na ziemię. –Nienawidzę cię!- krzyknęłam na niego w złości.
-Ja cię też! Nie mogę o tobie zapomnieć!- warknął i wszedł na mnie okrakiem. Już chciałam się uśmiechnąć, ale się powstrzymałam.  Złapał moje dłonie swoimi i przyłożył do ziemi.
-To znaczy, że też mnie kochasz.-powiedziałam już spokojniej.  Na moich ustach pojawiał się coraz to większy uśmiech. Zaczęłam się wyrywać by uwolnić dłonie i móc go przytulić. Niestety nie miałam dość siły.
-Wiem! Ale za cholerę nie wiem jak ci to powiedzieć! Zrobię to tak!- czemu nadal krzyczał? Nie maiłam czasu o tym myśleć, bo już czułam na swoich wargach jego słodkie usta. Czując, że puścił moje ręce obróciłam go, tak że teraz ja byłam u góry.-Jedna zasada z mojej strony. Masz mi mówić o wszystkim! –krzyknął.
-Ja też mam zasadę. Masz ze mną porozmawiać o problemie, a nie od nich uciekać głupku.!- warknęłam i pocałowałam go. Swoje dłonie zatopiłam w jego gęste włosy, a czując jego dłonie na mojej pupie uśmiechnęłam się pomiędzy pocałunkami.
-Tylko ty-szepną cicho.
-Umierałam z tęsknoty…- wyszeptałam.

***

Każdą wolną chwilę spędzałam w towarzystwie Willa i przyjaciół. O dziwo  nawet Stevie zaczęła z nim rozmawiać bez wyzwisk.  Siedziałam przy stole, na stołówce wraz z całą paczką w tym Stevie, która teraz się do niej wliczała. Ostatnio coraz rzadziej zdarzały mi się wizje, a Will dalej powtarzał, że mam mu mówić o wszystkich.
-Zoey jesteś gotowa do zaliczenia z wróżbiarstwa?- spytała Judy i przytuliła się do Arona. Nie mogłam się na nich napatrzeć. Byli doskonałą parą.
-Średnio. Ostatniego wieczoru byłam zajęta.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do Willa, który mnie przytulił. Spojrzałam zaskoczona na Stevie nie widząc żadnej reakcji.-Stevie żadnego ble… fuu… Czy coś?- dziewczyna tylko pokiwała przecząco głową i zaczęła grzebać w spaghetti. Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę po czym wyszliśmy z stołówki i rozeszliśmy się. Szłam już w stronę Sali na kolejną lekcję, gdy zorientowałam się, że zapomniałam zeszytu z wróżbiarstwa.
-Zapomniałam zeszytu zaraz wracam.-powiedziałam do Stevie i pobiegłam w stronę jadalni.
-Tak… Wszystko idzie zgonie z planem… Pogodzili się… Tak, mam ich na oku… Will to idiota nic nie podejrzewa…- wzięłam głęboki wdech i zaczęłam zachowywać się całkiem normalnie- Kończę. Narka.- powiedział cicho i się minęliśmy. Nie docierało do mnie to co usłyszałam, a zwłaszcza to kto to wszystko mówił. To nie mogła być prawda. Musiałam się przesłyszeć. Biegłam w stronę Sali od wróżbiarstwa z łzami w oczach. Zagryzłam wargę by powstrzymać się od łez i zwolniłam krok wchodząc na główny hol. Uczniowie byli już w klasach. Powoli weszłam do swojej klasy i usiadłam w ławce.

***

Całą lekcję myślałam o tym czy powiedzieć Willowi o tym co podsłuchałam.  Postanowiłam zrobić to następnego dnia gdy ochłonę i będę mogła racjonalnie myśleć.  Dzisiaj Stevie miała korki z czarnej magii więc wracałam sama. W połowie drogi do akademika poczułam ból głowy. Mimo to szłam dalej. Gdy jednak ból jeszcze mocniej napierał na mnie przyklękłam i uparłam się plecami o ścianę.
Dwóch mężczyzn w pelerynach stało przede mną i rozmawiało. Pod ścianą siedziałam ja i patrzałam na nich z przerażeniem.
-Co z nią zrobimy?- spytał jeden z nich doskonale znałam ten głos. Zadrżałam na wspomnienie dziwnej rozmowy telefonicznej obok stołówki.
-Jak myślisz? Zabawimy się, a potem… Zabijemy.- powiedział i spojrzał na dziewczynę w kącie.-Myślisz, że Willowi by się to podobało?- spytał ten sam i ukląkł przed dziewczyną. Drugi stanął twarzą do mnie i już byłam pewna kim jest.
-Zostawcie go w spokoju.!-mój głos był mi tak obcy. Wyczułam w nim tyle nienawiści i wściekłości co nigdy.
Otrząsnęłam się i podniosłam do pozycji stojącej. Zaczęłam biec w stronę akademika chłopców. Gdy natknęłam się na Arona stanęłam naprzeciwko niego i spojrzałam na niego wściekle.
-Jak mogłeś?- spytałam. -Byłeś jego przyjacielem…, a Judy?- czułam jak do oczu napływają mi łzy. Jeszcze dziś na obiedzie miałam ich za przykładną parę, a on ją tylko wykorzystywał. Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę jednej z wnęk.
-Więc wiesz?- przytaknęłam i zaczęłam się wyrywać.- Cokolwiek powiesz komukolwiek o mnie, a nie zabiję cię, a twojego ojca.- zamarłam na chwilę, ale zaraz potem odezwałam się.
-Nie odważysz się.-nadgarstek zaczynał mi drętwieć.
-Założymy się?- w jego oczach widziałam radość z tego, że robi mi krzywdę. Na jego ustach widniał uśmieszek, a on sam zapewne śmiał się w duchu ze mnie. Wypuścił mnie i rozejrzał się w koło. Przyłożył mi do usta palec i zaczął nim jeździć po twarzy.- Pamiętaj.-powiedział mi cicho do ucha i pocałował w czoło. Gdy tylko zniknął za rogiem opadłam na ziemię. Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Jednak wiedziałam czego nie mogę zrobić.  Nie mogłam powiedzieć o niczym ani Stevie, ani Willowi, ani nikomu. Życie mojego ojca było ważniejsze od mojego. Wyjęłam z kieszeni telefon i odczytałam wiadomość, która właśnie do mnie przyszła.
,,Pamiętaj o ojcu”- wstałam szybko i wbiegłam do akademika chłopców. W salonie zastałam całą paczkę łącznie z Aronem. Nie miałam zamiaru unikać spotkań z nim. Will podniósł się i podszedł do mnie.
-Co się stało?- spytał.- Masz całe czerwone oczy.- zamrugałam kilka krotnie i się uśmiechnęłam.
-Jak ty się o mnie martwisz.- pocałowałam go delikatnie w usta.-Nic po prostu okres mi się spóźnia, boję się, że…- chłopak wybałuszył oczy i spojrzał na mój brzuch. Wybuchłam śmiechem.-Głuptasie ja mam tak zawsze. Nie bój się. Nie jestem w ciąży.-widać było, że odetchnął z ulgą. Pociągnął mnie do siebie do pokoju i usiadł na łóżku. Przyciągnął mnie do siebie tak, że siedziałam mu na kolanach.
-Pamiętaj, że masz mi mówić o wszystkim.-powiedział pomiędzy pocałunkami w szyję. Obróciłam się do niego przodem i usiadłam na nim okrakiem.
-Wiem.- pocałowałam go w usta i mocno przytuliłam. Cieszyłam się, że mam na kim polegać.- Wiem.-  powtórzyłam. Chłopak wtulił się w moją pierś, a ja napawałam się jego pięknym zapachem.  Nie wiedziałam co robić. Musiałam mu powiedzieć. Bałam się. Może Aron by się nie dowiedział zaryzykowałam. -Will?- chłopak podniósł wzrok i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Tak kotku?- powiedział i posadził mnie na łóżku po czym usiadł obok mnie. Oparłam głowę o jego ramię. Postanowiłam powiedzieć mu tylko o telefonie i sprawdzić jak zareaguje.
-Słyszałam rozmowę Arona z… kimś.- spojrzałam na chłopaka, a na jego twarzy zobaczyłam tylko uśmiech.
-Iii…?- przełknęłam głośno ślinę.
-Oni coś knują przeciwko tobie.- mina chłopaka z poważniała. Podniósł się gwałtownie i stanął naprzeciwko mnie.
-Aron był u mnie przed tobą.  Powiedział, że podsłuchiwałaś go.-spojrzał przez okno.-On jest moim przyjacielem. –stanęłam przed nim i złapałam go za dłonie.
-A ja jestem twoją dziewczyną. No, chyba… że tak nie jest… że dalej udajemy…- czułam jak zbiera mi się na płacz. Zacisnęłam dłonie w pięści.
-Nie… Zoey. Ja cię kocham naprawdę, ale ufam Aronowi. Nie każ mi wybierać.
-Masz mi tylko zaufać!- krzyknęłam. Czułam jak po moich policzkach kapią łzy. Wybiegłam z pokoju. Omijając salon spojrzałam na wszystkich i nie zauważyłam tak Arona. Wybiegłam szybko z salonu. Słysząc za sobą kroki przyspieszyłam.
-Zoey!- krzyczała Anie. Prze nikłam przez mur i wbiegłam do swojego pokoju. Zaraz po tym usłyszałam pukanie do drzwi. –Co się stało?- spytała dziewczyna.
-On mi nie wierzy!- krzyknęłam przez łzy.-Wyjdź… proszę..-wyszlochałam. Usłyszałam tylko zamykanie drzwi.

__________________________
 Od Oli: Czy mi się podoba?? Może być,nie należy do najlepszych, ale najgorszy też nie jest. Jest przeciętny i tyle. Cztery strony w wordzie. Nie całe. Nie mam nic więcej do dodania...
Następny: Jemi:)

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

8.- Nikt kur*a nie będzie przeszkadzał prawdziwej miłości ! Zaczynamy akcję o nazwie „Debil Will ma zrozumieć ,że jest zakochany w Zoey !”

                                                           Will

            Przytuliłem ją mocniej do siebie.
-Będzie dobrze…- Szepnąłem w jej stronę przedzierając się przez korytarz zatłoczony przez uczniów. Gdy ktoś widział ,że niosę na rękach nieprzytomną Zoey każdy się usuwał z drogi. Niestety to trwało. W końcu zauważyłem drewniane drzwi z napisem „Pielęgniarka”.
            Patrzyłem  nieprzytomnie na twarz Zoey…Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Miałem mieszane uczucia…szok, złość i ból ,że moja własna dziewczyna mi nie ufa. Usłyszałem głos Logana :
-Odpuść jej trochę…Może po prostu bała się jak na to zareagujesz.- Mruknął a siedząca obok mnie Anie złapała mnie za rękę. Wyrwałem dłoń z jej uścisku i podszedłem do mojego przyjaciela.
-Odpuścić ? Nawet nie wiesz co ona widziała…To zagrażało nie tylko mi ale w dodatku jej ! Jak mogła być taka głupia i naiwna ?! Ona po prostu mi nie ufa i tyle…- Powiedziałem siadając niespokojnie na swoim poprzednim miejscu. Buldog westchnął i wyszedł z pokoju dziewczyn.
-Will…- Szepnęła ostrożnie Anie.- Rozumiem ,że to dla ciebie trudne, ale postaraj się ją zrozumieć…-W tym momencie do pomieszczenia wbiegli Matt , Aron i Judy. Ta ostatnia mnie mocno przytuliła.
-Co się stało ?- Zapytał Aron.
-Nic poważnego…Zoey miała wizje i po prostu nad nimi nie panowała.- Powiedziałem cicho.
-Wiedziałeś o tym ?- Powiedział Matt. Spojrzałem na niego wściekły i warknąłem.
-Nie. Myślisz ,że gdyby mi ufała i wyznała całą prawdę to by teraz leżała TU nieprzytomna ?!- Aron rzucił mu wściekłe spojrzenie za niewyparzony język. Po chwili Młody ugiął się wpół i złapał za brzuch.
-Dzięki.- Mruknąłem do Arona za to ,że mu przywalił.
-Jak się obudzi to mnie poinformujcie, musimy lecieć z Aronem na ten kurs z Czarnej Magii.- Przytaknąłem a oni wyszli. Zerknąłem spod byka na Młodego.
-Ja też musze lecieć…Pa- Po chwili już go nie było. Usiadłem na krześle i schowałem twarz w dłoniach. Co mam teraz zrobić ? Usłyszałem za sobą ruch, byłem pewny ,że Logan wrócił do pokoju. Nagle oczy Zoey zaczęły się powoli otwierać. Rozejrzała się dookoła. Zatrzymała się na mojej twarzy.
-Czemu mi nie powiedziałaś ?- Warknąłem.
-Czego?- Zapytała trochę zmieszana. Judy spojrzała na mnie karcącą. Było mi by o wiele łatwiej gdyby nie przyglądaliby mi się przyjaciele. Po chwili z krzesła podniosła się Anie i razem z Buldogiem opuścili pomieszczenie. Odwróciłem się plecami do Zoey i wziąłem głęboki oddech.
-Że masz wizje. Musze dowiadywać się o tym od pielęgniarki?! Własna dziewczyna ma przede mną sekrety!- Zacisnąłem ręce w pięści i spojrzałem na nią wściekły.
-Każdy ma sekrety. Ty na pewno też.-Chciałem jej przerwać ale mi nie pozwoliła, kontynuowała dalej.- Bałam się, że mnie odtrącisz. Będę dla ciebie dziwolągiem.- W jej oczach stanęły łzy. Poczułem się okropnie…nienawidziłem doprowadzać do łez ludzi na których mi zależało. Po chwili jednak odrzuciłem od siebie to uczucie.
-Myślałem, że znaczę dla ciebie coś więcej... Pomyliłem się...- Szepnąłem i wyszedłem szybkim krokiem z pokoju. Po drodze minęła mnie Stevie, rzuciła mi wściekłe spojrzenie i zniknęła za drzwiami. Przy wyjściu z akademika dziewczyn złapała mnie Anie.
-Will…Will- Mówiła próbując mnie zatrzymać.
-Zostaw mnie…- Mruknąłem i wyrwałem się jej.
-To nie tak ! Wy…-Szybkim ruchem odwróciłem się w jej stronę. W moich oczach były łzy…łzy złości , smutku i bólu.
-Nie ma żadnych NAS ! To koniec…- To ostatnie szepnąłem i wyszedłem z budynku na parkan. Podbiegła do mnie i przytuliła. Po chwili już klęczałem na trawie i uderzałem w nią dłońmi. To musiało się tak skończyć…Musiało.

                                                           ***

            Dni spokojnie mijały. Z drzew zaczęło spadać coraz więcej kolorowych liści…
-Will !- Krzyknął Aron rzucając we mnie książką.
-Auuu! – Warknąłem pocierając bolące miejsce.- A może byś tak po ludzku próbował zwrócić moją uwagę ?
-Przepraszam…Chodź na Zielarstwo.- Wziąłem moją torbę i przewiesiłem ją przez głowę. Szliśmy koło siebie w ciszy. W korytarzu mijaliśmy pełno ludzi. Patrzyłem odważnie przed siebie. Czas już się pozbierać po Zoey… W oddali widziałem niewielką sylwetkę w długich ciemnych spodniach i brązowej tunice. Tuliła do siebie mocno książki patrząc nieprzytomnie na przyjaciółkę. Głośno przełknąłem ślinę. Moje serce zaczęło walić jak oszalałe ponownie rozbijając się na miliony kawałków. Zacisnąłem mocniej zęby i opuściłem wzrok. Przejdę obok niej…przejdę.
-Nie dam rady…Powiedz ,że źle się czuję.- Mruknąłem i szybko się odwróciłem. Po pewnym czasie wchodziłem już do pokoju rzucając plecakiem o ścianę.
            Westchnąłem po raz kolejny.
-Will chodź na imprezę ! Będzie fajnie…- Powiedział Matt tańcząc po pokoju. Blado się uśmiechnąłem i powiedziałem.
-Nie mam ochoty na imprezowanie.- Wyszedłem z pokoju kręcąc różdżką w rękach.

Tymczasem akademiku chłopców :

            Brunet szedł szybkim krokiem do pokoju Arona.
-Odmówił. Znowu !- Warknął gniewnie siadając na kanapie niedaleko Anie.
-Oni muszą do siebie wrócić…-Szepnęła Judy.
-Obydwoje cierpią…-Dodała Anie. Nagle drzwi pokoju się otworzyły i stanęła w nich zdyszana Stevie.
-Trzeba coś zrobić ! Ona płacze trzeci dzień z rzędu !- Krzyknęła. Blondyn kiwnął na nią ręką żeby weszła.
-Jak to zrobimy ?- Zapytał Młody.
-On będzie wściekły.- Powiedział Logan.
-Przynajmniej nie będzie cierpiał.- Powiedziała Judy.
-Ona go kocha…-Wszyscy spojrzeli na opuszczoną głowę Stevie.- Wczoraj mi powiedziała ,że się w nim zakochała.
-Działamy !- Powiedział Aron nagle angażując się w całą akcje. Wszyscy spojrzeli na niego dziwnie.- Nikt kur*a nie będzie przeszkadzał prawdziwej miłości ! Zaczynamy akcję o nazwie „Debil Will ma zrozumieć ,że jest zakochany w Zoey !”- Wszyscy mu przytaknęli i pochylili się nad małym stolikiem.

Pisane w trzeciej osobie :

            Plan był dokładnie zaplanowany dzięki całej paczce przyjaciół. Aron i Judy stali na korytarzu przed drzwiami jednego z pokoi.
-Pamiętasz co masz zrobić ?- Zapytał ją głaszcząc jej włosy.
-Jasne skarbie.- Szepnęła i pocałowała go w usta. Gdy odchodził zaczepnie uderzyła go w tyłek. Ten się odwrócił i spojrzał na nią rozbawiony. Puściła mu oczko i wtargnęła do pokoju.
-Nie ! Ja nie wytrzymam z tym debilem ani chwili dłużej !!- Krzyczała wchodząc.
-Judy ? Co się stało ?- Zapytał Will podchodząc do niej i łapiąc ją za ramiona. Nagle jej twarz zaczęła przybierać ponury wyraz a ona cicho piszczeć.
-Ty nie wiesz co się stało ?- Zapytała. Gdy pokręcił przecząco głową wybuchła płaczem i ryknęła na niego.- To przez was…Przez facetów !- Chłopak stał oniemiały i patrzył jak blondynka wymierza w niego palcem.-Jesteś w tym spisku…Ja to wiem…Wiem wszystko Will…- Jej oczy zaczynały świecić szaleńczym blaskiem.
-Gdzie jest Aron ?- Nagle zaczęła jeszcze głośniej płakać.- Uspokój się i powiedz o co chodzi.- Judy nagle wybiegła z pokoju. Po zatrzaśnięciu drzwi przybiła piątkę z Aronem.
-Kurs aktorski nie jest ci potrzebny -Szepnął.- Moja kolej. Idź po Stevie.- Przytaknęła. Wziął głęboki oddech i wszedł do pomieszczenia.
-Gdzie ona jest ?!- Warknąłem.
-Judy ? - Zapytał Will wstając i podchodząc do bruneta.
-Tak ona ! Gdzie jest ?!
-Przed chwilą tu była powinieneś złapać ją na korytarzu…- Aron wybiegł. Poczekał na korytarzu na Stevie. Ta machnęła na niego ręką ,że może iść po czym wparowała do pokoju chłopaka.  
-Weź mnie ! Tu  i teraz !- Krzyknęła rzucając się na niego okrakiem. Ten przerażony na nią spojrzał. Stevie bardzo długo protestowała i wręcz błagała o to aby przerobić jej wejście ale inni byli nieubłagani. Ten plan szczególnie podobał się Mattowi który miał zrobić coś podobnego tylko z Zoey.
-Stevie…Co ty tu robisz ?- Zakryła jego usta palcem i mocno się o niego otarła. Zdjął ją z siebie po czym zapytał.- Czy wam wszystkim odwaliło ?! A ty mnie przecież nienawidzisz !
-W sumie racja…Ciota !- Krzyknęła jeszcze wychodząc. Will pokręcił głową i już miał wyjść gdy nagle do pokoju wpadła całująca się para.
-Will…mógłbyś nie wracać na noc do akademika ? Dzięki.- Powiedział Logan i go wypchnął z pokoju zamykając za nim drzwi.
-To była Anie ?- Zapytał sam siebie. Jeżeli miał nie wracać na noc to już wiedział gdzie się udać.
-Poszedł !- Krzyknęła Anie i skradła jeszcze jednego buziaka od przyjaciela. Wyjęła telefon i poinformowała o tym Matta. Czas na jego wisienkę na torcie.
            Brunet cicho zapukał do drzwi. Usłyszał jak ktoś się podnosi i powoli je otwiera. Po chwili widział w szparze brązowe oko.
-Matt ?- Zapytała zdziwiona Zoey otwierają mocniej drzwi.
-Wiem ,że mnie pragniesz…-Wymruczał powoli się do niej zbliżając. Odepchnęła go i krzyknęła.
-Oszalałeś ?!
-Nie…wiem ,że za mną szalejesz.- Puścił jej oczko. Ta szybko wzięła różdżkę i wybiegła z pokoju. Tym razem jej się uda. Pomyślała o zamku, w ruinach którego pierwszy raz całowała się z Willem.

                                                               ***

Pisane w pierwszej osobie :
            Przedarłem się przez gęstwinę paproci i wszedłem na sam szczyt zamku. Usiadłem przed zburzoną ścianą na trawie i zacząłem myśleć. Judy pokłóciła się z Aronem, Stevie chciała mnie przelecieć a Logan i Anie prawdopodobnie teraz zabawiają się ze sobą w moim pokoju. Nawet przyjaciół nie mam normalnych. Pokręciłem przecząco głową próbując wyrzucić z głowy te obrazy. Brązowe oczy…ciemne długie włosy , słodki uśmiech i…
-I znowu to robię…-Mruknąłem. – Wizje… Ona widziała śmierć Logana…- Nie dopuszczę do tego. Przyszłość zawsze można zmienić. Wystarczy ,że nie będzie go tam ze mną. Z rozmyślań wyrwał mnie dziewczyński pisk. Podniosłem się z miejsca i pobiegłem za tym dźwiękiem.
-O kur*w…- Wyrwało mi się. Dziewczyna podniosła wzrok i powiedziała.
-Cholera…- Podbiegłem do niej i pomogłem jej wstać z trawy.- Ślisko tu.-Moje serce biło z oszałamiającą prędkością. Poczułem jej zapach…gorące kakao. Gdy postawiła swoje nogi na mokrej trawie jęknęła i podniosła jedną z nich.-To kostka.
-Skręciłaś ją…- Powiedziałem schylając się i ją oglądając.-Możesz chodzić ?
-Nie…- Szybkim ruchem wziąłem ją na ręce i szepnąłem.
-Idziemy do pielęgniarki…znowu.- Przytuliła się do mnie mocno i powiedziała.
-Przepraszam…Naprawdę mi przykro.- Gdy nie odpowiedziałem kontynuowała.- Will…Ja…- Spojrzałem na nią wściekły.
-Ty nic nie rozumiesz…Zależy mi na tobie jak cholera a ty mi nie ufałaś na tyle ,żeby powiedzieć ,że widziałaś śmierć mojego przyjaciela !-Krzyknąłem.
-A ty jesteś na tyle głupi ,żeby nie zauważyć ,że cię kocham idioto ! I byłam zazdrosna o Anie bo macie taki dobry kontakt ! Bałam się ,że mnie odtrącisz !-Darła się na mnie. –Puść mnie !- Wyrwała się z moich objęć i zaczęła wolno iść jęcząc gdy stawiała bolącą nogę na ziemi.
-Nie dasz rady sama !- Krzyknąłem za nią.
-Dam ! Odwal się ode mnie !-Po kilku krokach upadła. Podbiegłem do niej i ją przytuliłem.- Nienawidzę cię !
-Ja cię też ! Nie mogę o tobie zapomnieć !-Warknąłem wchodząc na nią okrakiem i przytrzymując jej ręce własnymi ,mocno dociskając do ziemi nad jej głową.
-To znaczy ,że też mnie kochasz !- Powiedziała próbując się wyrwać.
-Wiem ! Ale za cholere nie wiem jak ci to powiedzieć ! Zrobię to tak ! – Przyssałem się mocno do jej ust puszczając jej ręce. Sprawnie mnie obróciła tak ,ze to teraz ona była na mnie.
-Jedna zasada z mojej strony ! Masz mi mówić o wszystkim !- krzyknąłem.
-Ja tez mam zasadę ! Masz ze mną porozmawiać o problemie a nie od nich uciekać głupku !- Warknęła i teraz to ona mocno mnie pocałowała. Zatopiła dłonie w moje włosy a ja swoje położyłam na jej pupie.
-Tylko ty…-Szepnąłem między pocałunkami, ona cicho się zaśmiała i powiedziała.
-Umierałam z tęsknoty…- Po chwili nie mieliśmy już na sobie żadnych ubrań a Zoey wygięta w łuk powtarzała cicho moje imię.


____
Od Jemi: Cztery strony w wordzie :D Nawet mi się podoba :)Ale mam małe zastrzeżenie...Co do tej ostatniej kłótni...Wydaje mi się ,że Will powinien trochę oberwać :D Haha :P Mam nadzieję ,że się podoba ;)
Dedykacja: Ten rozdział dedykuje wszystkim moim znajomym , rodzinie i przyjaciołom :) Dzięki wam te urodziny były niezapomniane :) Dziękuję Monice za zarapowanie mi "Happy birthday to you" :) Dziękuję Vanessie za wspaniały prezent :) Już czytam "Upadłych" ;) Dziękuję tym wszystkim którzy mi słali życzenia i dzwonili do mnie z nimi :) Kocham was ;* (16 sierpień 2011 rok najlepsze niepalowane urodziny pod słońcem;))
Następny : Olka :) Ciekawe co teraz wymyślisz :D haha :P

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

7.Bałam się, że mnie odtrącisz. Będę dla ciebie dziwolągiem.

Zoey
     Wyszłam z łazienki w ręczniku i zobaczyłam siedzącą na łóżku Stevie. Dzisiaj nie widziałam jej jeszcze w ogóle. Podbiegłam do niej i mocno uściskałam.
-No i jak tam Will?-spytała. Nie wyglądała na zbytnio ciekawą.
-Nie, to nie. Nie opowiem ci jak to straciłam dziewictwo.-na twarzy dziewczyny zobaczyłam szok. Zaraz potem wściekłość. Podniosła się z łóżka i zaczęła chodzić w tą i z powrotem po pokoju.
-Myślałam, że jesteś mądrzejsza.!-powiedziała podniesionym głosem i usiadła z powrotem na moim łóżku.-Ok. Teraz to cię zostawi na sto procent. Znając życie już się do jakiejś przystawiał.- odwróciłam wzroki podeszłam do szafy. Nie chciałam teraz słuchać jej paplaniny jaki to Will jest okrutny. Założyłam na siebie pierwszy lepszy top, rybaczki i wyszłam z pokoju. W salonie spotkałam Sam, która patrzała na mnie z drwiną.
-Jak ci minął weekend?-spytała. Wyminęłam ją tylko i wybiegłam z szkoły. Szłam przed siebie nie zważając na mijających mnie śmiertelników. Wyjęłam różdżkę i pomyślałam o tym wspaniałym miejscu. Musiałam pobyć w odosobnieniu. Bez Anie, Sam czy nawet Stevie. Nie znałam jego nazwy w końcu byłam tam tylko raz. To w tamtym zamku chciałam się teraz znaleźć. Zobaczyć te ruiny znowu. W głębi duszy liczyłam, że spotkam tam Willa. Wypowiedziałam zaklęcie teleportacji i skupiłam się na tym fascynującym miejscu. Gdy otworzyłam oczy przede mną widniał zamek, jeśli mogę go tak nazwać, ale całkiem inny. <zobacz>.
-Cholerna teleportacja.-szepnęłam i ruszyłam w kierunku wzgórza. Im byłam bliżej tym bardziej bolała mnie głowa. Był to niezwykle specyficzny ból. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego. Gdy znajdowałam się zaledwie sześćdziesiąt metrów od zamczyska przyszła wizja.  
     Była nadzwyczaj wyraźna, ale nie przedstawiała niczego złego. Widziałam przytulającego się Willa. Postać, którą tak tulił była do mnie odwrócona tłem. Gdy już się odwróciła rozpoznałam w niej Anie. Dopiero potem się zorientowałam, że Will płakał. Policzki dziewczyny były suche. Czyli to ona go pocieszała, a Will mimo swojej twardej postawy, uronił łzę. Rozglądał się w koło szukając kogoś wzrokiem. Wypuścił dziewczynę i podszedł bliżej mnie. Przecież mnie tu nie było na prawdę. Zatrzymał się kilka centymetrów ode mnie  i opadł na kolana.
 Gdy się otrząsnęłam siedziałam już na ziemi. Byłam cała spocona. Strasznie denerwowały mnie te wizje. Zwłaszcza to, że nigdy się ich nie spodziewałam. Jak miałam to tłumaczyć Willowi? Zaraz by pomyślał, że ma dziewczynę chorą psychicznie. Spojrzałam na bransoletkę od niego i jeszcze raz na wygrawerowany napis na serduszku. ,,Tylko ty". Zagryzłam wargę i podniosłam się. Musiałam to wszystko sobie poukładać w głowie. Wyjęłam różdżkę. Miałam już wymawiać zaklęcie gdy zobaczyłam zbliżające się w moją stronę postacie. Miały czarne peleryny z kapturami, które zakrywały im głowy. Poruszali się powoli. Zza czarnego materiału widać było umięśnioną sylwetkę. Szybko wypowiedziałam zaklęcie i po chwili stałam na korytarzu w szkole. Usiadłam w jednej z wnęk i zanurzyłam twarz w dłoniach. Gdy usiadła obok mnie dziewczyna spojrzałam na nią. Ania uśmiechnęła się do mnie i przybliżyła.
-Zoey coś się stało?- poczułam jak po moim policzku spływała łza. Otarłam ją szybko i uśmiechnęłam się. Teraz musiałam schować do kieszeni swoją zazdrość i się uspokoić.
-Nic. Po prostu nie daję sobie rady.- Anie przytuliła mnie jak prawdziwa przyjaciółka i odsunęłam moje włosy na bok. Stevie nigdy nie była taka czuła, a mimo to kochałam ją. Anie była miła, ale... inna.
-Chodzi o Willa prawda?-  nie mogłam powiedzieć jaj o wizji więc przyznałam jej rację. Wolałam rozmawiać z nią o nim niż o mojej zdolności. Przytaknęłam i oparłam głowę o jej ramieniu.
-Nie wiem... Gubię się w tym wszystkim... Niby udajemy, ale ja czuję coś więcej... Chcę by było coś więcej...-powiedziałam i spojrzałam w jej oczy. Nie widziałam w nich ani grama złości czy nienawiści jak w przypadku Sam. Tylko zrozumienie. Dziewczyna przytaknęła i jeszcze raz mnie przytuliła. Pierwszy raz od przyjazdu tutaj mogłam z kimś porozmawiać o wszystkim. No, prawie wszystkim. Ale o wizjach też miałam zamiar ją poinformować tylko później. Z Stevie tak nie mogłam. Ona zaraz była wściekła, że popełniam błędy. Chciała mnie chronić za wszelką cenę, ale ja tego nie potrzebowałam.
-Widzisz. Miłość jest skomplikowana. Nie umiem zbytnio ci pomóc, ale jeśli chcesz się komuś wyżalić to jestem do dyspozycji.-powiedziała i szeroko się uśmiechnęła. Podniosłyśmy się i poszłyśmy w stronę salonu. Anie ciągnęła za sobą walizkę ,a ja jej drugą. Gdy weszłyśmy do salonu zaczęły się szepty.-Nie przejmuj się. Zaraz im się znudzi.-powiedziałam cicho do Anie, a ona przytaknęła.-Dziewczyny to Anie.Nasza nowa koleżanka i współlokatorka Sary.- Sara pomachał przyjaźnie dziewczynie i podbiegła do nas. Złapała Anie za rękę, wyrwała mi jej drugą torbę i pociągnęła ją do pokoju. Stevie siedziała na podłodze z wściekłą minę i patrzała prosto w telewizor.
        *** 

Na śniadaniu nic nie zjadłam. Byłam zbyt z kołowana i zdenerwowana. Byłam coraz bardziej wyczerpana, ale nie zwracałam na to uwagi. Stevie jednak nie odpuszczała. Podstawiła mi pod nos płatki i patrzała uważnie. Odsunęłam miskę od siebie i się podniosłam. Zaraz jednak opadłam na krzesło z powrotem. Ból głowy nie dawał mi spać, a teraz nawet chodzić. Gdy poczułam na ramionach ciepłe dłonie Willa od razu się rozweseliłam. Na mojej twarzy zawitał szczery, ale słaby uśmiech. Usiadł obok nie zważając na Stevie, która udawała odruch wymiotny.
-Coś słabo wyglądasz.-powiedział i pocałował mnie w usta. Nie umiałam tego ukryć. Zaraz mieliśmy iść na lekcję obrony przed czarną magią w terenie, a ja nie mogłam się podnieść.
-Źle się czuję...-powiedziałam i oparłam głowę o jego ramię.-Całą noc nie spałam.-westchnęłam i spojrzałam w stronę Anie, która dawała Willowi nie znane mi znaki.
-Cały czas ci to mówię.-powiedziała Stevie i zabrała się za pałaszowanie kanapek z pomidorem.
-Nie ważne. Chodźmy się przejść przed lekcjami.-powiedziałam i wstałam z miejsca, ciągnąc za sobą Willa. Gdy wyszliśmy już na dwór zaczęło kręcić mi się w głowie. Przykucnęłam i wzięłam głęboki wdech. Will złapał mnie w pasie i mocno trzymał.
-Dobra Zoey idziemy do pielęgniarki i to już.-powiedział. Jego słowa docierały do mnie z opóźnieniem. Obraz przed oczami zaczął mi wirować w kółko. Czułam jak Will niesie mnie, a zaraz potem zemdlałam.
***
Obudziłam się u siebie w pokoju. Koło mnie siedziała Anie i Will. Przyglądali mi się badawczo jak jakiemuś kosmicie. Rozejrzałam się w koło i zobaczyłam w drzwiach Buldoga. Uśmiechał się przyjaźnie lecz nie widziałam tego uśmiechu u Willa. Na jego twarzy widziałam raczej złość i pogardę. Patrzył na mnie z taką wściekłością w oczach jakiej jeszcze nigdy nie widziałam. Gdy chciałam złapać go za rękę podniósł się z łóżka i odwrócił tyłem do mnie.
-Czemu mi nie powiedziałaś?-spytał zaciskając zęby. W pierwszym momencie poczułam się podle, ale sama nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Czego?-powiedziałam cicho. Anie poklepała mnie pocieszająco po dłoni i wyszła z pokoju razem z Loganem.  Usiadłam na łóżku i patrzałam w plecy Willa. Gdy się obrócił był spokojniejszy, ale nadal zdenerwowany.
-Że masz wizje. Musze dowiadywać się o tym od pielęgniarki?! Własna dziewczyna ma przede mną sekrety!-krzyczał. Tak zdenerwowanego nie widziałam go jeszcze nigdy. Zaciskał dłonie w pięści i powstrzymywał się, by się na mnie nie rzucić. 
-Każdy ma sekrety. Ty na pewno też.-już chciał mi przerwać, ale mu nie dałam.- Bałam się, że mnie odtrącisz. Będę dla ciebie dziwolągiem.-powiedziałam przez łzy. Na chwilę zobaczyłam w jego oczach ból, ale zaraz znowu odrazę i wściekłość.
-Myślałem, że znaczę dla ciebie coś więcej... Pomyliłem się...-powiedział i wybiegł z pokoju trzaskając drzwiami. Po moich policzkach płynęło coraz więcej łez. Gdy do pomieszczenia weszła Stevie widziałam na jej twarzy ból, ale nie zły. Podeszła do mnie i mocno przytuliła. Pierwszy raz chyba z własnej woli. Ukryłam twarz w jej t-shirt. Odsunęłam się i spojrzałam przez okno. Moja wizja właśnie się sprawdzała. Will trzymał w objęciach Anie. Will płakał. Tak samo jak w mojej wizji chłopak ukląkł na trawie i zaczął walić w nią dłońmi. Oparłam czoło o szybę i pomyślałam....To już koniec...

____________
Od Oli: Napisałam. Myślałam, że będzie gorzej, ale może być. Trochę zmieniłam akcję tą kłótnię, no i Will wie o wizjach Zoey, ale nie szkodzi. Sądzę, że Jemi wszystko wyprostuje :)
Następny: Oczywiście Jemi :)

środa, 10 sierpnia 2011

6. Myślałem ,że już nie mam omamów ale ona tak samo fałszuje jak Anie i nawet ma identyczne oczy…


                                                         Will

            Mgła powoli zakrywała całą okolicę. Westchnąłem i oparłem głowę o szybę. Piękne , wiecznie zielone niziny rozciągały się długimi pasmami. Kontrastowały z nimi drzewa których liście zaczynały żółknąć, przybierając kolory jesieni. Już niedługo…
Zerknąłem na śpiącą Zoey.
-Czemu taka jesteś ?- Zapytałem głaszcząc jej ciemne włosy.- Czemu chcę przy tobie ciągle być i cię bronić choćby własną piersią ?- Delikatnie drgnęła i przytuliła się do mnie mocniej.
Dlaczego ona jest dla mnie taka ważna ?
Pytania, pytania…a gdzie odpowiedzi ? Oto kolejne pytanie.
-Może odpowiedzi są bliżej niż myślisz…- Usłyszałem. Wzdrygnąłem się przestraszony. Drzwi od naszego przedziału były otwarte. Stała w nich ładna blondynka z walizką w ręce.
-Mogę się dosiąść ?- Przytaknąłem i się do niej uśmiechnąłem. Pasma złocistych włosów spadały na jej delikatnie zaokrąglone ramiona. Pełne usta wygięły się w uśmiechu. Szybko go odwzajemniłem. Wyjęła z torby podręcznej książkę. Okładka głosiła „Cień Wiatru” Carlos Ruiz Zafón.
-Może ją po prostu kochasz ?- Zapytała nie odrywając od niej wzroku.
-Ja nigdy nie kochałem…Nie wiem jak to jest.- Mruknąłem ilustrując jej piersi. Uśmiechnęła się.
-„Obca osoba widzi nas takimi, jakimi jesteśmy , a nie takimi, jakimi staramy się jej wydać.”- Przeczytała przejeżdżając szczupłym palcem po jednej ze stron.- Wiem kim jesteś i co próbujesz ukryć przed samym sobą i przed światem Williamie.- Spojrzałem na nią przerażony.
-Skąd znasz moje pełne imię ?
-Sam mi je wyjawiłeś…- Szepnęła uporczywie przewracając kolejną stronę książki. Patrzyłem na nią zaskoczony. Nagle podniosła głowę i spojrzałem jej głęboko w ciemne oczy.- Nie poznajesz mnie ? 
Moje serce zaczęło bić mocniej. Nie jestem pewien czy z przerażenia czy raczej ze zwykłego natłoku emocji. Uporczywie przeszukiwałem w swojej pamięci śladu tych oczu lub tego tajemniczego uśmiechu.
-Niemożliwe…-Szepnąłem. Dziewczyna ponownie się uśmiechnęła i powiedziała.
-Możliwe Will…Odnalazłam cię.
-Anie…(czyt. Eni)- Poruszyła twierdząco głową.- Jak mnie odnalazłaś ?! Co ty tu robisz ?!- Krzyknąłem podekscytowany. Zoey niespokojnie się poruszyła.
-Może najpierw mnie przytul co ? W końcu minęło już 8 lat…- Podszedłem do niej i mocno do siebie przytuliłem. Usłyszałem jak ktoś chrząka. Odwróciłem się i ujrzałem zdziwioną minę Zoey.
-Zoey, to moja przyjaciółka z dzieciństwa… Anie to Zoey moja dziewczyna.- Zoey niepewnie na nią spojrzała ta uśmiechnęła się do niej ciepło i pomachała.
-A teraz opowiadaj…- Mruknąłem siadając na moim poprzednim miejscu poklepując miejsce obok mnie.- Czemu wyprowadziłaś się nic nie mówiąc mi , ani Loganowi ?
-Nie chciałam ckliwych pożegnań… Dobrze wiesz ,że sobie z nimi nie radziłam. – Uśmiechnęliśmy się równo wspominając.- Więc wyjechałam. Zostawiłam ci kartkę ,że was znajdę i tak oto jestem !
-Ale jak to zrobiłaś ?- Zapytałem z niedowierzaniem. Wyjęła z buta różdżkę i nią się zaczęła bawić.
-Magia…-Szepnęła.- Gdy dowiedziałam się ,że chodzicie do szkoły magii z internatem pomyślałam „Czemu nie.”.
-Będziesz się tu uczyć ?- Pokiwała głową. Uściskałem ją przyjaźnie, ta zmierzyła mnie wzrokiem i mruknęła.
-Wyprzystojniałeś… I w końcu jesteś ode mnie wyższy.-Zaśmiałem się.
-Ty też wyładniałaś…A gdzie twoje okulary ?-Wytknęła na mnie język.- Dobrze ,że zapuściłaś włosy. Logan zawsze cię do tego namawiał.- Na wspomnienie o nim delikatnie zaróżowiała.


                                                               ***

            Przez całą drogę Zoey mało się odzywała patrzyła tylko z ukosa to na mnie to na Anie. Gdy już weszliśmy do budynku szkoły mruknąłem.
-Muszę pomóc się tu odnaleźć naszej zgubie.- Powiedziałem odciągając ją kawałek dalej od blondynki.- Złapię cię jutro na jakiejś lekcji.- Powiedziałem i pocałowałem ją w usta. Przytaknęła i ruszyła przed siebie.
-Ok.…najpierw chcesz iść zobaczyć z kim masz pokój czy Logana ?
-Zdecydowanie to drugie.- Spojrzałem na nią ciepło. Gdy byliśmy dziećmi Logan zawsze się podkochiwał w Anie a ona w nim. Gdy w końcu im uświadomiłem ten fakt…Anie zniknęła po tygodniu, a Logan nie mógł się z tego otrząsnąć.
            Cicho weszliśmy do pokoju. Anie stanęła w korytarzyku i czekała aż ją zawołam.
-Logan ? Jesteś ?- Zapytałem wrzucając torbę pod łóżko. Po chwili mój przyjaciel wyszedł w samych spodniach i z rozczochranymi włosami z łazienki.
-No…-Mruknął.- Wróciłem wczoraj…Urządziliśmy z chłopakami imprezę i ledwo co żyję…Jestem tak niewyspany.
-Przywiozłem coś ci…Całkiem przypadkiem znalazło się w moim przedziale i pomyślałem ,że się ucieszysz jak to zobaczysz…- Spojrzał na mnie jak na wariata.
-Co ty kombinujesz ?- Uśmiechnąłem się i krzyknąłem.
-Chodź ! – W pierwszym momencie gdy weszła jej nie poznał.
-Stary…Myślałem ,ze jesteś z Zoey. Przerzucasz się na blondynki ?- Ta spojrzała na niego groźnie.- Nie żeby coś…Jesteś strasznie ładna ale on ma dziewczynę.
-Logan…Nie poznajesz mnie ? „Okularnica to mała dziewica”- Zaśpiewała a ja ryknąłem śmiechem. Śpiewałem tak z Loganem przed tym jak się zaprzyjaźniliśmy w trójkę. Ten spojrzał na mnie z niedowierzaniem i mruknął.
-Myślałem ,że już nie mam omamów ale ona tak samo fałszuje jak Anie i nawet ma identyczne oczy…
-Stary…to jest Anie nadal tak samo fałszuje i ma takie same oczy…-Mruknąłem a ten się na nią rzucił i zamknął w mocnym uścisku.


                                                                  ***


            Leżałem na podłodze obok Logana.
-Nie wierze…- Mruknął mój przyjaciel i przystawił głowę do leżącej obok niego Anie.- Tak daleko się wyprowadziliście ?
-Yhym…-Mruknęła. Patrzyłem zamyślony w sufit.- Will…-Mruknęła.- To cię ciągle męczy ?
-Jakie „TO” ?- Zapytał Buldog.
-Nie wie czy się zakochał w Zoey…- Mruknęła.- Co czujesz gdy ją widzisz ?- Uśmiechnąłem się na wspomnienia.
-Radość, serce zaczyna mi walić jak głupie a gdy ją pierwszy raz pocałowałem…
-Myślałeś o jej cyckach.- Powiedziała i zaczęła się śmiać. Spojrzałem na nią spod byka.
-Ja tu się przed wami otwieram a ty mi wyskakujesz z takim czymś ?- Patrzyła na mnie z ukosa.- No ok.… myślałem ale to tylko na początku.- Zachichotała. Podniosłem się z podłogi i mruknąłem.- Już wam nic nie powiem.- Kierowałem się ku korytarzowi kiedy usłyszałem głos Anie.
-Will , Will…nic się nie zmieniłeś…- Odwróciłem się na chwilę aby posłać jej uśmiech kiedy moje spojrzenie przyciągnęły złączone ręce przyjaciół.
Cholerna miłość…Jest wszędzie.-  Pomyślałem i z uśmiechem wyszedłem z pokoju kierując się w moje ulubione miejsce.


 ____
Od Jemi: Rozdział tak trochę wyrwany z rzeczywistości ale to nic :) Całkiem mi się podoba :) I tyle mam do powiedzenia :) Teraz Zoey się zrobiła ciut zazdrosna ;D
Następny: Olka :) Mam nadzieję ,że masz jeszcze jakieś pomysły :P

sobota, 6 sierpnia 2011

5. Jesteś piękna nawet z tymi worami pod oczami...

                                                               Zoey
Słysząc głośny dzwonek mojego telefonu poderwałam się jak oparzona.  Złapałam za słuchawkę i usłyszałam w niej przemiły głos taty.
-Tato, wiesz która jest godzina?- w wyobraźni widziałam jak ojciec się uśmiecha. Chwila rozmowy podniosła mnie na duchu i byłam gotowa na kolejny dzień.  Nawet nieźle się czułam z tym udawaniem, ale jednak nie lubiłam tego. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, który wskazywał godzinę trzecią. Nie mogąc już spać wstałam i poszłam do kuchni by się napić. Ku mojemu zdziwieniu zastałam tam babcię.
-Dzień dobry.-powiedziałam z uśmiechem na ustach i pocałowałam ją w policzek. Nigdy nie miałam babci, a to takie wspaniałe uczucie.
-Jak się spało kochanie?-wyjęłam z lodówki kompot czereśniowy, który już zdążyłam polubić i nadal wesoła spojrzałam w stronę starszej kobiety.
-Cudownie. Ma pani... Babcia- szybko się poprawiłam widząc jej karcący wzrok.-Bardzo miękkie łóżko.- wypiłam łyk z szklanki i wbiegłam do mojego wspólnego pokoju z Willem. Chłopak leżał na podłodze i wykrzywiał się z bólu. Uśmiechnęłam się do siebie na widok jego wystających bokserek w misie i wyjęłam z torby szczotkę do włosów. Rozczesałam moje kołtuny i ubrałam się.  Gdy już wchodziłam do kuchni usłyszałam głos babci.
-Córciu obudź proszę Willa na śniadanie.- po raz kolejny weszłam do naszego pokoju i stanęłam nad nastolatkiem.
-Will...wstawaj.Will!-krzyknęłam. Chłopak aż podskoczył, a ja uśmiechnęłam się w duchu.-Babcia woła nas na śniadanie.
   Przygotowywałam właśnie kanapki z pomidorem gdy to kuchni wkroczył Will. Jak zwykle na początku zaparło mi dech, ale zaraz oprzytomniałam. W duchu powtarzałam sobie ,,Spokojnie. Musisz udawać.” Uśmiechnęłam się, a gdy chłopak zaczął całować mnie po szyi wyszłam z roli. Zawsze gdy jego ciało było tak blisko nie umiałam się opanować.
-Co dobrego mi szykujesz?-spytał po między pocałunkami.
-Kanapki kochanie.-odparłam i odwróciłam się do niego przodem i pocałowałam delikatnie w usta. Zaraz jednak wróciłam do kanapek nie chcąc patrzeć mu w oczy.
   Siedzieliśmy na kanapie oglądając jakiś głupawy serial. Właśnie teraz był czas na powiedzenie mu o śnie.
-Will?- chłopak spojrzał na mnie, a ja spanikowałam.-Czemu tak właściwie mówią na ciebie Driver?-chłopak się uśmiechnął, a ja zapatrzona w niego nie słyszałam jego słów. Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Gdy znaleźliśmy się w garażu moim oczom ukazał się motor.
-Umiesz na nim jeździć?-spytałam modląc się by powiedział nie. Przejechałam palcem po kierownicy.
-Tak właśnie dlatego mówią na mnie Driver. Chcesz się przejechać?- zaskoczona tym pytaniem uśmiechnęłam się. W normalnej sytuacji powiedział bym nie, ale miałam przytulać się do Willa, a to wszystko zmienia.  
  ***
Cofnęłam się do pokoju, bo zapomniałam koszulki i zobaczyłam stojącego przede mną pół nagiego mężczyznę.
-Zapomniałam...-tylko na tyle było mnie teraz stać. Gdy tylko nasze wargi się zetknęły zapaliła się czerwona lampka. Jednak byłam zbyt słaba by się oderwać. Jego usta już podążały po mojej szyi. Zaczęłam majsterkować przy jego rozporku, a zaraz nie miałam na sobie koszuli.
-Jesteś pewna?-spytał łapiąc mnie za dłoń.
-Tak.-powiedziałam mechanicznie.
   Leżałam obok Willa wtulając się w jego nagi tors. Chłopak głaskał mnie po głowie i mocno przytulał. 
-Zoey..-spojrzałam na chłopaka pytająco, a ten się uśmiechnął.-Co tak patrzysz.? Lubię twoje imię.- nagle przed oczami stanął nieznany mi obraz Logana. 
Przyjaciel Willa leżał cały zakrwawiony na drewnianej podłodze. Oddychał, ale bardzo powoli. Nad nim pochylał się Will z łzami w oczach. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy.
-Czemu?-spytał cicho Will. Ku mojemu zdziwieniu odpowiedział mu chłodny, męski głos.
-Jesteś żałosny... Obydwoje zginiecie w tej bitwie...
Ocknęłam się i zobaczyłam, że Will patrzy na mnie z przerażeniem.
-Zoey? Co się stało?-spytał wystraszony i złapał mnie za ramiona. Moje łzy były prawdziwe i właśnie kapały na śnieżno białą pościel. Musiałam coś wymyślić. Nie mogłam mu powiedzieć to tym, że widzę śmierć Logana. To jego przyjaciel.
-Nic.-odwróciłam wzrok i usiadłam na łóżku.
-Przecież widzę. Nie oszukuj mnie.-pociągnął mnie za podbródek, a ja wymyśliłam pierwszą, lepszą wymówkę.
-Tęsknię za tatą i przyjaciółmi. Nie wiem czemu, akurat teraz, ale tak jest.-patrzałam przez okno, nie chcąc by widział w moich oczach kłamstwo. Wstałam i zaczęłam się ubierać. Musiałam namówić Willa do oddania nam różdżek.
-Każdy tęskni. Ja też. Czemu się ubierasz?-spytał robiąc to samo.
-Chcę cię gdzieś zabrać, ale potrzebuję różdżkę.-stanęłam przed nim i uśmiechnęłam się uroczo.
-Nie ma mowy...-nie dałam mu do kończyć.
-Na pewno wiesz gdzie babcia trzyma nasze różdżki.-chłopak tylko przytaknął, a potem dodał.
-Ale ci nie dam. W tym domu nie ma magii.- pocałowałam chłopaka w usta, przekupnie. Oderwałam się, a gdy on chciał powiedzieć ,,nie" przywarłam do niego jeszcze raz. Czułam jak jego wargi układają się w uśmiech. Przyciągnął mnie do siebie, a ja wtedy lekko się odsunęłam.
-Trzyma je w pierwszej szufladzie, w kredensie, w kuchni.-chłopak  już chciał kolejnego buziaka lecz ja go odepchnęłam, tak, że opadł na łóżko.
-Ha ha!!- zawołałam i pobiegłam do kuchni. I kto tu jest sprytny? Wyjęłam z szuflady swoją różdżkę i złapałam Willa za rękę. 
-Dokąd  mnie zabierasz kotku?-powiedział całując mnie po szyi. Uśmiechnęłam się i poklepałam go po policzku.
-Niespodzianka.- cicho wymówiłam zaklęcie i już byliśmy przed stadniną koni.-Ta dam!- zawołałam i pokazałam znacząco na piękny tor do jazdy konną.
-Stadnina koni?- spytał zdziwiony, a ja pociągnęłam go za rękę w stronę stajni. W środku było pełno boksów z końmi. Gdy zauważyłam znaną mi twarz chłopaka podbiegłam do niego i mocno uściskałam.
-Ron. Pracujesz tu?-spytałam uradowana, zapominając o mojej wizji. 
-Od jakiegoś miesiąca.-chłopak pocałował mnie w policzek, a ja się zarumieniłam. Poczułam na sobie wściekłe spojrzenie Willa.
-Ron to Will mój...-zacięłam się nie wiedząc co powiedzieć. Will złapał mnie w pasie i przyciągnął po czym dokończył za mnie.
-Chłopak.-wyciągnął do Rona dłoń. Ten uściskał ją smutno. Wiedziałam, że Ron czuje do mnie coś więcej, ale teraz to nie miało znaczenia. Właśnie straciłam dziewictwo z Willem i czułam do niego coś czego nie czułam nawet do Rona.
-Jak tam Strzała*?-spytałam, próbując rozluźnić atmosferę. Ron odwrócił wzrok i posmutniał. Will  zaczął oglądać wszystkie konie z zaciekawieniem. Czyżby nigdy na nich nie jeździł?
-Widzisz...-zaczął Ron- Strzała nie żyje...
-Co? To jakiś żart?!-spytałam. Do moich oczu napływały łzy bólu. Gdy wybuchłam płaczem nie mogłam utrzymać się na nogach. Opadłam na zimną ziemię i z kuliłam się w kłębek.
-Zoey...-powiedział Ron przytulając mnie. W tym momencie podbiegł do nas Will. Odepchnął Rona i wziął mnie na ręce. Wtuliłam się w jego tors. Na dzisiaj miałam dość smutków. 
-Co się stało?-spytał cicho Rona. Później już ich nie słuchałam wyszeptałam tylko.
-Wracajmy do domu.- czułam jak Will idzie po małym mostku i wychodzi z obszaru stadniny. Will wypowiedział zaklęcie i zaraz byliśmy z powrotem w domu. Chłopak położył mnie na łóżku.
- Pójdę po kompot.-powiedział i wyszedł z pokoju. Wyjęłam z kieszeni komórkę i wybrałam numer Stevie. Odebrała po trzech sygnałach.
-Tak?-spytała wesoło.-Judy, czekaj!- cieszyłam się, że nie nudzi się beze mnie w szkole. Stevie nigdy nie wracała na weekend do domu. Starając się opanować powiedziałam:
-Co tam u ciebie?-spytałam łamiącym się głosem. Stevie od razu wiedziała, że coś jest nie tak.
-Zoey... Zrobił ci krzywdę? Zabiję go!-wrzeszczała do słuchawki. 
-Nie, nie...-wyszlochałam.-Jest super. Po prostu...Byliśmy w stadninie koni i mój koń nie żyje.- usłyszałam w słuchawce westchnienie Stevie i Judy. Czyli miała mnie na głośniku.- Stevie... Wyłącz mnie z głośnika proszę.-powiedziałam.
-Ok. Już. Co jest?- musiałam powiedzieć jej o wizji.
-Miałam kolejną wizję. Tym razem nie w śnie.-powiedziałam ciszej.
-Jaką?-spytała jak zwykle ciekawska Stevie. Usłyszałam kroki dobiegające z kuchni. Will wracał.
-Widziałam Logana. Umierał. Ale cicho sza- do oczu znowu napłynęły mi łzy.-Ok. Ja muszę kończyć.-powiedziałam już po między szlochami. Znowu się rozbeczałam. Do pokoju wszedł Will i usiadł na przeciwko mnie na łóżku. Rozłączyłam się szybko i odłożyłam komórkę. Chłopak przytulił mnie i pocałował w czoło. Otarłam dłonią łzy i spojrzałam w jego brązowe oczy.
-To boli...-wyszeptałam. 
-Wiem... Moi rodzice i...-spojrzałam na niego smutno. On tylko pocałował mnie w usta. Nie umiałam się od niego oderwać. Gdy jednak chłopak zaczął rozpinać mi koszulę odepchnęłam go. 
-Nie Will... Nie teraz.- chłopak podniósł ręce w geście poddania i opadł na łóżko.
-Przepraszam. Nie powinienem.-poszłam w jego ślady i usnęłam.
  ***
Obudziłam się dopiero kolejnego dnia. Dziś wieczorem mieliśmy wyjeżdżać z powrotem do szkoły. Czekał mnie kolejny tydzień nauki i potyczek z Sam. Miałam jej serdecznie dość. Co chwilę wpieprzała się pomiędzy mnie, a Willa. Rozejrzałam się w koło i zobaczyłam na zegarze ściennym godzinę 9:00. Dzisiaj Will dał mi pospać. O piętnastej miała wrócić babcia z dziadkiem. Podniosłam się powoli z łóżkach. Weszłam do naszej łazienki i zobaczyłam w lustrze szesnastoletnią dziewczynę z wielkimi worami pod oczami i poplątanymi włosami. 
-Jestem okropna...-wymamrotałam i złapałam za szczotkę.  
-W cale nie. Jesteś piękna nawet z tymi worami pod oczami.- spojrzałam w lustro i zobaczyłam Willa stojącego za mną. Objął mnie w pasie i położył głowę na moim ramieniu. Potem obrócił mnie i pocałował w usta.-Na dole czeka śniadanie. Ja muszę jechać an chwilę do miasta poradzisz sobie?- naprawdę uważał mnie za taką ciamajdę?
-Oczywiście.-chłopak pocałował mnie jeszcze raz i wyszedł z domu. Dokładnie wyszczotkowałam włosy i z pięłam  je w kucyka, po czym ubrałam się w mój niebieski top i dżinsowe shorty. Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie. 
  Czas mijał powoli, a z każdą chwilą coraz bardziej martwiłam się o Willa. Dochodziła dwunasta gdy do domu wbiegł Will.
-Jestem!-zawołał zaraz na progu i usiadł obok mnie na kanapie. 
-Co tak długo?-spytałam zdenerwowana.
-Proszę.-powiedział chłopak wyjmując z kieszeni czerwone pudełeczko. Spojrzałam na niego podejrzliwie, ale zaraz potem otworzyłam je. W środku była prześliczna bransoletka z kilkoma zawieszkami. Jedną z nich było serduszko, a na nim wygrawerowane słowa. ,,Tylko ty..."Podniosłam wzrok znad bransoletki i uśmiechnęłam się do Willa. Ten tylko wzruszył ramionami i odsłonił swój śnieżno biały uśmiech. Uściskałam go mocno i jeszcze raz spojrzałam na srebrną biżuterię.

_____________
* Strzała to koń na którym jeździła Zoey gdy miała 13 lat.
Od Oli: ten rozdział coś mi nie wyszedł w sensie-wygląd. Pisałam go w innym programie i nie mogłam na blogspocie ,,chwiać" liter. Przepraszam za wszystkie literówki itp. Mi się jakoś mój rozdział nie podoba, ale to wy oceniacie. Nie wiem ile mi zajął miejsca w wordzie, bo na razie go nie posiadam.
Następny: Jemi :) Czekam niecierpliwie.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

4. Moja własna dziewczyna mnie głodzi…

                                                           Will

            Westchnąłem po raz kolejny. To nie miało sensu. Dlaczego ona to robi ? Dlaczego mnie odtrąca ? Tak wiem nie jesteśmy razem…tak wiem my tylko udajemy…ale to boli jak cholera.
-Will !- Wydarł się Logan. Szybko odwróciłem głowę w jego stronę wyrwany z rozmyślań. Oberwałem z poduszki.
-Hmmm… ?- Mruknąłem starając się skupić na słowach przyjaciela.
-Stary…wszystko dobrze ?- Czy ja wyczuwałem lekką kpinę w jego głosie ? Dobrze wiedział o kim myślałem. Czasami miałem tego serdecznie dość ,że wie o mnie zupełnie wszystko. Na szczęście tylko czasami.
-Tak.-Powiedziałem kładąc się z powrotem na moje łóżko. Byliśmy po zajęciach. Buldog starał się wkuć kilkunastu zaklęć na Obronę Przed Czarną Magią…było ich coraz więcej. Spojrzałem na baldachim mojego łóżka i utkwiłem w nim wzrok. Na wielkiej płachcie była wyszyta postać czarodzieja z wyciągniętą przed siebie ręką. W jego dłoni znajdowała się drewniana różdżka. Chłopak miał na sobie mundurek (w postaci długiej szaty) który kiedyś obowiązywał w szkołach magii. Jego twarz zaczęła się obracać ku mnie a na ustach gościł mu tak dobrze znany mi uśmiech…zszokowany nie mogłem wymówić ani jednego słowa. Nagle przeszył mnie ogromny ból w głowie…taki jakiego jeszcze nigdy nie czułem. Ryknąłem nie mogąc wytrzymać i złapałem się za głowę. Zwinąłem się na łóżku…
-Will !!!- Krzyk Logana dobiegał z oddali. Widziałem w zwolnionym tempie jak do mnie podbiega…
Ciemność…

Spojrzał załzawionymi oczyma na ciało leżące niedaleko niego. Podbiegł do martwego już brata i krzyczał :
-Nie ! Nie !!! Nie mogą mi cię zabrać !- Słyszał śmiechy. Wtedy ostatni raz spojrzał na twarz mordercy gościł na niej uśmiech. Po chwili już go nie było. Położył się obok brata. Po jego policzku spłynęła samotna łza.
-Zemszczę się…-Syknął w ciemność. Otarł ją szybkim ruchem ręki i wstał z ziemi. Kilka kroków za nimi było kolejne ciało.

Podniosłem głowę. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego ,że klękam na podłodze. Przy mnie był Buldog.
-Will…co się dzieje ?!-Wykrzyknął mój przyjaciel. Próbowałem złapać oddech.- Ku*wa ! Will !-Krzyczał.
-Widziałem go…-Mruknąłem wycierając usta.
-Kogo ?-Dopytywał się patrząc na mnie z przerażeniem.
-Wspomnienia…Zaczynam sobie wszystko w końcu przypominać…Aaaaa!- Z całej siły zacisnąłem zęby.

Biegł najszybciej jak mógł. W jego żyłach krążyła adrenalina. Widział ich…trzy zakapturzona postacie z różdżkami w rękach. Jedynymi dźwiękami które dobiegały do jego uszu były łamane liście i jego własny przyśpieszony oddech.
-Mike !- Brat spojrzał na niego przestraszony.

Leżałem na plecach. Koło mnie nadal siedział Logan.
-Wiem…-Szepnąłem podnosząc się z podłogi. Ból powoli ustawał.- Wiem jak On wyglądał…
-Jaki on ?! Nic nie rozumiem…-Krzyknął przestraszony. Spojrzałem na mojego przyjaciela i zapytałem.
-Kto w tej szkole przewiduje przyszłość ?- Zdziwiony moimi słowami patrzyła na mnie uważnie.
-Taka dziewczyna…Nie pamiętam jak ma na imię…Ale jej teraz nie ma w internacie. Wyjechała szybciej do domu. Ma względy u dyrektorki.- Przekląłem cicho. Oparłem się o brzeg mojego łóżka i opuściłem głowę zatopiony w wspomnieniach.
-Przypominam sobie ten dzień w którym zginęli nasi bracia…- Usiadł koło mnie a ja zacząłem mu wszystko opowiadać.
Nasi bracia przyjaźnili się od dziecka. Zawsze wszędzie byli razem, nigdy nie opuszczali się w trudnych chwilach. To była prawdziwa przyjaźń…taka której nie da się podrobić. Przetrwała wiele lat. Gdy Mike (mój brat) skończył osiemnaście lat, moi dziadkowie pewnego dnia zabrali go na rozmowę. Czekałem na niego pod drzwiami. W pewnej chwili usłyszałem jak babcia płacze. Po kilku minutach drzwi się otworzyły. Z pomieszczenia pierwszy wyszedł Mike…to znaczy chłopak o jego wyglądzie…w tamtym dniu prawdziwy Mike umarł na zawsze.  Całymi dniami przesiadywał w swoim pokoju z Brianem. Byłem mały , nie miałem pojęcia co się stało…
            Pewnej nocy nie mogłem spać. Miałem wtedy 11 lat. Postanowiłem iść do pokoju Mike…Jednak go tam nie zastałem. Na biurku leżała tylko zgięta karteczka na pół z napisem.

                                 ”Nie szukajcie mnie…Muszę załatwić pewną sprawę
                               wrócę niebawem. Kocham was…”

Nie pamiętam jak to dalej wyglądało.
Pamiętam bieg do zamku…
Pamiętam jego przerażoną minę gdy mnie zobaczył…
A potem już tylko wiązkę zielonego światła i te dwa okropne słowa…”Avada Cedabra”*
Tamtej nocy zginął nie tylko mój brat ale także jego najlepszy przyjaciel. Brian. Wrzucili się w wir zemsty…i zapłacili za to życiem. Ale my żyjemy i tego tak po prostu nie zostawimy. Pewnego dnia w końcu dowiedziałem się od dziadków czemu Mike wtedy walczył.
„To przez nich wasi rodzice was opuścili…”

                                                           ***

            Usłyszałem śmiechy.
-No ! Wychodź !- Krzyczał Aron. Wyszedłem z małej łazienki w naszym pokoju.
-I jak ?- Zapytałem zapinając ostatni guzik koszuli. Judy wpadła w głośny śmiech.
-Wybacz ale ta koszula jest okropna…Pokaż co tam masz.- Powiedziała podchodząc do mnie. Zmierzyła wzrokiem moją szafę i wyjęła jedną z koszul. Niestety ale miała świetny gust. Usłyszałem pukanie. Judy pomogła mi szybko odpinać tą koszule którą miałem na sobie i wtedy podszedł do nas Aron.
-Kotku czy ty mnie zdradzasz ?- Zapytał opierając się o ścianę z uśmiechem na ustach.
-Ciebie nigdy.- Powiedziała podchodząc do niego i go całując. Wszyscy weszliśmy do głównego pokoju. Młody wciągnął do środka Zoey. Jak ona ładna…Przedstawiłem jej wszystkich i wyszliśmy. Idąc korytarzem zapytała :
-Dokąd mnie dziś zabierasz ?- Uśmiechnąłem się do niej najpiękniej jak umiałem i mruknąłem.
-Niespodzianka...-Gdy już wyszliśmy zupełnie z budynku szkoły wziąłem ją za rękę i zacząłem prowadzić w ciemność.
-Will...-Szepnęła. Bała się...
-Nie bój się nie zgwałcę cię. Zaufaj mi.- Przystanęła i się zastanowiła. Po chwili ruszyliśmy dalej. Pod naszymi stopami było słychać chrzęst deptanych liści i roślin. Nagle znaleźliśmy się na małych schodkach. Puściłem jej dłoń i wyjąłem różdżkę. Jedno zaklęcie i było w miarę jasno.
 -Ojej...-Szepnęła. Przed nami rozpościerał się taki widok...
Nagle zaczęło delikatnie padać. Pobiegliśmy schodami aby schronić się pod małą kopułą tarasu.
-Czemu chciałeś się spotkać ?- Zapytała patrząc na mnie. W ciemności jej oczy były wręcz czarne...Uśmiechnąłem się.
-Z duch przyczyn. Pierwsza. Chciałem cię zobaczyć.- Po jej ustach zaczął krążyć niechciany uśmiech.- No i druga. Chciałbym abyś pojechała ze mną do domu na weekend.
-Ale dlaczego ?- Była zupełnie zbita z tropu.
-Moi dziadkowie dowiedzieli się ,że mam dziewczynę i  chcą cię poznać więc ,zapraszają cie. Im nie możesz od mówić.
-Musiałabym porozmawiać z tatą...-Nie dałem jej skończyć.
-Judy z nim rozmawiała. Zgodził się. Pojedziesz ze mną ?-Zrobiłem najsłodszą minę na na jaką było mnie stać.
-Chyba nie mam innego wyboru.- Mruknęła uśmiechając się. Podszedłem do niej i ją przytuliłem.Mocno mnie objęła w pasie.


                                                                  ***

          
            Wziąłem swoją torbę i ruszyłem przed siebie.
-Spadam !-Krzyknąłem do Logana i wyszedłem z pokoju. On też dziś wracał na weekend do domu tyle ,że jeszcze się nie spakował.
Gdy byłem już w akademiku dziewczyn na kogoś wpadłem.
-Matt ?- Zapytałem nieźle zdziwiony.- Nie żebym się dziwił ,że mieszkasz w akademiku u dziewczyn od zawsze podejrzewałem ,że nie jesteś do końca facetem.- Walnął mnie w ramie. Zacząłem się śmiać.
-A tak serio co tu robisz ?- Zapytałem podśmiechując się. Spojrzał na mnie spod byka i mruknął.
-Wracam od Alex…- Zacząłem poruszać brwiami w górę i w dół. Na jego twarz wstąpił ogromny uśmiech. I wszystko jasne…
-No to stary szacun.- Powiedziałem i poklepałem go po plecach.
-Dobra ja spadam. Nara.- I po chwili go nie było. Uśmiechałem się jeszcze trochę sam do siebie. W takiej pozycji zastała mnie Zoey. Podeszła do mnie i powiedziała.
-Już myślałam ,że zapomniałeś o mnie.
-O tobie nie można zapomnieć.- Szepnąłem i ją pocałowałem. Akurat obok przechodziła Sam.
-Wybieracie się gdzieś ?- Zapytała stając przed nami.
-Tak…Ale nam się spieszy, wybacz. Musimy już lecieć.- Powiedziała Zoey i pociągnęła mnie za rękę.
-Jak ona mnie wkurza…- Mruknęła ciągnąc mnie przed siebie. Oniemiały szedłem grzecznie za nią. Szliśmy tak aż do naszego pociągu. Weszliśmy w ostatniej chwili i zaczęliśmy szukać wolnego przedziału.
-Tu.- Powiedziała wchodząc do środka.
            Praktycznie całą drogę przespała oparta o moje ramię. Co jakiś czas słodko pochrapywała. Ciekawe co robiła w nocy ? Przytuliłem się do niej i oparłem moją głowę o jej głowę. Przymknąłem oczy i wciągnąłem w płuca jej zapach…Zanurzyłem moją dłoń w jej. Była taka mała i delikatna…
            Obudził mnie zatrzymujący się pociąg a dokładniej walizka Zoey która spadła mi na głowę gdy ten się gwałtownie zatrzymał.
-Cholera…-Mruknąłem ocierając bolące miejsce. Przebudziłem jeszcze Zoey i wyszliśmy ciągnąc za sobą walizki. Szliśmy po polnej drodze. Wokoło były pola z małą jeszcze kukurydzą.
-Mieszkasz na wsi ?- Zapytała z uśmiechem.
-Zaskoczona czy zawiedziona ?- Złapała mnie za rękę i odparła.
-Raczej to pierwsze.- Zdziwiłem się tym aktem czułości. No i po chwili wszystko było jasne. Przed nami widać było zgarbioną postać. Pomachałem babci wolną ręką. Gdy już byliśmy koło siebie powiedziałam.
-Babciu to jest Zoey moja dziewczyna. Zoey to jest moja babcia.- Po chwili Zoey okryta babcinym uściskiem uśmiechała się do mnie przyjaźnie.
-Miło mi panią poznać.- Mruknęła.
-Nie jestem żadną panią. Jestem dla wszystkich babcią kochaniutka.- Dziewczyna przytaknęła. Wziąłem ją za rękę i udaliśmy się do domu. - Zrobiłam twój ulubiony kompot…-Powiedziała do mnie.
-No to świetnie bo mi go brakowało .Uzależniłem się od niego.- Zoey uśmiechała się patrząc na tę scenę.
            Gdy weszliśmy do domu babcia pokazała nam nasz wspólny pokój z ogromnym łóżkiem i wychodząc powiedziała :
-Czekam na dole rozpakujcie się.- Machnąłem różdżką wypowiadając cicho zaklęcie i już byłem rozpakowany. Rzuciłem się na łóżko i przyglądałem się Zoey.
-Nie ma to jak pójście na łatwiznę…
-Od tego jest magia.- Po chwili to samo zrobiłem z jej ciuchami.
-No to co teraz robimy ?- Zapytała rozglądając się po pokoju.
- Chodź na łóżko to zobaczysz.- Powiedziałem poruszając brwiami w górę i w dół. Spojrzała na mnie nieco przestraszona.- Żartuje przecież. No chyba ,że chcesz.- Powiedziałem podchodząc do niej.
-Głupek…- Zaśmiałem się i zdjąłem koszule. Czułem na sobie je wzrok. Ubrałem na siebie zwykłą koszulkę.
-To twój pokój ?- Zapytała podchodząc do tablicy korkowej. Zerknęła na zdjęcia.- To ty i Logan ?- Przytaknąłem. Mieliśmy wtedy sześć lat.- A to kto ?- Wskazywała zdjęcie Mike i Briana.
-Mój brat i jego przyjaciel. Chodź na dół babcia pewnie się niecierpliwi. Zeszliśmy drewnianymi schodami a potem wąskim korytarzem przeszliśmy do kuchni. Na stole stał dzbanek z kompotem z czereśni a obok dwie szklanki.
-Jesteście! Myślałam ,że wam to zajmie więcej czasu.- Powiedziała staruszka mierząc nas wzrokiem.- Natychmiast oddawać różdżki.- Powiedziała a ja westchnąłem i wyjąłem swoją. Zoey zdezorientowana po chwili zrobiła to samo.- W tym domu nie ma magii.- Powiedziała a różdżki  po chwili zniknęły w jej rękach.-Pojedziecie do miasta po zakupy ?
-Jasne.- Mruknąłem.

                                                                ***

            Obudziłem się o czwartej. Podniosłem się do pozycji siedzącej i syknąłem z bólu. Zerknąłem w lewo. Zoey słodko spała wtulona w poduszkę. Taaak, zgadliście. Nie pozwoliła mi spać na łóżku i w ten oto sposób wylądowałem na pierzynie na podłodze. Odwróciłem się w druga stronę i zamknąłem oczy.
            -Will…wstawaj. Will !- Podskoczyłem. Nade mną stała idealnie uczesana Zoey.- Babcia woła nas na śniadanie.- Wstałem i przetarłem ręką oczy.
-Zejdź i powiedz ,że zaraz przyjdę bo inaczej przyjdzie tu i zobaczy ,że spałem na podłodze.- Przytaknęła i wyszła. Ogarnąłem się trochę i zszedłem na dół. W kuchni zastałem roześmianą Zoey i babcie szykujące kanapki.
-No w końcu kochanie.- Powiedziała babcia i nalała mi kompotu z czereśni. Napiłem się łyka i przytuliłem w pasie „moją” dziewczynę.
-Co dobrego mi szykujesz ?- Zapytałem ją całując po szyi.
-Kanapki kochanie.- Odparła odwracając się do mnie przodem i całując w usta. Ja to bym mógł tak udawać wieki.
-My z dziadkiem zaraz wyjeżdżamy. Wrócimy jutro po południu. – Powiedziała staruszka zerkając na mnie kątem oka i mrugając jednym w znaczącym geście.- Pa kochani.- Powiedziała całując nasze policzki. Wyszła. Usiadłem naprzeciw Zoey i chciałem zabrać już jedną kanapkę gdy ona zabrała talerz i odparła.
-Spadaj sam sobie zrób- Wytknęła na mnie język uciekając z pomieszczenia. Rzuciłem się w bieg za nią. Złapałem ją w biodrach i mocno do siebie przyciągnąłem. Zaczęła się głośno śmiać.
-No dobra dam ci jedną.- Zrobiłem jedno oko większe a drugie mniejsze.- No dobra dwie.- Westchnąłem.-Ok. trzy ale nie więcej.
-Moja własna dziewczyna mnie głodzi…- Mruknąłem. Zaskoczona moimi słowami stała w miejscu i patrzyła mi prosto w oczy. Zabrałem jej szybko talerz i zwiałem.
-Oddawaj !- Krzyknęła i wskoczyła mi na plecy.
-Mam pomysł jak to rozwiązać...Podzielimy się na pół…Ty dostaniesz dwie a ja pozostałe cztery.- Zaśmiała się i przytaknęła. Zeszła z moich pleców i usiedliśmy do jedzenia.
            Siedzieliśmy ze szklankami pysznego babcinego kompotu w rękach na kanapie oglądając jakiś serial.
-Will ?- Zapytała.-Czemu tak właściwie mówią na ciebie Driver ?  -Uśmiechnąłem się i odparłem.
-Chcesz zobaczyć ?- Przytaknęła.- No to chodź.- Powiedziałem biorąc ją za rękę i ciągnąc do wyjścia. Szliśmy ku garażowi za domem. Otworzyłem drewniane drzwi i zapaliłem światło. Podszedłem do wypukłego przedmiotu pod płachtą i szybko ją zdjąłem.
-Umiesz na nim jeździć ?- Zapytała przejeżdżając palcem po kierownicy.
-Tak właśnie dlatego mówią na mnie Driver. Chcesz się przejechać ?- Mi się zdawało czy zaświeciły się jej oczy ?
-Ok…ale pod warunkiem ,że mnie nie zrzucisz.- Wyprowadziłem go z garażu i już chciałem podać jej kask ale ona mnie zatrzymała.- Chcę poczuć wiatr we włosach.-Zaśmiałem się i przytaknąłem. Odpaliłem moją ukochaną maszynę i wiedliśmy. Zoey mocno mnie przytuliła w pasie i ruszyłem. Na początku jechałem wolno ale potem przyspieszyłem…Zoey ścisnęła mnie jeszcze mocniej przylegając do mnie całym ciałem. Odwróciłem się  na chwile do niej żeby sprawdzić czy wszystko z nią w porządku kiedy ona krzyknęła.
-Błoto !!!- Za późno… Rozpryskało się na wszystkie strony chlapiąc na nas.
            Weszliśmy roześmiani do domu.
-Możesz iść do łazienki na górze ja pójdę na dół tylko wezmę ciuchy.- Przytaknęła i każdy wszedł do wcześniej wymienionych pomieszczeń. Zdjąłem z siebie koszulkę byłem oblepiony błotem. Zacząłem wyciągać ciuchy gdy nagle usłyszałem kroki.
-Zapomniałam…-Mruknęła patrząc na mnie. Kosmyki jej włosów były całe posklejane. Podszedłem do niej powoli i pocałowałem w usta. Zamknęła oczy i delikatnie wygięła szyję tak abym mógł i tam złożyć pocałunki. Moje dłonie powędrowały na jej biodra. Spojrzała mi prosto w oczy. Widziałem w nich pożądanie…Pociemniały. Jej ręce znalazły się na moim torsie. Po chwili poczułem na nim jej ciepłe wargi. Podniosłem delikatnie jej głowę i zacząłem całować w usta. Nasze pocałunki były coraz głębsze, coraz bardziej intymne. Zdjąłem jej bluzkę a ona zaczęła rozpinać mój rozporek. Złapałem ją za rękę.
-Jesteś pewna ?- Co ja robię do cholery !? Czemu pytam ?!
-Tak.- Szepnęła. Ściągnąłem jej spodnie , ona moje też. Podniosłem ją rękoma za tyłek i delikatnie położyłem na łóżku. Minęła niecała minuta a my byliśmy bez ciuchów. Całowałem ją po całym ciele a ona przymknęła oczy z rozkoszy.
Byliśmy tylko my… Nasze urywane oddechy i język ciał…    



____
 *Nie bardzo pamiętam jak to się piszę :)
Od Jemi : Końcówka mi się nie podoba...Nie wiem czemu. No ale nic :) Muszę się pochwalić ,że ten rozdział wyszedł mi na 4 strony w wordzie :D Strasznie przegadany...Wybaczcie za błędy i literówki ale nie mam już siły poprawiać...Czekam na komentarze ;)
 Następny : Ola :* Jej komputer jest u naprawy ale znając ją to i tak będzie szybko :P
Informacja ! : Jak widzicie zmieniłyśmy główną bohaterkę :) Nie będziemy już zmieniać w postaciach zdjęcia dlatego tu informujemy :)