piątek, 8 lipca 2011

Prolog

 Zoey
Trudno mi zrozumieć to co usłyszałam z ust mego ojca nie cały tydzień temu.  To nie mogła być prawda. Ja miałam być córką czarodziejki? Zawsze czytałam książki o magicznych istotach także czarodziejach, ale nigdy nie wierzyłam, że mogą istnieć. Spojrzałam na ojca siedzącego na fotelu obok i uśmiechającego się zachęcająco. No jasne. To nie była jedyna nowość w moim życiu. Muszę zmienić szkołę i zostawić przyjaciół. Nie oszukujmy się ja żadnych nie miałam. Odwzajemniłam uśmiech i wygramoliłam się z auta. Tata oczywiście wyszedł w ślad za mną. Rozejrzałam się na około i gdy by nie to, że zostałam wtajemniczona w istnienie magików, nie pomyślała bym, że to szkoła dla młodych czarodziei. Wszyscy uczniowie byli ubrani zwyczajnie i prosto. Nie było tu durnych mundurków ani niczego w tym rodzaju. Moją uwagę przykuły dwa budynki. Jak mniemałam była to szkoła i internat. Może to dziwne, ale pierwszy raz miałam opuścić dom na dłużej niż tydzień. Jeden z budynków był duży, ale zwykły bez żadnych ozdobień. Miał proste okna i jedne drzwi wejściowe. Dach był pokryty czerwoną dachówką. Wyglądał jak zwykły internat. Chodź takie widziałam tylko na filmach i tak nie wyglądał mi na szkołę. Po drugiej stronie działki stał wysoki budynek. Miał wiele wyjść i do groma  wielkich podłużnych okien. Tata patrzył cały czas na mnie i czekał. Zmusiłam się do sztucznego uśmiechu i wtedy pojawiła się koło nas wysoka brunetka o brązowych oczach i karmelowej skórze.
-Witam. Panna Smith o ile się nie mylę.- kobieta była tak piękna, że aż zaparło mi dech. Szybko ocknęłam się z snu i odpowiedziałam:
-Tak. Nazywam się Zoey Smith.- przyglądałam się kobiecie z uwagą. Wydawała się normalna, ale ja też taka niedawno się wydawałam więc...
-Jestem Monic Green. Jestem tutejszą, jak byś to ty powiedziała, dyrektorką.Uczę czarnej magii. Jeśli pozwolisz...- wskazała na moja torbę.- Weźmie ja jeden z uczniów.
-Nie trzeba. Dam radę. Naprawdę nie mam wielu rzeczy.- Monic tylko uśmiechnęła się promiennie i wzruszyła ramionami. Pożegnałam się z tatą i obiecałam, że za dzwonię po czym poszłam za dyrektorką do internatu.
-No więc. To twój internat. Ta część jest przeznaczona dla dziewcząt, zaś tamta- pokazała na mur po przeciwległej część korytarza- chłopców. Lepiej żebym ciebie tam nie zobaczyła.- śmiała się, ale wyczułam w jej głosie nutkę ostrości. Szłyśmy wąskim korytarzem gdy usłyszałam ciche płacze. Monic od razu zareagowała. podeszła do jednej z wielu wnęk i rozdzieliła dwie postacie. Zauważyła, że jedna z nich była dziewczyną, a druga chłopcem. Chłopiec był może w wieku 14 lat, a nastolatka w moim.
-Stevie. Mogła byś przestać nękać Erika?- dziewczyna tylko uśmiechnęła się i pokiwała przecząco głową.-Wiedziałam. Właśnie cię szukałam- zmieniła zgrabnie temat.- Mam dla ciebie nową współlokatorkę. Oto Zoey- powiedziała pokazując dłonią na mnie. Kolejny raz tego dnia uśmiechnęłam się głupio i wyjęłam dłoń do Stevie. Ta jednak nie zwróciła na nią uwagi tylko kiwnęła głową bym szła za nią. Gdy doszłyśmy do jednych z drzwi Stevie otworzyła je przede mną zachęcająco. Na środku pomieszczenia stała sofa i kilka foteli. Na przeciwko nich wisiała plazma, a pod nią był kominek. Nikogo tu nie było, ale nie zdziwiło mnie to. W końcu mamy godzinę 13:00. co oznacza, że lekcje trwają nadal. Mimo, że w pokoju byłą sofa i kilka tym podobnych mebli pomieszczenie nie wyglądało jak zwykły salon. Nie było drewna do kominka, ani nawet zapałek. Co oznaczało, że uczniowie bawili się w tym miejscu magią. Na stoliki leżała czyjaś różdżka. Nim się zorientowałam moja lokatorka już stała na schodach na środku pokoju i czekała na mnie.
-Długo będziesz podziwiać?-spytała oschle po czym zaczęła wchodzić po schodach. Była strasznie chłodna w stosunku do mnie. Na pewno nie oznaczało to, że zostaniemy przyjaciółkami. Zresztą...nie liczyłam na to.

                                                               Will

Właśnie wychodziliśmy z wróżbiarstwa głośno się śmiejąc.
-Dobra ja spadam. Umówiłem się z Judy.- Mruknął Aron odchodząc od nas. Po chwili już go nie było. Chłopak miał szczęście takie laski jak Judy nie zdarzają się często.
-Jak myślicie co będą robić ?- Zapytał Matt poruszając brwiami w dół i w górę.
-Coś czego jeszcze nie możesz robić młody.- Mruknąłem. Logan wybuchł śmiechem.
-Ha ha ha bardzo śmieszne...-Powiedział lekko zdenerwowany. Nagle podeszła do nas Sam. Westchnąłem i poprawiłem plecak znajdujący się na moim ramieniu. Logan i Matt szybko odeszli zostawiając mnie samego. Buldog szepnął cicho : "Powodzenia stary" i już ich nie było.
-Co dziś robisz Will ?- Zapytała słodkim głosikiem. Jej palec powoli sunął po moim torsie coraz niżej. Gdy znalazł się niebezpiecznie blisko mojego krocza szybko złapałem ją za rękę. Normalnie nie miałbym nic przeciwko ale miałem jedną wyraźną zasadę : NIE SYPIAM Z MOIMI BYŁYMI.
-Prawdo podobnie idę na imprezę. Organizujemy z chłopakami taką niewielką w naszym internacie.- Zaczęła przysuwać się coraz bliżej mnie, powoli się od niej odsuwałem. Czy ona jest taka ślepa ?
-A z kim tam idziesz ?- Moje plecy dotykały już ściany. Złapałem ją za ramiona i odwróciłem w drugą stronę. Przechodziło koło nas dużo ludzi co jakiś czas witających się ze mną. Niestety byli to sami faceci. Nagle zauważyłem dwie postacie. Gdy zbliżały się coraz bliżej rozpoznałem w nich Stevie. Obok niej szła dziewczyna której zupełnie nie kojarzyłam. Teraz albo nigdy...Gdy przechodziły obok nas przyciągnąłem do siebie tą nieznajomą i objąłem w pasie. A wybrałem ją ,ponieważ wiedziałem ,że będzie w ciężkim szoku ,żeby coś powiedzieć. Od Stevie pewnie bym dostał w twarz.
-Z Zoey- Przeczytałem na jej wisiorku z imieniem i spojrzałem na nią błagając aby przytaknęła.
-Z nią ?- Zapytała wiercąc jej dziurę w twarzy spojrzeniem. Była wściekła.
-Tak z nią, a teraz nam wybacz.- Pociągnąłem dziewczynę za rękę. Szła za mną patrząc się na mnie jak na ufo. Odchodząc słyszałem jeszcze tylko jak Sam i Stevie się kłócą. Zaciągnąłem ją do męskiej toalety , nie opierała się.
-Wybacz ,że cię tak wykorzystałem ale ta laska mnie dobija.- Była całkiem ładna. Podciągnąłem jej podbródek tak żeby mi spojrzała w oczy.-Masz ładne imię.
-C...co ?- Wyjąkała. Obdarowałem ją swoim najładniejszym uśmiechem.
-Wiem ,że się nie znamy ale pójdziesz ze mną na tę imprezę ?
-Co ?- Jąkała się. Onieśmieliło ją pewnie to ,że jestem taki gorący(xD).
-Wpadnę dziesięć minut przed rozpoczęciem. Ubierz się ładnie.- Pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z pomieszczenia. Uśmiechnąłem się sam do siebie...i kto tu jest najwspanialszym facetem na świecie ?


___
Od Jemi : Haha :P Moja część mnie rozwala...uważam ,że nie umiem pisać jako chłopak ;) A wam jak się podoba ? :P Moja część jest krótsza ale to nic :) Prolog za nami :)
Od Oli : Ja osobiście nie jestem z mojego zadowolona. Wydaje mi się, że zanudzam, ale następnym razem rozkręcę akcję. :D
Następny: Ola :)

4 komentarze: